Miś czyli Ryś, czyli sztuka od Psa czyli Kota
"Gazeta spada..." - reż. S. Tym - Teatr Polski w SzczeciniePo premierze sztuka Stanisława Tyma w Teatrze Polskim w Szczecinie jednych rozbawiła do łez, ale innych wyraźnie zniesmaczyła
Bawiły niektóre spostrzeżenia reżysera, znanego felietonisty od Psa, czyli Kota - Stanisława Tyma. Śmiech widowni był momentami spontaniczny, popisy aktorów, między innymi Jacka Polaczka, nagradzane brawami, a wejście na scenę biskupa - Michała Janickiego powitane śmiechem. Pierwszy akt sztuki Stanisława Tyma o skomplikowanym tytule "Gazeta zawsze spada papierem do góry" trwał ponad godzinę i dłużył się niemiłosiernie. Lepiej było w akcie drugim, z żywszym tempem i większą liczbą celnych ripost. Były też aluzje, choćby w przypadku "nagrody Like" albo "nieukrytej kamery". Były dowcipy w stylu "wasza emigracjo" zamiast "eminencjo". Były pytania "Kto ty jesteś?" i "pokłady węgla humoru". Hm...
Było o Polsce, oczywiście. O złodziejach, przekrętach, pazernych duchownych, głupawych urzędnikach i policjantach. Był pluszowy miś i główny bohater Ryś (Tym), co miało być pastiszem popularnych filmów z Tymem w roli głównej. Sam bohater i reżyser w jednej osobie też wzbudzał kontrowersje. Choć Tym bardzo się starał, to jednak niezbyt wyraźnie wygłaszał swoje kwestie i w opinii wielu widzów, chyba nie powinien występować na scenie. Być może lepiej by mu poszło w kabarecie, choć i tego nie jestem pewna po sobotniej premierze w Teatrze Polskim. Może lepiej by było, gdyby Stanisław Tym poprzestał na zamieszczaniu dowcipnych felietonów w popularnych tygodnikach i nie przekładał ich na język sceniczny.
Podobało mi się przebranie Lidii Jeziorskiej, właścicielki salonu pogrzebowego, imponujące były uda Olgi Adamskiej przebranej za seks bombę. Szkoda bardzo zdolnej Doroty Chrulskiej, która wystąpiła w drugoplanowej roli policjantki. Podziwialiśmy ją w wielu głównych rolach, między innymi w "Hamlecie" czy niedawnym "Bogu mordu"..
Niewybredne ataki na Kościół, jednostronne przedstawienie kobiet, które w opinii autora i reżysera są totalnie głupie, podobnie jak powiatowi notable - słowem, dostało się wszystkim. I nie byłoby może w tym nic złego, gdyby nie to, że publicystyka nie zawsze dobrze się przekłada na teatr. Spektakl był oczywiście o Polsce.