Miłość w cieniu Czarnobyla
"Walentina. The Last Human Dog" - reż. Natalia Sołtysik - Wrocławski Teatr Współczesny im. Edmunda Wiercińskiego„Walentina. The last human dog" w reżyserii Natalii Sołtysik ukazuje odwieczny motyw walki miłości ze śmiercią przez pryzmat historii jednostki. Spektakl jest adaptacją rozdziału „Samotny głos ludzki" z książki Swietłany Aleksijewicz „Czarnobylska modlitwa. Kronika przyszłości". Osobisty dramat Walentiny, która straciła męża w wyniku wybuchu reaktora, jest przejmującym lamentem nad ogromem tragedii z 1986 roku.
Przed oczyma widza otwiera się na początku rażąco białe sześcienne „pudełko", we wnętrzu którego znajduje się mały pokoik kobiety. Walentina (Irena Rybicka) zrazu leży bezwładnie na zielonej kanapie, ubrana w biały kombinezon, dopiero po chwili zauważa naszą obecność: do widowni kieruje opowieść o swoim cierpieniu i stracie. Historia kobiety zaczyna się lirycznie: od wspomnień pierwszych spotkań z ukochanym mężem. Wizja szczęścia kontrastuje jednak z obrazem miłości wystawionej na próbę, gdy kobieta, ryzykując własne zdrowie i życie, opiekuje się mężczyzną, który uległ radioaktywnemu napromieniowaniu.
Kobieta opowiada o przemianach ciała, które stopniowo staje się jej obcym, nieznanym.
W jej słowach wiele jest bolesnej czułości, która każe nie reagować na prośbę ukochanego : „pokaż lustro!". Uczuciem dominującym okazuje się jednak bezradność. Na suche słowa lekarzy i pielęgniarek: „nie możemy pomóc pani mężowi" Walentina reaguje zwierzęcą wściekłością – warczy jak pies i szarpie zębami słuchawkę telefonu.
Spektakl ukazuje ludzką rozpacz na granicy życia i śmierci, automatyzm działania, schematy postępowania, które ratują przed pogrążeniem się w smutku i rezygnacji. Walentina, by czuć się bliższa mężowi, nosi jego roboczy kombinezon; kiedy go zdejmuje, wielokrotnie zapina i odpina guziki żakietu; siadając na krześle przed widzami, nerwowo poprawia torebkę.
Irena Rybicka gra znakomicie. Przedstawia całą paletę emocji; wcielając się w postać Walentiny, jest boleśnie prawdziwa. Pozwala nam ujrzeć pełnię ludzkiego doświadczenia, które jest balansowaniem na krawędzi życia.
Skromna, ascetyczna, laboratoryjna biel scenografii powoduje, że skupiamy się wyłącznie na jej postaci, ona jest centrum scenicznego mikrokosmosu, zamkniętego w małym „pudełku". W tle wyświetlane są filmy i zdjęcia z podróży twórców przedstawienia do Czarnobyla. Przedstawione na nich widoki budzą autentyczny niepokój.
Spektakl należący do cyklu „Prosta historia", ukazującego wpływ wielkiej historii na losy jednostek, przedstawia wydarzenia 1986 roku w mikroskali. Opowieść Walentiny zdaje się pęcznieć, sugerować obecność innych, podobnych głosów; losów zranionych jednostek. Osobisty dramat przemawia mocniej, pozwala być bliżej. „Walentina" to przedstawienie niełatwe w odbiorze, uwierające jeszcze długo po zakończeniu.