Minetti. Portret artysty z czasów starości.

"Minetti. Portret artysty z czasów starości" Thomasa Bernharda - Andrzej Domalik - Teatr Polonia w Warszawie - premiera 7 czerwca 2021

Spektakl Minetti. Portret artysty z czasów starości w reż. Andrzeja Domalika w Teatrze Polonia był jednym z tych spektakli kiedy przez półtorej godziny byłam wbita w fotel i zapomniałam o zegarku. Nie ruszasz się i tylko słuchasz, aby przypadkiem nie przeszkodzić mistrzowi na scenie.

Scenografia jest poczekalnią w hotelu, gdzie obsługa wita nowych gości, elegancki wystrój z wygodnymi fotelami umożliwia odpoczynek i częste wizyty, aby napić się kieliszek szampana oraz obserwować ciągły ruch windy, która co chwila przywozi nowe osoby.

Jan Peszek – w roli Pana Minetti – przyjeżdża do hotelu na spotkanie z reżyserem, ma ze sobą walizkę pełną sekretów, tłumionych uczuć i przeszłości. Pragnie się spotkać z reżyserem, aby omówić nową rolę, niestety zgubił telegram i nie jest pewny daty spotkania. Nie stać go jednak na pomyłkę i zmianę terminu ponieważ wydał wszystkie oszczędności, aby zaryzykować, trzasnąć drzwiamii wyjść tam gdzie los sfrustrowanego aktora może się odwrócić. W oczekiwaniu na spotkanie zaczyna opowiadać o swoim życiu, przeszłości i doświadczeniu na scenie przypadkowym osobom, które są w poczekalni hotelu, pracownikom oraz gościom- zagubionym duszom, które pełne rys i załamań próbują udźwignąć następny dzień.

Piękna Małgorzata Zajączkowska pokazała obraz damy, która czuje się jakby utknęła w mroku i pustce swojej duszy. Kłamstwa i złudzenia jakimi karmiło ją życie i zabierało kolejne osoby w momentach pokazania siebie bez żadnego udawania i retuszu. Czuje się opuszczona a to kim była przez miniony rok, jak bardzo uciekała od siebie podsumowuje zawsze założeniem w sylwestra maski małpy, w której może się upić i wymazać z pamięci to jak żyła, a jedyna rzecz, która ją wtedy interesuje to paczka papierosów, której szuka błędnym wzrokiem. Z każdym następnym papierosem, który spala na scenie, dym który się unosi, jest rozwianym złudzeniem, ale i ulgą aby w końcu móc odpuścić i patrzeć na młodych z ciekawością, kiedy wpadają ze swoją kolorową energią i hałasują, zagłuszając irytację mistrza, który pragnie ulżyć sobie w ciernieniu i aby odwrócić uwagę od uczucia niepokoju przesuwanej wskazówki na zegarze coraz bardziej opóźniająca przyjście reżysera.

Zofia Domalik pojawiając się na scenie powoduje, że robi się jasno i błogo. Jej piękne i smutne oczy czekające na ukochanego, powodują że wszyscy zaczynamy na niego czekać. Tęsknota dziewczyny do której jest już przyzwyczajona, do ciągłego czekania. Machając obcasem opartym o fotel, pod którym schowany jest strach i lęk przed nieodwzajemnionym uczuciem tak silnym i pięknym, jak ona cała na biało z jasną buzią, pełną ciemnych sekretów.

Lekko wymuszony uśmiech, którym odwzajemnia pytania Pana Minetetti, on sam jest oczarowany dziewczyną, która jest inna od swoich rówieśników. Jest spokojna i mądra, widać, że już swoje przeszła. Mężczyzna wiedząc co czuje, współczuje jej złamanego serca, uczucia którego każdy kiedyś doświadczył, ale z biegiem lat życie hartuje, uczy lepiejsobie z tym radzić. Nikt jak aktor nie zna lepiej uczucia poczucia odrzucenia i niesprawiedliwości.
Vova Makovskyi w roli Boy'a hotelowego oraz Łukasz Borkowski jako portier dwóch młodych mężczyzn, których zadaniem jest służyć gościom, dbać o ich komfort i dobry pobyt w hotelu utrzymując przy tym wysoką kulturę osobistą i nie pozwolić sobie na ocenę gości niezależnie, czy piją czwartą butelkę szampana lub zataczają się w poczekalni hotelu z powodu strachu przed powrotem do pokoju, gdzie znowu zostaną sami ze swoimi, lękami i demonami nocy.

Jan Peszek w roli Minetti to historia człowieka, który całe swoje życie schował do walizki pełnej marzeń i planów, niestety kurz ze strachem przykrył walizkę, a brak wiary w siebie jeszcze umocnił zamek i nie pozwolił wydostać się własnym pragnieniom i uczuciom, którego każdy człowiek z marzeniami artystycznymi chce doświadczyć, i poczuć swoje powołanie. Wszystko to przez tyle lat było tylko w jego głowie, która z każdym rokiem była coraz bardziej siwa.

Przychodząc do teatru jako widz mamy różne oczekiwania, zaczynając od rozrywki, a kończąc na własnym odbiciu w lustrze, którego często doświadczamy poprzez kontakt ze sceną. Nie często się jednak zdarza, kiedy tak jak w przypadku spektaklu „Minetti. Portret artysty z czasów starości" aktor ocenia też nas, jak nas widzi i jego stosunek do widowni. Jaki ma stosunek i doświadczenie z widzami, patrzy przed siebie mówiąc, że ich nie lubi oraz całe życie z nimi walczy. Swoją drogą zaraz po tych słowach, akurat komuś na widowni dwukrotnie zadzwonił telefon, więc nie można się nie zgodzić z tezą naszego mistrza.

Mężczyzna zwierza się, że artyści boją się zmian i nowości – wolą to co znane – dlatego kochają klasykę. Czują się w niej pewniej, lęk przed nowym, nieznanym, często awangardowym zaburza to co było znane i bezpieczne.

Minetti jest człowiekiem zmęczonym, ma żal do siebie i świata za brak odwagi, aby zrobić więcej, ale też losu, który stawiał mu kłody pod nogi. Nie rozumie młodych, irytują go, są za głośni, za wulgarni, za nowocześni, nie rozumie ich świata, który nie ma nic wspólnego z klasyką, którą tak kocha i nienawidzi.

Przeżył niejedno upokorzenie. Ciągłe czekanie. Doświadczając przez to samotności i wyrzeczeń, aby zamiast prawdziwie żyć poświęcił się sztuce, która potrafi być piękna, ale i brutalna.

Każdy na coś czeka. Panowie w hotelu czekali, aby Pan Minetti łaskawie wyszedł z hotelu i przestał mówić. Pewnie czekali jeszcze na coś więcej, na lepszą pracę i poczucie, że potrafią więcej niż wniesienie bagażu na piąte piętro. Dama czeka na znak, kogoś lub coś, co daje jej powód do prawdziwego szczęścia i tam gdzie uśmiech będzie szczery bez zakładania maski przy piątym kieliszku szampana. Młoda dziewczyna czeka na ukochanego, który pozwoli jej czekać na siebie lub odejdzie.

Każdy z nas ma swoje złote góry i skały, o które ciągle zahacza i musi pokonywać. Najważniejsze to nie pokonać samego siebie, nie zrezygnować, nie odbierać sobie sensu ale też być otwartym i nie oceniać, być bardziej wyrozumiałym i umieć czasem wypuścić z rąk to co może nigdy nie było dla nas.

Magdalena Kisielińska
Dziennik Teatralny Warszawa
14 sierpnia 2021
Portrety
Andrzej Domalik

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...