Młodzi pragną burzyć, czyli kryzys wieku średniego

"Dziady" - reż. K. Babicki - Teatr Śląski w Katowicach

Każda kolejna inscenizacja Dziadów Adama Mickiewicza staje się pretekstem do krytycznej refleksji nad współczesnością. Romantyczny poeta nasycił swój tekst treściami tak szczególnymi, a zarazem tak uniwersalnymi, że do dziś pozostają one aktualne i wpływają na nasze postrzeganie rzeczywistości

Jednym z istotnych elementów utworu, wpływających na jego interpretację jest kompozycja. Jak pisze Wiktor Weintraub, fakt, że Mickiewicz nadał całości Dziadów podtytuł poema rozszerza warstwę znaczeniową tekstu. Badacz tłumaczy ten podtytuł jako „większy utwór poetycki”, zatem nie dramat!(1) Istotnie- kompozycja Dziadów nie ma nic wspólnego z tradycyjnym dramatem. Brak tutaj jedności akcji, niektóre ze scen nie są bezpośrednio związane z sytuacją bohatera, w całości występują elementy liryczne, a Dziady część trzecia Ustęp są partią „nic wspólnego ze strukturą dramatyczną nie mającą”.(2) Jak w takiej sytuacji poradzić sobie z wystawieniem tego utworu na scenie?

Reżyser Krzysztof Babicki stanął przed tym dylematem po raz drugi. Dokładnie dekadę temu wyreżyserował on Dziady w Teatrze im. Juliusza Osterwy w Lublinie. Babicki to reżyser w którego twórczości bardzo ważną rolę odegrała polska literatura romantyczna. Jednym z jego najwcześniejszych spektakli był Kordian Juliusza Słowackiego. We wszystkich inscenizacjach tekstów romantycznych podkreślał on znaczenie myśli historiozoficznej, w której ludzkie losy wyraźnie związane są z historią. Zwracał także uwagę na sferę metafizyczną utworów.

Owocem kolejnej refleksji Krzysztofa Babickiego nad tekstem Mickiewicza, jest spektakl Dziady, którego premiera odbyła się 5. lutego 2011r. w Teatrze Wyspiańskiego w Katowicach.

W tej inscenizacji rolę Guślarza i Księdza Piotra zagrał Andrzej Warcaba, Gustawa-Konrada Grzegorz Przybył, z trudną rolą Pani Rollinsonowej zmierzyła się Violetta Smolińska a Senatora zagrał Wiesław Sławik.

Muzykę do spektaklu skomponował Marek Kuczyński, kompozytor, który współpracuje od lat z reżyserem, autor nagrodzonej w 2001 roku Złotą Maską muzyki do spektaklu Wyzwolenie Stanisława Wyspiańskiego, muzyk tworzący w wielu stylach- poprzez jazz do muzyki elektronicznej.(3) Dwukondygnacyjna i ascetyczna scenografia jest autorstwa pana Marka Brauna, który również współpracował wcześniej z Babickim.

Podstawowym problemem przy scenicznej adaptacji Dziadów jest dokonanie niezbędnych skróceń tekstu. Katowicki spektakl do pewnego stopnia zachowuje chronologię zaprojektowaną przez Mickiewicza. Oglądamy kolejno Dziady II, IV, III. Reżyser zrezygnował z wprowadzania na scenę części I, ballady Upiór, oraz całego Ustępu. Dzięki temu spektakl spięty jest klamrą obrzędu dziadów. Na scenie zabrakło także Widzenia Ewy.

Reżyser postanowił wprowadzić kilka innowacji, mających przybliżyć ten „wiekowy” już nieco dramat młodej publiczności, a zarazem podkreślić ponadczasowy wymiar dzieła. Głównym zabiegiem służącym temu celowi jest uwspółcześnienie kostiumów. Na scenie widzimy postacie występujące w kostiumach z dzisiejszych czasów. Także postawy ludzkie i kreacje aktorów, są na wskroś współczesne.

Bardzo ciekawym rozwiązaniem scenicznym jest wprowadzenie obrzędu dziadów w przestrzeń przytułku dla bezdomnych. Zamiast unickiej kaplicy widzimy na scenie rzędy łóżek, na których przebywają ludzie będący na marginesie społeczeństwa, opuszczeni i odrzuceni.

Adam Mickiewicz we wprowadzeniu do wydania francuskiego zasugerował trzy elementy jednoczące dzieło: tytuł, czyli jedność rytuału, wiara we wpływ świata niewidzialnego oraz „tajemnicza postać”(4). U Babickiego tych elementów pojawia się znacznie więcej. Jednym z ważniejszych jest połączenie postaci Guślarza i Księdza Piotra poprzez obsadzenie w obu rolach jednego aktora. Innym- mniej wyraźnym- jest pierścień. U Mickiewicza zwracamy na niego uwagę dopiero w końcówce III części, kiedy Konrad prowadzony jest na przesłuchanie. W katowickim spektaklu pojawia się on już na początku: Widmo ściąga go z palca Pasterki, potem pierścień towarzyszy Pustelnikowi- Gustawowi, aż wreszcie, przez ręce księdza Piotra/Guślarza trafia do rąk Kobiety. (W roli Pasterki i Kobiety wystąpiła pani Natalia Jesionowska).

Na uwagę zasługuje specyficzne połączenie postaci Guślarza i księdza Piotra. Charyzmat osób pośredniczących między światami, w których odbija się ziemskość i nieziemskość, został scalony, przez co jeden aktor musiał udźwignąć ciężar tego pośrednictwa. Trzeba przyznać, że zrobił to bardzo umiejętnie. Zarówno Guślarz, jak i ksiądz Piotr, jawią się nam jako wewnętrznie przemienieni, częściowo nieobecni, a jednocześnie bardzo konkretni.

Efekt ten, co zdumiewające, został wywołany przy użyciu zupełnie różnych środków ekspresji. Guślarz operuje gestem szerokim, widać w nim pewną nerwowość, przeradzającą się momentami w szał. Kiedy wypowiada kwestię: „Czy widzisz Pański krzyż? Nie chciałeś jadła ni napoju? Zostawże nas w spokoju! A kysz, a kysz!”(5) dosłownie ściera się z widmami, prowadzi z nimi walkę woli.

Ksiądz Piotr to postać wyważona i spokojna. Tej postaci aktor nie stara się budować w efektowny sposób. Używa prostych środków, aby pokazać człowieka, który całe życie poświecił służbie Bogu. Jest on pokorny i uniżony. Zgodnie z sugestią reżysera Widzenie jest zagrane w sposób możliwie najprostszy, dzięki czemu widz sam może zinterpretować sobie ten fragment.(6)

Ksiądz Piotr i Guślarz stanowią dwa bieguny kontaktu z sacrum- można by je nazwać oficjalnym i nieoficjalnym. Myślę że bardzo szczęśliwym zabiegiem było obsadzenie w obu tych rolach Andrzeja Warcaby.

Gustaw-Konrad to współczesny inteligent. Nosi niespecjalnie wyróżniające się, wytarte ubrania i glany. Warto dodać, że jest to inteligent dosyć sfrustrowany. Frustracja ta prawdopodobnie jest rysem, wynikającym z wieku aktora, a tym samym koncepcji postaci.

Bardzo kontrowersyjnym zabiegiem katowickich Dziadów jest obsadzenie w tej roli nie młodzieńca- do czego już zdążyliśmy się przyzwyczaić- a mężczyzny dojrzałego. W zupełnie inny sposób pokazuje nam to postawę buntownika. Według reżysera: „młodzi pragną przede wszystkim burzyć, by potem stawiać wszystko od początku”(7). W jego wizji scenicznej bunt Wielkiej Improwizacji wynika z różnorodnych doświadczeń życiowych, przez co jest bardziej wiarygodny.(8)

Ten rys wydaje się przewijać przez cały spektakl. Można to bardzo różnorodnie odbierać. Z jednej strony Konrad- Gustaw, choć niejednokrotnie bezczelny, ironiczny i agresywny nie ma w sobie tej energii, która rzuca się nam w oczy przy lekturze dramatu. Niejednokrotnie aż chciałoby się, aby aktor pokazał więcej i zagrał niektóre rzeczy „mocniej”. Jednak z drugiej strony na scenie widzimy Konrada, który nie pokazuje nam tego, co już o Dziadach wiemy, co wyczytaliśmy, czego nauczyliśmy się w szkole, lecz Konrada wpisanego we współczesność. Zabieg ten bardzo aktualizuje przekaz utworu. Grzegorz Przybył jest w tej roli jednym z nas, człowiekiem naszej kultury, naszego czasu. Warto zwrócić szczególną uwagę na jego kreację w scenie egzorcyzmów. Aktor pokazuje nam opętanie zarówno w sposobie poruszania się, jak i w wewnętrznym rozdarciu. Widzimy na scenie pełzające Zło rozchwiane między pragnieniem totalnego unicestwienia Konrada, a lękiem przed księdzem Piotrem.

Rollinsonowa to postać stawiająca przed grającą ją aktorką szczególne wymagania. Jest kobietą, której nie dane było długo cieszyć się szczęściem rodzinnym. Najpierw utraciła męża, potem syna, którego wcześniej musiała samotnie wychowywać. W tej roli bardzo dobrze sprawdziła się Violetta Smolińska. Reżyser chciał, aby po rozmowie z Senatorem Rollinsonowa była pełna nadziei na uratowanie swojego dziecka. Z racji swojego kalectwa nie widzi ona w jak cyniczny sposób zachowuje się Senator rozmawiając z nią. Ufa mu bezgranicznie, co w konsekwencji doprowadza ją do bezgranicznej rozpaczy. Myślę, że wielu widzom tragiczny krzyk zrozpaczonej matki utkwił w pamięci na bardzo długo.

Pozostaje jeszcze postać Senatora, oryginalnie wykreowana przez Wiesława Sławika. W katowickich Dziadach postać ta została zuniwersalizowana. Nie jest to już tylko typowy carski urzędnik lecz polityk, który przed ciężarem odpowiedzialnych decyzji oraz własnych niespełnionych ambicji, ucieka w alkohol. Pokazuje on jak bardzo niebezpieczna jest władza w rękach osoby sfrustrowanej i cynicznej oraz jak łatwo wykorzystać ją do czynienia zła.

Na szczególną uwagę zasługuje scena Snu Senatora, z którą wielu inscenizatorów dramatu miało problemy. Aktor wykorzystuje w niej całą gamę środków, a w szczególności modulację głosu, która w sposób precyzyjny i niezwykle sugestywny odzwierciedla opowiadaną fazę snu.

W bardzo ciekawy sposób reżyser wprowadził na scenę bohaterów metafizycznych, a w szczególności sługusów Lucyfera. O ile Anioły są ukazane w sposób konwencjonalny i nudny (być może nawiązanie do „szopkowych” aniołów Swinarskiego?), o tyle postacie Diabłów to bardzo dobrze stworzone kreacje. Pomysł, aby Ci sami aktorzy, którzy dręczyli we śnie duszę senatora, grali jego świtę, jest naprawdę wart uznania.

Myślę, że należy dobrze ocenić grę aktorów. Zarówno w ich kreacjach solowych jak i w scenach zbiorowych. Reżyser świetnie radzi sobie z zagospodarowaniem przestrzeni scenicznej i kompozycją sceny. Niestety nie wszystkie elementy spektaklu zasługują na pochwałę.

Bardzo przykre wrażenie sprawiło na mnie wykorzystanie w spektaklu mikrofonów pojemnościowych. O ile rozumiem ten zabieg w scenach odgrywanych na drugim planie, w głębi sceny, o tyle bardzo rozczarował mnie widok tych urządzeń ustawionych przy proscenium. Osobiście nie uważam, żeby Teatr Śląski dysponował sceną tak dużą i widownią tak ogromną, żeby aktorzy musieli posiłkować się tego typu rozwiązaniami technicznym. Zwłaszcza, że często towarzyszyły im nieprzyjemne wrażenia akustyczne. Kiedy Gustaw miał skierowaną głowę w kierunku mikrofonu, był słyszalny (często aż nadto), a kiedy nagle odwracał się w drugą stronę, głos był wyraźnie cichszy. Myślę, że -zwłaszcza w dzisiejszych czasach- teatr powinien być ostoją żywego słowa, przekazywanego naturalnie...

Niemiłe wrażenie zrobiło na mnie także wykorzystanie elementów kiczu w spektaklu. Reżyserowi często zarzuca się zamiłowanie do tego typu „dodatków”.(9) Nie jestem w stanie tego skomentować, bo po prostu nie rozumiem czemu miałoby to służyć. W jakim celu kończyć fantastycznie zrobioną scenę egzorcyzmów, i zarazem pierwszy akt, kiczowatą piosenką?

Nie udało się także spójne wprowadzenie nowej koncepcji głównego bohatera do całości spektaklu. W scenach w więzieniu, w otoczeniu młodych chłopaków, dojrzały Konrad wygląda jakby był ich ojcem. Sprawia to bardzo nieprzyjemne wrażenie, zakłócające odbiór spektaklu. Myślę, że reżyser byłby w stanie w jakiś sposób przekształcić także i tę scenę i dopasować ją do swojej wizji. Widz miałby wtedy wrażenie pełnej spójności inscenizacji.

Krzysztof Babicki wprowadził na scenę „Dziady” w wersji uwspółcześnionej. Nie zrobił tego tylko po to, aby przyciągnąć do teatru młodą widownię, ale aby wprowadzić ten dramat we współczesność, pokazać jego aktualność i wielkość.

Obrzęd dziadów odbywa się w przytułku dla bezdomnych. Być może jest to aluzja do bezdomności duchowej dzisiejszego człowieka. Człowieka, który żyje w biegu, który nie ma czasu na zadanie sobie pytań o własną tożsamość, o to kim jest? Dokąd zmierza?. Według reżysera modelową postacią człowieka zagubionego jest Guślarz.(10) W spektaklu jest to niespełniony malarz, który rozminął się z powołaniem, któremu nie udało się w życiu. Krzysztof Babicki pokazuje nam Dziady z tej właśnie perspektywy. Mówi, że jest to spektakl o ludziach, którym się w życiu nie powiodło. (11) W takim kontekście daje się także odczytać postać Gustawa- Konrada. Jest to przecież niezrozumiany i sfrustrowany inteligent. Człowiek zawiedziony życiem i miłością. W ten dyskurs wpisuje się także Rollinsonowa, jako kobieta, która utraciła wszystko co kochała i nie potrafi poradzić sobie z tą utratą. Senator- paradoksalnie- to także człowiek, któremu się nie udało. Nie udała mu się kariera, nie udało mu się życie. Reżyser Babicki mówi nam, że Dziady to sztuka „o tych, których ominęło ich przeznaczenie”. (12)

W ten sposób kolejny raz sceniczna adaptacja Dziadów wpisuje się w kontekst epoki i próbuje z nią polemizować. Ponadczasowość utworu rysuje się nam tym wyraźniej, że każdy z nas spotyka w swoim życiu takich cynicznych Senatorów, zbuntowanych Konradów, czy zrozpaczone matki. Reżyser bardzo uważnie wsłuchał się w puls dzisiejszych czasów i wydobył z niego treści rezonujące z przekazem dramatu Mickiewicza. Przez umiejętne zarysowanie sylwetek bohaterów i znaczące podkreślenia niektórych ich cech, dał nam błyskotliwą i szczerą diagnozę współczesności.

Bibliografia przedmiotowa:

Kuczyński Marek: Biografia. URL: http://www.kuczynski.art.pl/bio.html> [wersja online z dnia 21 maja 2011].
Leksy Anna i Klimczak Ryszard: Przeszłość jest to dziś, tylko... . URL: http://www.teatry.art.pl/n/czytaj/26937 [wersja online z dnia 21 maja 2011].
Mokrzycka- Pokora Monika: Krzysztof Babicki. URL: <http://www.culture.pl/pl/culture/artykuly/os_babicki_krzysztof [wersja online z dnia 21 maja 2011].
Stefanowska Zofia: Posłowie. W: Mickiewicz Adam: Dziady. Oprac. Stanisław Pigoń. „Książnica”. Katowice 1989.
Weintraub Wiktor: Mickiewicz- mistyczny polityk: i inne studia o poecie. Wyd. Instytut Badań Literackich PAN. Warszawa 1998.

Maciek Omylak
Dla Dziennika Teatralnego
19 listopada 2011

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia