Młoda 95-latka
"Sceny niemalże małżeńskie..." - reż. Andrzej Poniedzielski - Teatr Ateneum, WarszawaByła gwiazdą kabaretu, tancerką, aktorką, pisarką i felietonistką. Zmarła w ubiegłym roku. Teraz błyskotliwe poczucie humoru Stefanii Grodzieńskiej przypomni Grażyna Barszczewska w autorskim spektaklu "Sceny niemalże małżeńskie...". Premiera w piątek w warszawskim Teatrze Ateneum
Biografia Stefanii Grodzieńskiej byłaby świetnym materiałem na film, a może nawet serial. Urodziła się w 1914 roku w Łodzi. Zachwycona „Jeziorem łabędzim” w wieku trzech lat postanowiła zostać tancerką. Do szkoły baletowej chodziła w Berlinie, gdzie przeniosła się jej rodzina. W Warszawie karierę zaczynała, jako girlaska w Teatrze Cyganeria. Potem grała w Kameralnym i Syrenie. Po wojnie pracowała w Polskim Radiu, publikowała felietony w „Szpilkach”, pisała monologi i skecze.
— Nasza znajomość trwała wiele lat. Zdarzało mi się wykorzystywać teksty pani Stefanii na scenie, a nawet za zgodą autorki dokonywać w nich małych poprawek — mówi Grażyna Barszczewska i dodaje, że idea spektaklu opartego na biografii i twórczości Grodzieńskiej długo w niej dojrzewała. — Scenariusz pisałam półtora roku, przeczytałam wszystkie jej książki, zgłębiałam życiorys. Z fragmentów felietonów układałam dialogi, wplatałam elementy biografii. W finale powstał tekst wielkości encyklopedii. Pod koniec pracy zwierzyłam się ze swoich planów pani Stefanii. Zareagowała pozytywnie, co dodatkowo zachęciło mnie do pracy. Potem konsultowałam z nią pierwsze pomysły inscenizacyjne i zapraszałam na premierę. Myślę, że będzie z nami...
W czym tkwi największy urok i siła tekstów Grodzieńskiej? Zdaniem Barszczewskiej, w poczuciu humoru. — Pani Stefania pozostała młoda duchem, nawet gdy skończyła 95 lat — dodaje aktorka. — Była niezwykle tolerancyjna. Miała otwarty umysł. Potrafiła doskonale wyławiać i obśmiewać absurdy rzeczywistości, ale robiła to z uśmiechem i sympatią dla drugiego człowieka.
Po śmierci Stefanii Grodzieńskiej Grażyna Barszczewska utrzymuje bliski kontakt z jej rodziną, zwłaszcza córką Joanną. Ona udostępniła aktorce zdjęcia i teksty z prywatnego archiwum. Ale tylko część opasłego scenariusza i zebranych materiałów wykorzystana zostanie w spektaklu. Obok tekstów Grodzieńskiej usłyszymy piosenki jej męża, Jerzego Jurandota oraz dwa wiersze Andrzeja Poniedzielskiego. Będzie sporo abstrakcyjnego żartu, pure-nonsensu, groteski, ale także momentów lirycznych, skłaniających do refleksji. Barszczewska przyznaje, że chce, by spektakl łączył tradycję kabaretu literackiego z opowieścią teatralną. Całość ułoży się w historię o kobiecie i mężczyźnie oraz odwiecznej walce płci. Aktorce partnerować będzie Grzegorz Damięcki.
— Cieszę się, że ten spektakl powstaje w Ateneum, bo byłam z tą sceną związana przez dziesięć ważnych dla mnie lat. — mówi Grażyna Barszczewska. — Scena na Dole kojarzy się z dobrą, inteligentną rozrywką. Mam nadzieję, że nie zabraknie jej podczas naszego spektaklu.