Moc słowa i języka manipulacji

"Anarchistka" - reż. Tomasz Szczepanek - Teatr Studio w Warszawie

Spektakl "Anarchistka" Davida Mameta inauguruje działalność nowej sceny Teatru Studio - Modelatornii, na której grywane będą niewielkie formy teatralne i reżyserskie debiuty. To pierwsze przedstawienie przygotowane przez Tomasza Szczepanka, konsultanta literackiego Teatru Studio. Czy sprawdzi się również w roli reżysera? Ocenią to widzowie, których zachęcić powinien fakt, iż główne role powierzono znakomitym aktorkom - Jadwidze Jankowskiej-Cieślak i Dorocie Landowskiej.

Bohaterami dramatów Mameta, są zwykle mężczyźni, jednak jego ostatni utwór sceniczny traktuje o kobietach (podobnie zresztą jak "Bostońskie małżeństwo"). Nie ma w nim wulgaryzmów, za to język jest bardziej dynamiczny, słowa, które w ustach bohaterek mają stać się narzędziem władzy, wyraźniejsze. Prapremiera sztuki w reżyserii samego autora, miała miejsce w lutym zeszłego roku na Broadwayu i od razu zdobyła uznanie zarówno publiczności, jak i krytyków.

Na scenie pojawiają się dwie kobiety. Jedna z nich, to Kathy, członkini lewicowego ugrupowania Weather Underground, amerykańskiej radykalnej grupy o ideologii rewolucyjnej, zaliczanej do nurtu nowej lewicy, a wywodzącej się z ruchu studenckiego. Dla przywódców Weather Underground zbrodnia była polityką, a ludzie tylko instrumentami. Głównym motywem działania organizacji, do której należała bohaterka dramatu był sprzeciw wobec interwencji USA w Wietnamie. Teraz odsiaduje dożywocie za zabicie dwóch policjantów podczas nieudanego napadu. Kathy wierzyła w polityczną ideologię hołdującą wolności obyczajowej i politycznej, odrzucającą militaryzm i logikę wojny. Druga z kobiet, to Ann, kuratorka więzienna, która ma zdecydować, czy Kathy Boudin zresocjalizowała się podczas długiego, trzydziestopięcioletniego pobytu w zamknięciu i zasłużyła na zwolnienie warunkowe. Kathy uparcie twierdzi, iż przeszła radykalną przemianę - dziewczyna wychowana w judaizmie, pochodząca z zamożnej rodziny, wykształcona, twierdzi uparcie, iż odkryła Chrystusa. Napisała książkę o swoim nawróceniu i chciałaby ją wydać. Teraz próbuje przekonać Ann, iż odbyła już wystarczającą pokutę i skłonić ją, by wydała o niej pozytywną opinię. Autor tekstu zdaje się pytać: czy zatwardziały przestępca może się zmienić? Czy Kathy Boudin rzeczywiście się "nawróciła"? A może tylko oszukuje wymiar sprawiedliwości i społeczeństwo twierdząc, że stała się nowym człowiekiem? Bohaterki to godne siebie przeciwniczki. Obie elokwentne, posiadające szeroką wiedzę na różnorodne tematy. Dyskutować mogą swobodnie nie tylko po angielsku, ale i posługując się francuskimi zwrotami. Język służy im jako narzędzie manipulacji. "To tekst, który stawia pytania, a nie daje odpowiedzi. Nie będziemy sugerować żadnych rozwiązań. [] Przedstawimy widzom historię, z którą będą musieli się skonfrontować i sami ocenią, która z bohaterek ma rację" - mówi reżyser.

"Anarchistka" jest bez wątpienia spektaklem znakomitego aktorskiego duetu - Doroty Landowskiej i Jadwigi Jankowskiej- Cieślak. Początkowo gra obu artystek jest nieco przerysowana - brak im naturalności w głosie, gestach, wypowiadanych słowach. Ale w miarę rozwoju akcji mam coraz większe wrażenie, że to celowy zabieg - kobiety grają swe role, udają wobec siebie, by w końcu zrezygnować ze swej sztuczności. Ich dyskusja staje się coraz bardziej zajadła, bohaterki przerywają sobie nawzajem, dotykają takich tematów jak wolność sumienia, świadomość, sprawiedliwość. Emocje, zwłaszcza u Ann, biorą górę, ton głosu się zmienia, ukryte lęki, niespełnione pragnienia zaczynają dawać znać o sobie, a wszelkie udawanie staje się bezcelowe. Bohaterka grana przez Jadwigę Jankowską-Cieślak ociera się o śmieszność, uparcie trzymając się schematu - ja kurator, ty więzień, a nad nami sprawiedliwość i prawo - bez ludzkich sentymentów, uczuciowego podejścia do drugiego człowieka. Czy pociąga ją poczucie władzy nad więźniarką? Zapewne. Dramatyzm pomału narasta, choć wciąż wiele wspominanych w rozmowie spraw pozostaje niejasnymi. Starcie dwóch racji, dwóch intelektów przeradza się w starcie dwóch kobiet, wzajemne szukanie słabych punktów i dopiekanie sobie. Grana przez Dorotę Landowską Kathy jest spokojniejsza. Wyraźnie czuje, że pod szarym mundurem kuratorki kryje się strach - przed starością, niespełnieniem, straconymi złudzeniami, brakiem szansy na miłość oraz zazdrość.

Dyskretnie spoglądam na twarze widzów. Mała, kameralna sala, surowa scenografia, szarości, kilka sprzętów na scenie. Jesteśmy przecież w więzieniu. Ciepło, półmrok sprzyja odprężeniu. Dwoje przysypia. Tekst nie jest porywający, nie wstrząsa, akcja bez gwałtownych zwrotów nie przełamuje nieco nużącej atmosfery. To inny rodzaj spektaklu - kameralny, niespieszny, w określonym rytmie; wszystko dzieje się w niewielkiej przestrzeni między dwoma kobietami, a ich relacja nie jest prosta. Obie aktorki są znakomite, doskonale kreślą portrety psychologiczne swoich bohaterek.Na plan pierwszy wysuwają się trudne tematy - człowieczeństwo, wiara, religijność i sprawiedliwa kara, pokuta . Pojawia się refleksja - choćbyś nie wiem kim był, pozostajesz członkiem zbiorowości i zaprzeczanie temu jest bezcelowe .

Jednak wciąż nie daje mi spokoju pytanie: czy Tomasz Szczepanek chciał stworzyć spektakl z myślą polityczną w tle? Przecież Mamet oparł fabularny szkielet dramatu na rzeczywistych wydarzeniach. Ale publiczność nie musi orientować się w historii ruchów terrorystycznych USA. Enigmatyczny komentarz wyświetlany w tle nie wystarcza. Dla mnie - to zdecydowana wada tego spektaklu. I zakończenie - po czyjej stronie opowiada się reżyser? Czy rzeczywiście ocenę pozostawia widzom, niczego nie sugerując?

Anna Czajkowska
Teatr dla Was
8 listopada 2013

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia