Misterium w sumie optymistyczne

"Podróż " - reż. Aneta Adamska - Teatr Przedmieście w Rzeszowie

Aneta Adamska w rzeszowskim Teatrze Przedmieście stawia ważne pytania o kondycję człowieka współczesnego. Często posługując się przeszłością niedaleką. W spektaklu „Podróż" na kanwie „Józefa i jego braci" Manna posłużyła się przeszłością bardzo odległą.

Te pytania stawia Adamska z determinacją i rzadko w sferze spraw rozpoznanych, częściej ciągłych poszukiwań. Wcześniej szła tropem swego życiorysu, śladem opowieści zasłyszanych w bliskim sobie kręgu. Weryfikując i modyfikując twórczo i oryginalnie. Tak było w „Obietnicy", „Za szafą", „Trzech historiach o Ewie". W „Podróży" cofa się do czasów biblijnych estetycznie sięgając śladem Grotowskiego najstarszych źródeł teatru nasyconych rytuałem.

„Podróż" nie jest spektaklem ostatecznie zamkniętym. Wydaje się, że może jeszcze ulec nawet zasadniczym przeobrażeniom. Nie wiadomo w jakim kierunku będzie ewaluował utkany z kilku warstw rożnych tworzyw. Najbardziej zauważalna jest misteryjna. Jest warstwa umownie muzyczna, bowiem niektóre kwestie brzmią muzycznie wypełniając przestrzeń szczególną emocjonalnością. Jest symboliczna, swoisty obrzęd oznaczony subtelną i praktyczną scenografią, która przejrzyście uczytelnia wypełnioną dialogami biblijną przypowieść o Jozefie zostawionym przez braci Bogu, losowi, sobie?

Skupione aktorstwo przez cały czas trwania spektaklu jest w służbie gestów i słów, słów i gestów, albo samych słów, z których emanują emocje i energia bardziej schowane do wewnątrz niż widoczne na zewnątrz, łączące i dzielące bohaterów i w sumie kreujące misteryjną rzeczywistość. Chwilami aktorzy niczym u Grotowskiego zbliżają się do takiego rodzaju energii, podskórnego napięcia, że wydają się kreować więcej niż teatralne widowisko. Zmierzając ku miejscu, w którym spektakl przestaje być ubraną w konwencje opowieścią o czymś, co kiedyś komuś się przydarzyło, lecz staje się przeżywaniem czegoś – może realnego?

Powieść „Józef i jego bracia" Manna wymaga skupienia, czyta się ją powoli, tekst trzeba smakować, cieszyć się nim. Są w niej misternie konstruowane dialogi, kunsztowne stopniowanie napięcia. To nie jest książka, którą łyka się jednym tchem, lub podręcznik uzupełniający znajomość Biblii. Raczej rzecz o usiłowaniu zrozumienia świata, człowieka i jego życiowych uwikłań. Na przykładzie losów rodziny, którą dotykają radości i nieszczęścia tego świata. Józef, oddany i ufający Bogu pozwala mu się wieść przed najtrudniejsze okoliczności swojego życia. Z jednakową wiarą i ufnością znosi haniebną sprzedaż i niewolę, jak również przyjmuje zaszczyty związane z funkcją namiestnika na dworze faraona.

„Podróż" Adamskiej jest przejmującą opowieścią o tej podróży, a także podróży każdego z nas w głąb siebie, naszym zagubieniu – jak by powiedział Szajna, w relacji z Bogiem i innymi ludźmi. Przywołując miłość, wiarę i nadzieję jako pryncypia życia, próbuje nakłonić nas do zastanowienia gdzie one się podziały w naszym świecie bezdusznym i owładniętym demonami konsumpcji?

Występujący w roli Józefa 16-latek Jakub Adamski, jest bliski wiekowi biblijnego bohatera, którego jego bracia wtrącili do studni. Może dlatego jest mu łatwiej, tak jasno, bezpretensjonalnie i szczerze wejść naturalnie w graną postać. Nie nadużywa środków wyrazu, jest stonowany, spokojny, skupiony. Czasem uśmiecha się z dziecięca naiwnością okraszoną odrobiną ironii, niemniej z ufnością i wiarą, że ludzie w sumie są dobrzy, i, że jest ktoś, kto czuwa żeby wszystko co dzieje się nawet złego, prowadziło jednak ku dobremu. Dojrzalsi aktorsko Monika Adamiec, Aneta Adamska, Paweł Sroka i Maciej Szukała dyskretnie są jego partnerami, tłem lub na wzór starogreckiego chóru komentują zdarzenia.

Zbliżoną funkcję i równie wyciszenie pełni scenografia Anety Adamskiej i Pawła Sroki, prosta, pełna ukrytych symboli. Rozrzucony na scenie piasek, kije, zależnie od użycia pełnią role, od obronnych, po tworzenie elementów plastycznie oddających studnię, więzienie i dwór faraona. Jest jeszcze kilka lampionów, chusty i kilka kielichów, i to wszystko.

Kończy spektakl symboliczne przełamanie się z widzami chlebowym plackiem, odwiecznym pokarmem ludzi. Może znak, że ostatnia scena, w której Józef z braćmi, kiedy już wszystko sobie wybaczyli i świętują spotkanie po latach, nie do końca jest teatrem? Trwa on nadal, albo jest to już rzeczywistość...

Z ciekawością obejrzałbym spektakl Adamskiej kiedy będzie schodził ze sceny. Kiedy będzie formą już zastygłą. Kiedy nic już nie będzie w nim dopowiadane. Kiedy będzie formą krańcowo i ostatecznie dojrzałą. Niektóre z moich spostrzeżeń wynikają z tego co dostrzegłem, ale są i takie, które są skutkiem przypuszczeń. Czy trafnych?

Andrzej Piątek
Dziennik Teatralny Rzeszów
12 października 2015

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia