Miłość, kryminał i porcelana
"Pasterka i Kominiarczyk" - reż. Daniel Arbaczewski - Teatr im. Andersena w Lublinie"Pasterka i Kominiarczyk" - lalkowe love story według znanej baśni to najnowsza premiera w Teatrze Andersena. Zamieszania jest sporo: Jako reżyser debiutuje aktor Daniel Arbaczewski, jako dramaturg - autor kryminałów Marcin Wroński, a Rafał Rozmus, którego orkiestra przygrywała m.in. filmowi "Nosferatu - symfonii grozy" po raz pierwszy napisał muzykę do bajki dla dzieci
Daniel Arbaczewski zapytany o to, co jest głównym motywem spektaklu odpowiada bez wahania: miłość. - Chcemy pokazać dzieciom, że nie trzeba się jej wstydzić. To będzie spektakl familijny, w którym coś dla siebie znajdą także starsi widzowie - zapowiada.
Baśń H.Ch. Andersena o dwóch porcelanowych figurkach bywa porównywana do innej - o ołowianym żołnierzyku. O ile jednak dzieje dzielnego żołnierzyka i pięknej tancerki kończą się tragicznie, o tyle historia "Pasterki i Kominiarczyka" jest bez porównania radośniejsza. Twórcy spektaklu wykorzystują ten fakt i kończą go happy endem. Co nie znaczy, że jasne tony będą towarzyszyć bohaterom przez cały czas. W końcu scenariusz napisał autor słynnych retro-kryminałów o komisarzu Maciejewskim, Marcin Wroński.
- Staraliśmy się, żeby dziewczynki były wpatrzone w postać Pasterki, a chłopcy podskakiwali na siedzeniach przy niektórych scenach. Można się spodziewać mroku i klimatu sensacji. W którymś momencie Kominiarczyk będzie musiał walczyć o Pasterkę narażając siebie. Będziemy trochę straszyć. Ale więcej nie powiem - mówi z tajemniczą miną Arbaczewski.
Na scenie pojawią się dwa światy - ten zwyczajny, domowy, w świąteczną noc wręczania sobie prezentów oraz magiczny, w którym w starym kredensie toczy się tajemne życie zabawek. Dwoistość podkreśli czarno-biała scenografia oraz główni bohaterowie - biała jak śnieg jasnowłosa Pasterka i czarny jak sadza Kominiarczyk o wielkich, chabrowych oczach. Ich lalkowe postacie są nieco podobne do lalek bunraku, tyle że inaczej prowadzone i większe, bo osiągają rozmiar człowieka, korzystając z jego nóg. Wyrastają z tułowia aktora, zlewając się z nim w jedno. - Nie wyobrażam sobie tego spektaklu bez lalek - podkreśla Daniel Arbaczewski - to był jedyny sposób, żeby symbolicznie zaznaczyć obecność porcelanowego świata.