Młodzi grają tango

"Tango laboratorium" - reż: M. Górnicka - Laboratorium Dramatu Warszawa

Warszawskie Laboratorium Dramatu na dobry początek kwietnia bierze pod lupę tango argentyńskie. Młodzi twórcy, sięgając do korzeni muzyki i tańca tanga, wydobywają wpisane w jego charakter porywy namiętności, dręczące tęsknoty, miłości, żądze i rozstania, by przenieść je na scenę i zaprezentować w formie recitalu.

Trójkątnie skomponowaną przestrzeń sceniczną, gdzie jedną z ukośnych linii wyznacza gęsto porozwieszany srebrny włos anielski, wypełniają niepowtarzalne dźwięki bandoneonu, akordeonu, pianina, skrzypiec i kontrabasu. Elegancja czarnych strojów wykonawców wytwornie łączy się z czerwienią kilku elementów dekoracji i ust wokalistki oraz z kolorowymi refleksami mieniących się, wspominanych już srebrnych nitek.

W kameralnej przestrzeni Sceny Laboratorium Dramatu stwarza się atmosfera przedmieść Buenos Aires XX wieku. Marta Górnicka, zarówno reżyserka spektaklu, jak i jego wokalistka, z pasją kreuje na oczach widzów świat, w którym tango jest ucieczką od codzienności, pulsem tętniącego życia, wyrazem najskrytszych zakamarków ludzkiej duszy. W śpiewanych utworach stolica Argentyny nie jest tylko tłem opowieści, ale staje się jej równoprawnym bohaterem. Obraz południowoamerykańskiego miasta, który się rysuje w tekstach piosenek, tłumaczonych przez Jacka Dehnela, przypomina nieco Paryż z opisów zawartych w „Ojcu Goriot” Balzaca. Mimo sporadycznych komunałów, które gdzieś tam wkradły się w niektóre sformułowania Dehnela, poecie zawdzięczamy wysoki poziom literacki wieczoru. Takich tekstów piosenek współcześnie już nie ma.

Buenos Aires z „Tango Laboratorium” jest miastem nędzy, zepsucia, prawdziwej miłości, zdrady i wyrachowania. Spotkasz tu zakochanych, szaleńców i stęsknionych. Miniesz żebraków, bogaczy, którzy biednych mają za nic oraz hojnych, którzy dadzą więcej niż mają. Będziesz się przeciskał w tłumie pędzących na oślep, obijał o młodych rzucających się w życie jak w ogień, ocierał o radość, melancholię, żywioł i śmierć. Być może dostrzeżesz czas, który stąpa ulicami w rytmie gasnących latarni…

Muzycy rozmieszczeni są na całej scenie. Nie mogłoby być inaczej w przedstawieniu, gdzie muzyka tanga odgrywa – jeśli nie pierwszoplanową – to jedną z głównych ról. Niestety, brakuje aktywności instrumentalistów w momentach, w których nic nie grają. Ich znudzone tudzież całkowicie nieobecne twarze podczas namiętnych, wylewnych interpretacji piosenek Marty Górnickiej dezintegrują całość i wybijają ze zbudowanej iluzji.

Czuć wyraźnie, jak bliskie sercu wokalistki jest tango. Górnicka przybiera rozmaite twarze w poszczególnych piosenkach. Kokietuje, jest sentymentalna, zadziorna, zepsuta i uwodzicielska. Jest wariatką, filozofem, zdradzoną kobietą. Śpiewa całą sobą i dokładnie wie, o czym śpiewa. Rozumie treść, odczuwa emocje. Od czasu do czasu można też zauważyć na jej policzkach pojedyncze, nieproszone łezki… Prawdziwe.

Anna Popis
Dziennik Teatralny Warszawa
8 kwietnia 2009

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia