Mocny finał trzech lat teatru
Teatr Polski w BydgoszczyGradem nagród na festiwalu w Kaliszu i mocną końcówką sezonu - tak zespół Teatru Polskiego w Bydgoszczy żegna się z publicznością. Żegna się, ponieważ nie wiadomo, w jakim składzie wejdzie w kolejny sezon.
Wiadomo za to, że już nie pod rządami duetu Paweł Wodziński/Bartek Frąckowiak. Przypomnijmy, że konkurs na dyrektora bydgoskiej instytucji, który odbił się szerokim echem w całej Polsce, wygrał Łukasz Gajdzis. Zespół aktorski nie przyjmuje go w Bydgoszczy z otwartymi ramionami.
Tymczasem na Teatr Polski w miniony weekend posypały się nagrody. Podczas 57. Kaliskich Spotkań Teatralnych, najstarszego festiwalu teatralnego w Polsce, jury społeczne nagrodziło bydgoskie aktorki Beatę Bandurską, Magdalenę Celmer, Martynę Peszko, Sonię Roszczuk, Małgorzatę Trofimiuk i Małgorzatę Witkowską, występujące w spektaklu "Żony stanu, dziwki rewolucji, a może i uczone białogłowy" [na zdjęciu], w reżyserii Wiktora Rubina, jak na razie chyba najlepszą propozycją Teatru Polskiego w tym sezonie.
Jurorzy przyznali też indywidualne nagrody Marcie Malikowskiej, Maciejowi Peście, Soni Roszczuk i Janowi Sobolewskiemu za role w spektaklu "Henrietta Lacks" w reż. Anny Smolar. Wszyscy na co dzień pracują w bydgoskim teatrze. Wyróżnienie indywidualne trafiło też do Beaty Bandurskiej.
Przed nami ostatni miesiąc tego sezonu artystycznego. Obecne jeszcze do końca sierpnia szefostwo teatru przygotowało więc program, którym chce się pożegnać z bydgoskimi widzami i podsumować swój trzyletni dorobek. Ostatni weekend czerwca (23-25) będzie należał do TP.
- Zaprosimy na dwa spektakle premierowe - "Solidarność. Rekonstrukcja" w reżyserii Pawła Wodzińskiego" i mój "Workplace" - zapowiada Bartek Frąckowiak, wicedyrektor teatru. - Pierwszy jest w całości oparty na archiwalnych materiałach z pierwszego zjazdu Solidarności. Gdy dziś spojrzy się na podejmowane tam tematy, to wydają się rewolucyjne. O wielu tych pomysłach już nie pamiętamy, a dotyczyły między innymi samorządności, autonomii kultury czy ekologii. Wiele z nich wydaje się być dzisiaj bardzo aktualnymi.
Drugi spektakl będzie popisem trzech aktorek - Magdaleny Celmer, Anity Sokołowskiej i Beaty Bandurskiej. - "Workplace" powstaje do tekstu Natalii Fiedorczuk, nagrodzonej w tym roku Paszportem Polityki - opowiada Frąckowiak. - Wychodzimy od osobistych doświadczeń aktorek, między innymi tych związanych z sytuacją, w jakiej znajduje się obecnie zespół naszego teatru.
Spektaklom będą towarzyszyły dwie debaty - pierwszą, poświęconą przedstawieniu "Solidarność. Rekonstrukcja", poprowadzi Edwin Bendyk. Druga skupi się na podsumowaniu trzyletniego programu, jaki szefowie TP realizowali w Bydgoszczy. - Chcemy, aby to spotkanie było jednocześnie otwarciem na nową perspektywę oraz pozytywnym wychyleniem w przyszłość - podkreślają dyrektorowie.
Przy okazji rozmowy poprosiliśmy też Bartka Frąckowiaka o komentarz do odpowiedzi Ministerstwa Kultury, jakie otrzymaliśmy na pytania dotyczące pierwszego od piętnastu lat braku dotacji na organizację Festiwalu Prapremier. Resort tłumaczy w nich, że minister zdecydował "o większym wsparciu inicjatyw, które dotychczas nie miały szansy na zdobycie międzynarodowego rozgłosu, a przez to posiadają utrudnione możliwości w zdobywaniu środków na realizację wydarzeń". Ministerstwo sugeruje również, że dzięki wieloletniemu wspieraniu imprezy festiwal ma na tyle mocną markę, że może sam poszukać sobie sponsorów.
- Argumenty ministerstwa są tak humorystyczne i groteskowe, że trudno to nawet skomentować - mówi. - Ktoś, kto uważa, że na cztery miesiące przed festiwalem można zdobyć sponsorów, prawdopodobnie jest dyletantem. Nie mówiąc już o tym, że mecenat w Polsce to fikcja. Swoją drogą to ciekawe, że rząd, który tyle stara się mówić o polityce socjalnej, odwołuje się do naiwnych, neoliberalnych idei sponsoringu.
A co z argumentem, że dotacja jest bardziej potrzebna imprezom o mniejszym rozgłosie? - W ciągu 2 ostatnich lat Prapremiery zaczęły się zmieniać. Ten proces trwa, nie skończył się. Więc mowa o "wypracowanej marce" jest równie niepoważna jak o mecenacie - komentuje Frąckowiak.