Mniej znaczy więcej
"Scenariusz dla trzech aktorów" - reż. Mikołaj Grabowski - Teatr STUTreść wyprzedza formę - mniema jeden z bohaterów "Scenariusza dla trzech aktorów". Koncepcja ta zdaje się mieć swoje potwierdzenie nie tylko w przekazie samego spektaklu, jak również w jego oprawie. Choć scenografię uznać możemy za minimalistyczną, to jednak nie bez powodu mówi się, że liczy się jakość, nie ilość. Prostota, cechująca wizualny kształt przedstawienia, w żadnym razie nie umniejsza jego wartości; wręcz jeszcze bardziej pozwala wybrzmieć poruszanej problematyce.
Trzy krzesła i stół. Nic więcej, poza samymi aktorami, na scenie się nie pojawi. I całe szczęście, bo dzięki temu dostrzegamy to, co gra tutaj pierwsze skrzypce. A są to oczywiście bohaterowie „dekoracyjni sami w sobie"; trzej artyści, nieudolnie umawiający się na próbę spektaklu. Brak porozumienia natychmiastowo daje się poznać jako pretekst do zaprezentowania widzowi różnych porządków poprzez poszczególne postaci. Symbolizują nam to chociażby wspomniane już wcześniej krzesła, Każde z nich jest inne, każde należy do kogoś, kto także różni się od swoich współtowarzyszy zarówno wizerunkiem, jak i przekonaniami.
Aby dokładniej scharakteryzować tę trójkę, pod uwagę należy wziąć ich stroje, które tak jak w naszym codziennym życiu, potrafią o człowieku wiele powiedzieć. Choć kostiumy i dekoracje w teatrze mogą wydawać się odrębnymi dziedzinami, w rzeczywistości są dopełniającymi się elementami, które tylko wspólnie mogą uzyskać kompletny efekt.
Postać grana przez Mikołaja Grabowskiego, będącego również reżyserem spektaklu, to twórca z profesjonalnym wykształceniem. Koszula, marynarka, eleganckie spodnie i mucha składają się na obraz mężczyzny szykownego oraz godnego zaufania, natomiast zarzucony z nonszalancją szalik otula go dodatkowo aurą artyzmu. Jest przekonany, że tylko poprzez ciężką pracę można stworzyć wartościową sztukę, która powinna być zaplanowana w każdym szczególe. Jako reżyser poczuwa się do obowiązku objęcia kontroli nad wszystkim, co ma wpływ na jej końcowy kształt.
Drugi z bohaterów, wykreowany przez Andrzeja Grabowskiego, jest artystą mogącym pochwalić się talentem niepopartym wykształceniem. Swego rodzaju lekkoduszność tej postaci znajduje swoje odzwierciedlenie w jego odzieniu, na które składają się jasny, flanelowy komplet oraz zamszowe buty. Uważa, że w teatrze możliwe jest wszystko. Istotny jest pomysł, który, jeśli zostanie sprawnie poprowadzony, umożliwi nawet adaptację horoskopu. Reżyser musi przeczuwać, rozumieć i wiedzieć; jeżeli tak jest, poradzi sobie bez wykształcenia.
Ostatni z trzech aktorów, w którego wciela się Jan Peszek, to kompozytor- idealista. Ubrany w koszulę, krawat i swetrową kamizelkę przywołuje na myśl akademika, próbującego przekonać do swoich racji pozostałych. Mimo wykonywanego zawodu, sądzi, że muzyka w sztuce nie jest potrzebna. Uważa, że jest ona jedynie sposobem na zapchanie czasu i wydłużenie spektaklu.
Warto zwrócić uwagę na fakt, że każda z postaci ma na sobie spokojne barwy, przez co żadna z nich nie przykuwa wzroku widza bardziej niż pozostałe. Choć wszyscy reprezentują inne poglądy i pomysły na to, jak powinna wyglądać sztuka, nikt nie jest wyróżniany. Twórcy przedstawiają nam bohaterów jako równych sobie, nie próbując sugerować, który z nich ma rację. Pozostawiają nas z wolną ręką w tym wyborze, ale także pytaniem, czy którykolwiek z nich ją w ogóle ma. Scenariusz dla trzech aktorów jest bowiem swoistym portretem artystów oraz dyskusją o ich miejscu w świecie sztuki. Choć dla spektaklu charakterystyczne są humor i absurd, to bez wątpienia wyłania się z niego pesymistyczny obraz artysty, który nie jest w stanie porozumieć się nawet z własnym otoczeniem. Groteskowa wizja ograniczeń twórczości, z jaką się spotyka, daje nam do zrozumienia, że artysta zawsze będzie jednostką stawianą w opozycji do reszty społeczeństwa.
Ostatnim elementem scenografii, mającym wpływ na jej rozszyfrowanie, jest oświetlenie. Scena, otoczona widzami z trzech stron, znajduje się w centrum sali spowitej półmrokiem. Zarówno poprzez dźwięk, jak i światło, budowane jest napięcie oraz dreszczowy nastrój. Widzowie, siedzący naprzeciwko siebie, nie zawsze mogą się dostrzec. Nierzadko widoczni są jedynie aktorzy, co dodatkowo potęguje przekonanie o ich odosobnieniu od świata, czy nawet samotności, które wynikają nie tyle z braku obecności drugiego człowieka, co z niemożności porozumienia się z nim.
Wizualna oprawa Scenariusza dla trzech aktorów, będąca po części kluczem interpretacyjnym dla całości, oferuje dokładnie tyle, ile odbiorca potrzebuje, omijając szerokim łukiem ryzyko przerostu formy nad treścią. A jeśli z tak umiarkowanej scenografii możemy wyczytać tak wiele, to fakt ten sam w sobie jest oznaką jej jakości.