Młodość, wiedza i odwaga
"Faust" - reż. Karolina Sofulak - Teatr Wielki w Poznaniu"Faust" Charlesa Gounoda w wizji reżyserki Karoliny Sofulak to spójna opowieść o odwadze, ideach humanistycznych, tolerancji, które zawsze stoją w kontrze do życiowej pustki i bierności.
Pięcioaktowe dzieło Gounoda aż prosi się o szarżę reżyserską, o mnożenie pomysłów skłaniających publiczność do snucia licznych interpretacji i szerokich dyskusji, które mam wrażenie rzadko kiedy wychodzą poza proste banały o współczesnym teatrze operowym. Sofulak mądrze stoi przy swojej wizji. Ta ani nie przeszkadza muzycznej warstwie dzieła, ani nie odtwarza bezrefleksyjnie XIX-wiecznej estetyki. Jej "Faust" pogodzi zarówno szukających w operze "klasyki", jak i tych, którzy pragną dostrzec w dawnych dziełach współczesnego odbicia rzeczywistości.
W otwierającym operę akcie widzimy Fausta (Sehoon Moon) w swojej pracowni. Ściany renesansowej komnaty pokryte są tajemniczymi zapiskami i wykresami. Ascetyczny, prosty pierwszy plan zawiera wszystko to, co zgodnie z naszymi wyobrażeniami powinno znajdować się w miejscu pracy naukowca: biurko, biblioteczka, łóżko. Naukowiec w podeszłym wieku czuje, że zgłębienie najdalszych tajników wiedzy to za mało, wszak nie zaznał nigdy smaku miłości. Niczym szekspirowski Hamlet chwyta w dłoń czaszkę. Podobnie jak on, pełen rozterek, zastanawia się nad życiowymi wyborami, które sprawiają, że ludzka egzystencja jest pełna lub nie - Faust pragnie śmierci lub młodości.
Wezwany przez naukowca jako ostatnia deska ratunku Mefistofeles (Rafał Korpik) daje mu młodość i miłość. W wizji Fausta pojawia się piękna Małgorzata i odtąd staje się celem jego życia. Kierowany piekielnymi mocami powrót do młodości staje się jednocześnie powrotem do przyszłości. Zmiana scenografii przenosi nas do świata współczesnego. Przed nami otwiera się siłownia - kuźnia młodych, pięknych ciał. W rzeczywistości miejsce dla takich samych naiwniaków jak komnata dla renesansowego Fausta. Ślepa wiara zarówno w ciało, jak i umysł w efekcie może dać tak samo opłakane skutki. Faust w kolejnych aktach mierzy się z pustkami współczesności.
W operze Gounoda równie istotną postacią, co tytułowa jest postać Małgorzaty. W wizji Sofulak Małgorzata (Monika Mych-Nowicka) to zwykła, skromna dziewczyna. W pierwszych scenach widzimy ją, gdy odrzuca nazbyt śmiałe zaloty Fausta. Na tle biernej, miejskiej społeczności Małgorzata okazuje się osobą poszukującą, aktywną, empatyczną. Jej relacje z pozostałymi bohaterami (szczególnie z Valentinem i Siébelem) zawsze są pogłębione.
Trzeba przyznać, że w poznańskim Teatrze Wielkim dawno nie było reżysera o tak ciekawej, spójnej wizji. Sofulak wykazała się ogromną wiedzą i intuicją. W libretcie Julesa Barbiera i Michaela Carré odnalazła wszelkie niezgrabności i dłużyzny (a jest ich wiele) i przy pomocy scenografii, świateł oraz gry aktorskiej wypełniła operę nowymi jakościami. Częste zmiany scenografii nie były pustym fajerwerkiem mającym odwrócić uwagę widza od niezręczności tekstu, a współtworzyły kolejne plany opowieści, dzięki której bohaterowie nabierali pełni. Zmysł dramaturgiczny oraz duża zdolność w kreowaniu scen zbiorowych sprawiły, że spektakl nie nużył, a jednocześnie nie przytłaczał chaosem i przypadkiem. Reżyserka nie dała się skusić łatwym przepychem i przesytem środków, które z tak chwytliwej opery z pewnością łatwo wydobyć.
Świadomość zalet i wad "Fausta" sprawiła także, że w tym spektaklu idealnie zagrały ze sobą muzyka i dramat. Orkiestra Teatru Wielkiego pod batutą Gabriela Chmury wypadła doskonale. Muzyczna inwencja kompozytora, różnorodność emocji kryjąca się w melodiach kolejnych numerów nie przerosła muzyków. Duże uznanie należy się także chórowi, który z lekkością i finezją poradził sobie z niełatwą przecież partyturą. Największy ciężar musieli jednak udźwignąć soliści. Liczne, bardzo wymagające technicznie arie premierowi śpiewacy wykonali z ogromnym uczuciem i muzyczną dojrzałością. Zachwycili wszyscy, jednak najbardziej urzekł mnie Sehoon Moon (piękna, jasna barwa, sceniczny wdzięk i naturalność!) oraz Monika Mych-Nowicka, która musiała się zmierzyć z arcytrudnymi ariami i kolejny raz udowodniła, że jest artystką, która mądrze pokierowana, zawsze błyszczy na scenie.