Mistrz puenty i gorzki humorysta
"Mrożek w odsłonach. 39 opowieści z różnych miejsc i czasów" - aut. Praca zbiorowa - Wydawnictwo LiterackiePozostał w pamięci milionów czytelników, widzów, przyjaciół, a może przede wszystkim tych, którzy mieli szczęście z nim współpracować. I właśnie okruchy z ich pamięci zawiera najnowsza książka "Mrożek w odsłonach" wydana przez Wydawnictwo Literackie - pisze Jolanta Ciosek w dzienniku Polskim.
Nie znosił Krupniczej 22, gdzie przyszło mu mieszkać u progu kariery. Nosił przykrótki płaszczyk, wstydził się dziewcząt, gotował makaron z mięsem dla Witolda Gombrowicza, z Gustawem Herlingiem-Grudzińskim spędził sylwestra w Neapolu, z Beckettem pomilczał przy irlandzkiej whisky.
Dbał o wąsy oraz wciąż nowe kapelusiki i czapeczki, bo bardzo marzł w głowę, zaś za pomocą kombinerek rozprawiał się z homarem.
Lubił ruskie pierogi i barszcz, a czerwone wino obowiązkowo pił do kolacji.
"Przekłuwacz baniek absurdu - czytany i grywany pod każdą szerokością geograficzną. Dla nas był przede wszystkim czyścicielem złogów pseudoromantycznego myślenia nad Wisłą. Gorzki humorysta, który ożywił teatr i w którym żyć będzie nadal" - mówił Olgierd Łukaszewicz.
Sławomir Mrożek zmarł ponad rok temu. Pozostał w pamięci czytelników, widzów, przyjaciół, a może przede wszystkim tych, którzy mieli szczęście z nim współpracować. I właśnie okruchy z ich pamięci zawiera najnowsza książka "Mrożek w odsłonach" wydana przez Wydawnictwo Literackie, która dziś trafia do rąk czytelników.
To 39 opowieści z różnych miejsc i czasów. Opowieści bardzo osobistych, świadczących o wyjątkowości a zarazem zwyczajności Mrożka jako pisarza i człowieka.
Kraków to miejsce szczególne w biografii Sławomira Mrożka, wybitnego dramaturga, rysownika, publicysty. Często, choć nie był człowiekiem sentymentalnym, wspominał go, bo przecież tutaj zaczęło się dla niego tak wiele.
Tutaj, w mieście "Dziennika Polskiego", "Przekroju", z którymi współpracował, mieście Piwnicy pod Baranami, Jamy Michalika i znakomitych twórców. Tu, gdzie rodziły się wspaniałe przyjaźnie, jak z Leszkiem Herdegenem, Janem Błońskim czy Stanisławem Lemem, chciał spędzić jesień życia.
Stąd wyjeżdżał, dusząc się w gomułkowskim socjalizmie, tutaj wracał z Susaną, swoją drugą żoną. Nie pozostał jednak na stałe. Wybrał inaczej. Zamieszkał w Nicei, "bo tam klimat lepszy na stare lata". Po udarze znalazł się w świecie, w którym, jak sam pisał, "wszystko było splątane i bezładne, w miejscu, gdzie spotworniałe przedmioty nie dały się zatrzymać".
Nam, tu, w Krakowie, dane było w ostatnim czasie spotykać pisarza, choćby podczas wręczenia mu nagrody Ecce Homo. Miał wrócić raz jeszcze, na premierę swej ostatniej sztuki "Karnawał, czyli pierwsza żona Adama", zrealizowanej w Teatrze im. J. Słowackiego. Nie zdążył. W pierwszą rocznicę śmierci powraca za to we wspomnieniach przyjaciół, znajomych, współpracowników. Owe wspomnienia pozwalają nam poznać nieco inną twarz Mrożka, może mniej znaną, a może skrywaną. Czy pozwolą nam odpowiedzieć na pytanie: kim naprawdę był? Może rację ma Bronisław Maj, krakowski poeta pisząc: "Obroną przed nudą i trwogą, oswojeniem i przezwyciężeniem pospolitej grozy istnienia była dla niego swoista teatralizacja życia. Chorobliwie nieśmiały, zakompleksiony, chował się za groteskową maską, za inscenizacją, za rolą. Tak jak aktor na scenie uzyskiwał przez to w miarę bezpieczny dystans, pozwalający przeżyć. Bo jego świat bolał, ranił, przerażał(...) Reżyserowanie tak zwanego życia dawało złudne poczucie, że się może nad tym wszystkim panuje".
Pomagał mu w tym zapewne humor i dowcip. Tak w tekstach, jak i w życiu, podczas rozmów, nierzadko sprowadzanych przez pisarza do zaledwie dwóch słów. Ale puenta, nawet ta jednowyrazowa, zawsze miała Mrożkowy styl i humor.
Do tego stopnia nie lubił mówić ten "milczek nad milczkami", że zamiast odpowiadać na pytanie "Co słychać" spokojnie wyciągał z portfela karteczkę z odpowiedzią: "Po staremu" - wspominał Adam Włodek, mąż Wisławy Szymborskiej.
Ale, jak pisze Bronisław Maj, milczenie w towarzystwie Mrożka, było swoistym zaszczytem. "O czym to myśmy nie milczeli! O perfidii i niegodziwości kobiet, o powszechnym triumfie kretynizmu, o niepokojąco wysokim prawdopodobieństwie śmierci i wielu jeszcze innych równie fundamentalnych sprawach".
Zdarzało się, że bywał obcesowy, wręcz niegrzeczny - podobno bardzo rzadko - szczególnie, gdy ktoś go wkurzył swoją głupotą. Taką historię wspomina Bartosz Szydłowski, dyrektor Teatru Łaźnia Nowa, który organizował urodziny mistrza. Tam właśnie wybuchła słynna afera z dziennikarką z Berlina. "Uparła się na wywiad, na który Mrożek nie miał ochoty.
Zadała jednak pierwsze pytanie, niewiarygodnie banalne: Co pan czuje, gdy siada pan każdego ranka nad białą kartką papieru? A on na to: Niech mnie pani pocałuje.... I wyszedł.
Tak skończył się wywiad", bo Mrożek nie znosił banału, minoderii, przemądrzalstwa i w takich sytuacjach potrafił być mało przyjemny. Może ten ból świata powodował jego emocjonalne rozedrganie w życiowych relacjach z przyjaciółmi, o którym pisze Tadeusz Nyczek: "Nagle, z wielkich przyjaźni przechodził do niepojętych nienawiści". "Mizantrop, milczek, nudziarz... nie ma chyba wad, których nie przypisywano by Mrożkowi. Ja zapamiętałam go jako mężczyznę o figlarnym uśmiechu i oczach skrzących się inteligencją, ciekawego świata i ludzi, obdarzonego znakomitą, rzadko spotykaną pamięcią, prawdziwie zainteresowanego wszystkim, co ludzkie; mężczyznę, z którym można było się śmiać, i z którym łatwo się było porozumieć, jeśli tylko zaakceptowało się, że rozmowa może czasem oznaczać porozumienie bez słów.
Nie należał do amatorów tego, co po angielsku nazywa się small talk; rozmowy o niczym nie były w jego stylu. Właśnie dlatego tak kochamy jego cudownie zwięzłe teksty, których sarkastyczny dowcip trafia w sedno przy każdej kolejne lekturze" - wspomina Vera Michalska-Hoffmann, właścicielka wydawnictwa Noir sur Blanc i Wydawnictwa Literackiego, mających od lat wyłączność na wydawanie dzieł autora "Emigrantów".
Są też w tej książce opowieści bardziej znane, o słynnych loteryjkach u Wisławy Szymborskiej, niemych obiadach w "Guliwierze" na Brackiej, o pani Loli z Krupniczej, o kontaktach z Gombrowiczem, o szalonym Festiwalu, który na 70. urodziny pisarza urządził mu Józef Opalski, o tangu tańczonym przez mistrza na Rynku wraz z tysiącami krakowian, o londyńskim skandalu.
Poznajemy też Mrożka "patologicznego" skąpca, skandalistę, histeryka o wrażliwości motyla... Są wreszcie wspomnienia z pierwszego i zarazem ostatniego szefowania jury podczas Festiwalu Polskich Sztuk Współczesnych "R@port" w Gdyni, które pozwoliły pisarzowi poznać współczesny polski teatr i przeżyć szok.
A czy wyobrażają sobie Państwo Sławomira Mrożka, któremu ostrą reprymendę urządza Krystyna Janda? To było w Spoleto, we Włoszech, a zabawnie opowiada tę historię Jerzy Stuhr, którego syn Maciej uratował z kolei Susanę Mrożek od spłonięcia żywcem.
"Mrożka w odsłonach" czyta się znakomicie mając też dużą frajdę podczas oglądania dziesiątków zdjęć, wielu nieznanych. Książka, obejmująca perspektywę dojrzałych lat Mrożka, mieni się wieloma obliczami pisarza. A co najważniejsze, wspomnienia o nim są niekonwencjonalne, barwne i jednocześnie bez lukru, patetycznych uniesień. Tego zapewne nie zniósłby sam Mrożek. Jest w nich sporo żartu, dowcipu, ale też krytycyzmu wobec człowieka, na którego wielkość składały się również jego słabości. A jednak, mimo tylu "odsłon", nadal pozostanie dla nas wielką tajemnicą. ***
O spotkaniach ze Sławomirem Mrożkiem opowiadają m.in.: Maciej Englert, Ludwik Flaszen, Rita Gombrowicz, Antoni Libera, Marta Lipińska, Bronisław Maj, Janusz Majewski, Jan Nowicki, Tadeusz Nyczek, Joanna Olczak- -Ronikier, Wojciech Plewiński, Romana Próchnicka-Vogler, Wojciech Pszoniak, Kazimierz Wiśniak i Anna Zaremba- -Michalska, szefowa Wydawnictwa Literackiego. 39 osób przywołuje w pamięci chwile spędzone z dramaturgiem, najczęściej zdobiąc wspomnienia anegdotą, żartem, dowcipem czy zabawnym zdarzeniem.