Miśki

„Katastrofa” - 8. Międzynarodowy Festiwal Teatru Lalek i Animacji Filmowych dla Dorosłych Lalka też Człowiek

Jak to mówią, bywa różnie. Możesz zginąć w pożarze, albo zaleje cię woda, może też cię zalać krew, jeżeli akurat nie byłeś ubezpieczony.

Na szczęście nic podobnego nie dotknęło we czwartkowy wieczór – osobiście, zgromadzonych widzów. Jedyną ofiarą była żelatyna, w postaci robionych z miłości żelowych misiów.

To, co przedstawiła hiszpańska grupa Agrupación Señor Serrano nie było sztuką teatralną, w czystej postaci. „Katastrofa", którą zaprezentowali artyści to kompozycja złożona, z różnych form wyrazu. Przez co na scenie możemy dotknąć techniki video, muzyki, miksowania tego wszystkiego – odtwarzania, przewijania, zatrzymywania. I jeszcze jeden element daleki od tradycyjnych trików teatralnych – reakcje chemiczne.

Fabuła została rozłożona na trzy płaszczyzny, a jedna była kontynuacją poprzedniej. Te trzy płaszczyzny, w formie materialnej przeniesiono na stoły. Katastrofa w kompozycji grupy, jest pierwszym planem, drugi plan - stoły, to różne jej rodzaje i konsekwencje, jakie za sobą ponosi.

Poprzez elementy, które znajdowały się na każdym z trzech blatów, stworzono historię pewnego żelatynowego szczepu. Od początków ich powstania (katastrofy naturalne), po osiągnięcie pewnej „społecznej jakości życia" (katastrofy spowodowane przez człowieka), aż do jedynie słusznej walki – wojny (tragedia ludzka). Pomiędzy etapami serwowania stołowej zgrozy i strachu, na ekranie głównym ukazywał się fragment historii – prowadzące widza perypetiami, nie do końca, tak bardzo ekscentrycznej i dalekiej nam żelkowej ludności.

Cały prezentowany na ekranie tekst był w języku polskim, był to bardzo duży atut zaprezentowanej kompozycji. A przede wszystkim ukłon w stronę publiczności, która nie zawsze jest we władaniu obcego języka, pozwalającego na komunikatywne zrozumienie tekstu.

Elementem, który towarzyszył grupie od samego początku była mocna, elektroniczna muzyka. Był to swoisty balans dla światła, a właściwie jego śladowej ilości, gdyż ukazywało się w małych skupiskach oświetlających konkretne miejsca. Dodatkowa linią melodyczną, były dźwięki towarzyszące ukazującym się fragmentom tekstu. Jednak brzmiały bardziej jak polski dżingiel z lat dziewięćdziesiątych – pierwsze skojarzenia, to muzyka z gier na popularny wśród młodzieży sprzęt o nazwie Pegasus. Jednak chwile później odbiorca ma przed oczami japońskie bajki anime popularne w latach dziewięćdziesiątych, lub te z trochę bliższej zagranicy – wyprodukowane w Czechach.

Rola światła była kluczowa dla przebiegu całości zdarzeń i w konsekwencji, jej efektów. Powodem było koncepcja, w jakiej członkowie grupy prezentowali sytuacje na stołach. Poprzez duże zbliżenia kamerą, prezentowane na ekranie małe przedmioty, rosły do dużych rozmiarów - był to bardzo ciekawy i efektowny zabieg. Jednak przy tego typu spektaklu chciałabym zostać wciągnięta przez szybsze tempo akcji. Czuć, że jestem na przykład w walącym się budynku, lub porywa mnie niczym niekontrolowana fala wody.

Sam spektakl był dobrze skonstruowany. Konfrontował ze sobą rożne rodzaje kataklizmów, na tle tych samych bohaterów. Pomimo, że tworzyły jedną historię, każdy z nich mogła być odrębną opowieścią.

Artyści grupy Agrupación Senor Serrano nie komentują przyczyn i skutków katastrof, ale stawiają naprzeciwko siebie różne jej rodzaje. Jest oczywistym, fakt, że katastrofa zawsze zbiera żniwo i jest okrutna, jednak nie taka sama. Bo pomimo takich samych skutków - ogromnych strat, przyczyny są diametralnie różne.

„Katastrofa”
AGRUPACIÓN SEÑOR SERRANO (ESP)

Katarzyna Prędotka
Dziennik Teatralny Warszawa
8 listopada 2013

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia