Miłość ci wszystko wybaczy

"Lady Makbet" - reż. Sergiusz Piotrkowski - Teatr GrupaTrupa

Dużo krzyku nie wiadomo po co - podsumował wizytę na premierze "Lady Makbet" jeden z naszych czytelników. Istotnie, chwilami poziom decybeli osiągał wysokie rejestry. Ale to nie ów wywrzeszcz czy skądinąd palone nagminnie przez aktorów papierosy, są wyróżnikiem wystawianej na krakowskiej Scenie Tęcza sztuki. Teatr GrupaTrupa przygotował bowiem Szekspira według radykalnej, ale respektującej ducha oryginału wykładni

Szczątkowa scenografia i przerost deklamacji nad sceniczną ekspozycją -  "Lady Makbet" oczywiście nie jest w stanie rywalizować z profesjonalnymi adaptacjami teatralnych placowek. Widz niewątpliwie został przyzwyczajony do coraz bardziej wymyślnych wariacji "szkockiej sztuki". Teatr GrupaTrupa tymczasem proponuje odarty z ozdobników inscenizacyjnych, "goły" tekst. Zapodawany pod dyktando dość wyraziście rysującej się tezy.
 
W ujęciu dotychczasowych teatralnych i filmowych interpretatorów, szekspirowska tragedia to przede wszystkim traktat o ślepej żądzy władzy, wzorcowa opowieść o karierze usłanej trupami. Maciej Sergiusz Piotrkowski, odpowiedzialny za opracowanie i reżyserię "Lady Makbet", sferę wodzowskich machinacji zepchnął jednak na drugi plan. Zgodnie z tytułem, centralną figurą jest tu żona uzurpatora szkockiego tronu.

Ta cyniczna postać nigdy nie miała dobrej prasy. Po sztuce Teatru GrupaTrupa może być jeszcze gorzej. Piotrkowski wzmocnił bowiem mizoginistyczny wydźwięk szekspirowskiej tragedii. Lady Makbet jawiła się dotąd jako twardo stąpająca po ziemi istota, dla której przepowiednie czarownic są doskonałym pretekstem dla skrytobójczej walki o tron. W interpretacji Piotrkowskiego ta zimna kalkulacja nabiera jeszcze większej dozy bezwzględności.

To Lady Makbet w lateksowym przebraniu wyśpiewuje wspomniane przepowiednie. Jest przebiegła, ale i rozwiązła. Sam Makbet jest lepiony jej rękami, w glinie toksycznej, niepozbawionej perwersji miłości. Równie dobrze, mogłaby taką marionetką uczynić kogoś innego. Cóż, padło na nieudacznika, który dla miłości jest w stanie wiele zrobić. I sporo wybaczyć.

Piotrkowski pokazuje owo miłosne uzależnienie w kameralny, acz dosadny sposób. Klamra spinająca całą opowieść sugeruje, że  Lady Makbet jak kusiła, tak kusić będzie w dalszym ciągu. Nieco to ponaciągane,  choć idące w sukurs historycznym opowieściom o demonicznych okrutnicach typu Elisabeth Batory. Od męskiego szowinizmu dzieli spektakl tylko jeden mały krok. Dobrze, że Piotrkowski go nie zrobił.

Przygotowanie "Lady Makbet" kosztowało Teatr GrupaTrupa sporo determinacji, bo spektakl powstał przy zerowym budżecie. Dużym plusem jest ścieżka dźwiękowa, do której udało się namówić wałbrzyski zespół PeHa. Mocne, rockowe dźwięki tną zawartość sztuki na zasadzie interwałów i podkręcają dynamikę całości.

Oglądanie "Lady Makbet" na deskach Sceny Tęcza posiada szczególny urok . Sala byłego kina, usytuowana w dzielnicy Dębniki, z dala od centrum Krakowa, przeżywa swą drugą młodość. "Lady Makbet" to kolejne z przedsięwzięć, które pozytywnie odmieniają wizerunek tej placówki. Off-owa produkcja Teatru GrupaTrupa pozwala przecież zrewidować własne zapatrywanie na teatralną klasykę. A że dużo krzyku? Cóż początkujące teatry muszą wytężać struny głosowe, aby je usłyszano.

Łukasz Badula
kulturaonline.pl
9 maja 2011

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia