Minął rok, ale jak?
podsumowanie trójmiejskiej kultury AD 2010Bez nich nie byłoby podsumowań. Budzą emocje, ożywiają lokalne środowisko, prowokują liczne komentarze, stanowią naturalny magnes dla publiczności. Przyjrzyjmy się najciekawszym wydarzeniom artystycznym w 2010 roku
Włodarze otwartej w sierpniu nowej siedziby Państwowej Galerii Sztuki od początku dali jasny sygnał, że sztuka pokazywana w najnowocześniejszej trójmiejskiej galerii będzie czerpać z najnowszych trendów - eklektyzmu środków i form wyrazu, ukierunkowanych na najnowsze zjawiska w sztuce, ale z poszanowaniem tradycji. Dwie wystawy na otwarcie PGS - malarstwo współczesne w wystawie "Wybór" i fotografie "Oh no! Not sex and death again" - przekonały, że wreszcie powstało miejsce dla sztuki odważnej i nowoczesnej. Kolejne ekspozycje: "Horror Kurort Vacui" Oskara Dawickiego, "25,50" Waldemara J. Marszałka, "Legenda polskiego plakatu - Henryk Tomaszewski", "Idealna" Iwony Zając, zbiorowa wystawa "Silence, please" czy "Resistance" przekonują, że w PGS-ie jest miejsce na przewrotną ironię, pełną powagi kontemplację oraz na sztukę tradycyjną. To bez wątpienia najlepiej prowadzona galeria w Trójmieście.
Najgłośniejszą wystawą 2010 roku jest jednak "Van Eyck - Memling - Bruegel" prezentowana w Muzeum Narodowym w Gdańsku. Na tę wystawę składa się wprawdzie 35 prac, jednak tylko cztery z nich należą do tytułowej trójki. Pozostałe, choć interesujące (cykl pięciu zmysłów Gonzalesa Coquesa), są autorstwa mniej znanych malarzy flamandzkich. To jednak ledwie wspomnienie słynnych wystaw prezentowanych przy ul. Toruńskiej 1 zobacz na mapie Gdańska w "złotym" 2004 roku - "Lekcja paryska. Impresjonizm i postimpresjonizm", czy "Transalpinum. Od Giorgiona i Durera do Tycjana i Rubensa". Mimo to wystawa Muzeum Narodowego nawiązuje do lat świetności i wypada sobie tylko życzyć, żeby takie dzieła jak "Mężczyzna w niebieskim chaperonie" Jana van Eycka trafiały do Trójmiasta jak najczęściej.
Tegoroczna Grassomania przeniosła się do Wrzeszcza i nabrała kameralnego charakteru. Festiwal upamiętniający twórczość Güntera Grassa objęli we władanie artyści wizualni i performerzy. Dodatkowo w drugą edycję Grassomanii wpisano historię miejsca - dawny, nieczynny Dom Towarowy Neptun, siedziba festiwalu, w najbliższym czasie ma zostać zburzony. I choć można zarzucić małe urozmaicenie skondensowanego, trzydniowego programu Grassomanii, trudno nie docenić imprezy ambitnej, choć niszowej, podlegającej dynamicznym zmianom.
Nieco w cieniu wielkich muzycznych eventów, powstało dzieło bezprecedensowe w historii Gdańska. Paweł Mykietyn, kompozytor i klarnecista kojarzony ze współpracy z Krzysztofem Warlikowskim (autor muzyki wszystkich dramatycznych spektakli Warlikowskiego od 1997 roku), Andrzejem Wajdą ("Tatatrak") oraz Małgorzatą Szumowską ("33 sceny z życia") stworzył symfonię Vivo XXX. Dzieło Mykietyna jest muzyczną interpretacją historii "Solidarności". Powstała na 30. rocznicę Solidarności symfonia to wspaniały dowód na to, że Gdańsk inspiruje i - podobnie jak w przypadku Grassomanii - stanowi świetną przestrzeń działań twórczych. Wierzę jednak, że na kolejne wybitne muzyczne dzieło nie będziemy musieli czekać do następnej okrągłej rocznicy powstania "Solidarności".
Spośród licznych koncertów chopinowskich warto wymienić przynajmniej kilka. Koncert Orchestry of the 18th Century pod batutą Fransa Brüggena z udziałem solistów Nelsona Goernera i Dang Thai Sona łączył brawurę Koreańczyka z opanowaniem Goernera i precyzją muzyków orkiestrowych. Recital Garricka Ohlssona, który w repertuarze ma wszystkie dzieła Chopina, zachwycił chyba wszystkich obecnych w Polskiej Filharmonii Bałtyckiej, podobnie rzecz się miała z występem wirtuoza fortepianu Emanuela Axa. Sukcesem okazał się też Festiwal "Chopin w Gdańsku", który, podobnie jak "Mozartiana", skutecznie przeniósł muzykę klasyczną w plener Parku Oliwskiego i to w sposób przystępny dla dzieci, młodzieży i dorosłych.
Trójmiejskie festiwale teatralne w 2010 roku nie przeżyły dramatycznych zmian, wyjątkowych rozkwitów czy spektakularnych upadków. Radykalnie zmieniono jednak formułę Festiwalu Wybrzeże Sztuki, który z interdyscyplinarnego przedsięwzięcia stał się przeglądem kilku spektakli teatralnej elity (nazwiska Warlikowski, Jarzyna, Lupa powinny być znane wszystkim miłośnikom polskiego teatru). Żal z powodu rezygnacji z wydarzeń towarzyszących (instalacje, happeningi) miesza się z satysfakcją, że do Trójmiasta wreszcie zawitała teatralna śmietanka.
Poziom utrzymał Festiwal Polskich Sztuk Współczesnych R@Port, który niepostrzeżenie zaczął naśladować znacznie bogatsze Warszawskie Spotkania Teatralne. W tej chwili trudno wyrokować jak festiwal wyglądać będzie w 2011 roku, gdyż podobnie jak Teatr Miejski, nie ma on obecnie dyrektora artystycznego. Wiadomo natomiast, że nie zmieni się formuła Festiwalu Szekspirowskiego, który stanowić ma ofertę zarówno dla przypadkowych turystów, jak i dla teatralnych smakoszy. Obok przaśnego, niewybrednego teatru, prezentowane są przedstawienia ambitniejsze. Pozostaje wierzyć, że tym razem stosunek produkcji obu typów spektakli będzie bardziej wyrównany niż w poprzedniej, stanowczo zbyt przaśnej edycji.
Głównym problemem Fety pozostaje pogoda. Wierna publiczność Festiwalu Teatrów Plenerowych i Ulicznych FETA ogląda spektakle nawet w deszczu, jednak nie zawsze można grać w strugach deszczu i na śliskiej, mokrej trawie lub grząskim gruncie bastionów. Innych problemów organizatorzy Fety nie mają, gdyż od lat zapewniają bardzo atrakcyjny program festiwalu, w którym każdy może znaleźć coś dla siebie.
Piętnastodniowy Gdański Festiwal Tańca był w tym roku workiem bez dna, do którego organizatorzy wrzucili wszystko, co im się spodobało (z tych produkcji, które był w stanie dźwignąć festiwalowy budżet). Bez zwartych tematycznie i czasowo bloków programowych, największa impreza taneczna na Wybrzeżu stanie się miejscem spotkań kilku fascynatów, kilku tancerzy i kilku dziennikarzy. A potencjał tej imprezy jest naprawdę bardzo duży.
Festiwal Teatrów Muzycznych to jedyny teatralny festiwal, który ucierpiał z przyczyn zupełnie niezależnych. Losy festiwalu, z uwagi na żałobę narodową po katastrofie w Smoleńsku, ważyły się niemal do samego końca. Ostatecznie imprezy nie odwołano, jednak tragedia narodowa i konieczność odwołania niektórych pokazów położyły się cieniem na na tej z roku na rok, coraz bardziej udanej imprezie.
Jeśli 2011 rok ma być lepszy dla trójmiejskiej kultury, a publiczność chętniej uczestniczyć w wydarzeniach artystycznych, to oprócz odpowiedniego budżetu trzeba zapewnić właściwą promocję wydarzeń. Potencjał jest naprawdę duży. Potrzebujemy wspólnych inicjatyw i szerszej współpracy pomiędzy instytucjami kultury. Perspektywa tytułu Europejskiej Stolicy Kultury dla Gdańska i metropolii zobowiązuje.