Mistrz, prorok, szarlatan

Jerzy Grotowski

Anna Wendzikowska, dziennikarka z aktorskim wykształceniem, która ma na swoim koncie wywiady z największymi gwiazdami Hollywood (nota bene: jak ona to robi?): Angeliną Jolie, Johnnym Deppem i Leonardo Di Caprio, do rozmowy z Sigourney Weaver, czyli nieustraszoną Ellen Ripley, w której zagnieździł się "Obcy", przygotowała się rutynowo i na luzie, żeby nie powiedzieć na odwal.

 

Kim naprawdę był legendarny Polak, o którego istnieniu nie miała pojęcia gwiazda TVN? 11 sierpnia mija 87. rocznica urodzin Jerzego Grotowskiego.

- We wtorek, 11 sierpnia, mija 87. rocznica urodzin jednego z najsłynniejszych reżyserów w historii polskiego teatru, Jerzego Grotowskiego
- Wiele osób o legendarnym mistrzu dowiedziało się dopiero za sprawą wpadki dziennikarki TVN, Anny Wendzikowskiej, która przeprowadziła wywiad z Sigourney Weaver
- Z długą brodą, siwymi włosami i w ciężkich okularach Grotowski, Rasputin teatru, hipnotyzował swoich aktorów, współpracowników, a wreszcie widza
- W latach 70. Grotowski skłaniał się do kultury czynnej, która bardziej przypominała performatywny trening niż tradycyjny teatr. Szalony prorok rozkochiwał w sobie ludzi. "Mówił do nas, stojąc na głowie", "Nie spaliśmy po kilka nocy" - mówili jego aktorzy
- Po stanie wojennym Grotowski nie wrócił już do kraju. Odprawiał rytuały, nazywane stażami, prowadził teatr bez teatru. Ostatnie lata jego życia są owiane tajemnicą

"Wiesz, kto to był Grotowski?", zapytała Sigourney Weaver w wywiadzie w 2015 r., a Anna Wendzikowska przyznała się do swojej niewiedzy, co nawet w oczach hejterów powinno dawać jej taryfę ulgową. Żaden wstyd uznać swoje braki w obyciu, wiedzy i wykształceniu. Zwłaszcza że wpadka Wendzikowskiej, oprócz uciechy dla maluczkich i okazji do typowo polskiej satysfakcji z potknięć bliźnich, przyniosła dużo dobrego.

 

Jeśli choćby co dziesiąta osoba, która też nie znała nazwiska największego eksperymentatora i reformatora dwudziestowiecznego polskiego i światowego teatru, wpisała jego nazwisko w wyszukiwarkę Wikipedii albo zobaczyła na YouTubie film dokumentalny "Próba portretu", nakręcony po śmierci artysty w 1999 r., Polska jest bogatsza o wiedzę o jednym ze swoich najwybitniejszych rodaków, cenionych w Ameryce, Francji i Włoszech daleko bardziej niż nad Wisłą.

Jerzy Grotowski: Rasputin teatru
Jerzemu Grotowskiemu, urodzonemu w 1933 r. w Rzeszowie, absolwentowi wydziału aktorskiego krakowskiej PWST i reżyserii w moskiewskim Państwowym Instytucie Sztuki Teatralnej, zawdzięczamy bowiem koncepcję teatru ubogiego. Odartego ze spektakularnej scenografii, nastrojowej muzyki, gry świateł. Rozsadzającego mury teatru, upodabniającego spektakl do liturgii, przemieniającego aktora w kapłana. Zredukowanego do misterium, przeżycia, wymiany energii, która działa na linii aktor – widz i znosi barierę między sceną a widownią.

Z długą brodą, siwymi włosami i w ciężkich okularach Grotowski, Rasputin teatru, hipnotyzował swoich aktorów, współpracowników, a wreszcie widza, o którym mówił zawsze w liczbie pojedynczej, bo jego marzeniem było granie dla jednego tylko człowieka. Teatr ubogi, w którym aktor i widz dochodzili do krańców samych siebie, poznawali siebie do głębi i pozwali rozbłysnąć "człowiekowi świetlistemu", jak mówił Grotowski, zrealizował się w najwybitniejszych przedstawieniach artysty na deskach Teatru Laboratorium 13 Rzędów w Opolu i Teatru Laboratorium we Wrocławiu w latach 60.

Po "Dziadach" Mickiewicza z 1961 r., "Kordianie" Słowackiego z 1962, "Akropolis" Wyspiańskiego oraz "Tragicznych dziejach Doktora Fausta" Marlowe'a z 1963, w latach 70. Grotowski skłaniał się do kultury czynnej, która bardziej przypominała performatywny trening niż tradycyjny teatr. "Mówił do nas, stojąc na głowie", "Nie spaliśmy po kilka nocy", "Chciał, żebyśmy poznali granice swojego ciała, uwolnili się od niego, byli sobą prawdziwie", opowiadają jego aktorzy w filmie "Próba portretu".

Z dokumentu wyłania się portret szalonego proroka, religijnego guru, coacha hipnotyzera, który rozkochiwał w sobie ludzi, tak jak sam fascynował się hinduską duchowością, rosyjską mistyką, archaicznymi technikami rytuałami Bieszczad, Haiti i Meksyku. "Jego interesowało życie, człowiek. Teatr to był tylko początek", mówiła Maja Komorowska, która pracowała w Teatrze Laboratorium.

Po stanie wojennym Grotowski nie wrócił już do kraju. Mieszkał w Ameryce, gdzie witano go jak mistrza, a w 1985 r. osiadł w toskańskiej Pontederze. Setki młodych ludzi z całego świata ściągały do niego, mistycznego przywódcy, który w Workcenter of Jerzy Grotowski and Thomas Richards (ostatni współpracownik i spadkobierca Grotowskiego) odprawiał rytuały, nazywane stażami, prowadził teatr bez teatru.

Jego ostatnia koncepcja sztukę uznawała za wehikuł, który miał przenieść jego pasażerów w wyższy wymiar. W 1997, na dwa lata przed śmiercią, Grotowski został profesorem w specjalnie dla niego otwartej katedrze Antropologii Teatru w Collège de France, jako drugi Polak w historii po Adamie Mickiewiczu. Ostatnie lata wieszcza XX wieku, lata walki z białaczką, są owiane tajemnicą. Tak jak on, który nawoływał do autentyczności, wydaje nam się postacią z innej epoki, z baśni, z mitu, który sam stworzył.

"Szukał teatru, który by nie był teatrem. Szukał aktora, który by nie był aktorem. Szukał widza, który by nie był widzem. Szukał niemożliwego", mówią jego uczniowie.

Anna Konieczyńska
Onet.Kultura
12 sierpnia 2020
Portrety
Jerzy Grotowski

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia