Moc nienawiści

„Nienawiść" - reż. Paweł Budziński - Teatr Bakałarz w Krakowie

Czasami jest tak, że musi nadejść właściwe miejsce i właściwy czas, żeby powstało coś, co będzie swego rodzaju przełomem w twórczości artystycznej danej grupy czy artysty. Spektakl „Nienawiść" Teatru Bakałarz w reż. Pawła Budzińskiego był tworem, który długo już tkwił w głowie reżysera. Tegoroczny Festiwal Szekspirowski był iskrą, która popchnęła reżysera do jego stworzenia. Powstało widowisko wybitne, które na wspomnianym festiwalu zdobyło aż dwie nagrody (Nagrodę Publiczności oraz najlepszy spektakl sekcji SzekspirOFF) – zdecydowanie zasłużenie.

Po wejściu na salę teatralną, automatycznie ściszamy głos. Światło robocze oświetla scenę i część widowni. Szukamy swych miejsc z pewną dozą niepewności. W tle słychać trzask krzeseł. Cały czas czujnie spogląda na nas czujne oko Doży (Jakub Wierzejski), siedzącego na krześle, na środku sceny. Na proscenium bezszelestnie poruszają się dwie, kolorowe postaci kobiece (Lidia Baściuk i Sarah Kościńska). Siedzimy w milczeniu i obserwujemy, jak młode dziewczyny obchodzą Dożę. Siedząca w rogu, z prawej strony sceny skrzypaczka gra spokojną melodię.

Delikatna, liryczna muzyka skrzypiec wypełnia pomieszczenie. Po chwili słychać dwujęzyczną pieśń. Na horyzoncie, za plecami Doży, wyświetlone są nieruchomo obelżywe słowa, głównie o charakterze rasistowskim. Wyziewa z nich agresja. Z ust dziewcząt płyną natomiast melodyjne, przejmujące słowa „obyś osiągnął szczęście i przyczynę szczęścia", śpiewane niemal osobno do każdego z widzów. Metaforyczne postaci – dobre duchy tego miejsca – przechadzają się wokół widowni, niosąc radosną pieśń. Młody mężczyzna jest mocno zamyślony. Wydaje się, że to właśnie jemu w głowie kłębią się sprzeczne emocje w skrajnych postaciach. Wbite w głowę obelgi przeciwko ulotności szczęścia i spokoju.

Po tym nieco niepokojącym wprowadzeniu, muzyka cichnie. Będzie pojawiać się tylko na chwilę – w bardzo ważnych, dramatycznych momentach, podkreślając je znamiennie. Śpiew będzie miał odtąd charakter jedynie lamentu i zawodzenia z prośbą o litość. Kiedy na scenę zostanie przez Dożę poproszony Antonio (Mieszko Syc) i Bassanio (Bartłomiej Wiktor), a potem wejdzie z marsową miną Shylock (Alan Al-Murtatha) – atmosfera zacznie się zagęszczać.

Akcja „Nienawiści" to jedna scena z „Kupca weneckiego" Szekspira. Nieprawdopodobna spirala nienawiści, która w ostatecznym rozrachunku nie daje Żydowi niemal żadnych praw. Pozornie pomyślny dla niego wyrok szybko zaczyna odwracać się przeciwko niemu, a wszystko zgodne jest z literą prawa. Na to, co dzieje się na scenie, patrzymy w napięciu. Przypomina to oglądanie „Adwokata diabła" w reż. Taylora Hackforda. Nie można oderwać oczu od postaci. Z najwyższą uwagą słucha się słów, bo nie wiadomo, co stanie się za chwilę.

Spektakl Budzińskiego podejmuje niezwykle aktualny temat nienawiści, która w dzisiejszym świecie jest bardzo widoczna i z wydaje się, że z coraz większą mocą wchodzi w stosunki międzyludzkie. Kiedy chcemy odzyskać swoje, stajemy się bezwzględni. Jednak sędzia, który jest tutaj niemal między młotem a kowadłem, odwołuje się do obcości Żyda. Wydaje się, że rasizm każe mu wybronić swojego obywatela i pokazać przybyszowi, gdzie jego miejsce. Chwilowy triumfator za chwilę stanie się poddanym, a na końcu niemal niewolnikiem.

„Nienawiść" to bardzo mocny, świetnie wymyślony i fantastycznie zagrany spektakl. Asceza scenograficzna, proste kostiumy (mężczyźni w garniturach) i przejmująca warstwa muzyczna tworzą niezwykły klimat grozy. Na końcu metaforyczne, kolorowe istoty zostają wyrzucone poza nawias sceny i zmuszone do milczenia. W półmroku zostaje czterech mężczyzn, którzy nagle znajdują się na ringu, ponieważ wokół nich zapala się czerwona linia, tworząca kwadrat. Absurdalny sąd o funt mięsa dłużnika dobiega końca. Widz nie jest bezpieczny i również musi podjąć decyzję. Po zgaśnięciu ostatniego reflektora publiczność długo siedzi w milczeniu. Nikt nie śmie zacząć klaskać. Pokazano nam właśnie czyste zło. Miłość i radość zostały związane i uwięzione. Nie ma dla nich miejsca. Natłok myśli wytrąca ze skupienia. Przecież to tylko teatr – jednak niemal każdy może poczuć się winny.

Premiera krakowska: 21.10.2018

Joanna Marcinkowska
Dziennik Teatralny Kraków
27 października 2018

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...