Modernizm Eurypidesa

"Bachantki" - reż. Maja Kleczewska - Teatr Powszechny w Warszawie

Eurypidesowe "Bachantki" są jednocześnie jednym z najbardziej niejednoznacznych utworów Eurypidesa, pełnym wewnętrznych sprzeczności.

"Kleczewska i współpracujący z nią Łukasz Chotkowski nawiązali do starożytnej tragedii, aby wpisać walkę kobiet o samostanowienie w wielowiekową tradycję. Nawet jeśli w "Bachantkach" bardziej chodziło o posłuszeństwo wobec boga niż prawa kobiet, to taka reinterpretacja jest całkowicie uprawniona. Boski szał bowiem, który ogarnia bachantki-wyznawczynie Dionizosa, jest odwetem za lekceważenie. Przede wszystkim boga, ale i jego wyznawczyń, a więc kobiet. Spektakl ukazuje to sugestywnie, odtwarzając starcie przedstawiciela starych sił (patriarchatu), czyli władającego miastem Penteusza (Michał Czachor) i przybyłego pod przebraniem, jak to było w mitycznym obyczaju, Dionizosa. Bogiem jest w tym spektaklu kobieta (Sandra Korzeniak), jak w jednej z wersji mitu sugerowano" - napisał na naszych łamach Tomasz Miłkowski o "Bachantkach" Eurypidesa wystawionych przez warszawski Teatr Powszechny. Wojciech Majcherek zwrócił uwagę, że "historia władcy Teb, Penteusza, który sprzeciwia się dionizyjskiemu kultowi bachantek i płaci za to najwyższą cenę, została rozpisana na scenie tak, aby łatwo było odczytać współczesny konflikt kobiet zmagających się z patriarchatem. Podstawowym terenem tej walki jest kobiece ciało i prawo do stanowienia o nim". W odbiorze Anety Kyzioł z tygodnika "Polityka", "twórcy "Bachantek" jasno wskazują, gdzie dziś przebiega rzeczywisty konflikt interesów. Jedna mównica należy do Penteusza (Michał Czachor), uosabiającego męską, opresyjną władzę, na trzech kolejnych kobiety szukają własnego głosu (...) widowiskowo ogrywają kolejne tematy: męską obsesję władzy, stereotypowe obrazy kobiecości, aborcję, czy budowę kobiecej wspólnoty. Dionizosa, boga, który uwodzi kobiety i mężczyzn, i wprowadza chaos do patriarchalnie urządzonego świata, gra Sandra Korze-niak. Ona też w finale wcieli się w Agawę, matkę Penteusza, która w bachicznym szale zamordowała syna i władcę".

Wybrałem się na "Bachantki" Mai Kleczewskiej według Eurypidesa po zapoznaniu się z opiniami zacytowanych wyżej krytyków nie po to, by je weryfikować, bo mam utrwalone zaufanie do ich kompetencji, ocen i odczuć, ale dlatego, że pokusa, by na dwie godziny jeśli nie zanurzyć, to przynajmniej otrzeć się naskórkiem o tę dionizyjską, bachiczną atmosferę, była dla mnie nieodparta. Ta hedonistyczna motywacja nie mogła jednak zostać w pełni zaspokojona. Bachizm osób, w tym przypadku kobiet, uciśnionych, spętanych przez opresyjną kulturę i represyjną władzę nie może być tak naprawdę nieskrępowanie wesoły, swobodny. To bachiczną radość przez łzy, w cieniu zniewolenia, w cieniu cierpienia. Bachizm w atmosferze opresji ma coś ze smutku niby to wesołych, dowcipnych, a nawet nonszalancko beztroskich w tonacji "zakazanych piosenek" śpiewanych na ulicach okupacyjnej Warszawy, w bezpośredniej bliskości murów skrwawionych publicznymi egzekucjami. I taki też, owiany smutkiem, lękiem i znękaniem jest bachizm tego przedstawienia. Zresztą, co to za bachiczną przyjemność czerpana z obserwacji, gdy jest się (może nie skrajnym, ale jednak) ofidiofobem (lęk przed gadami) i zamiast oddać się or-giastycznej atmosferze, z niepokojem śledzi się wzrokiem, czy aby najprawdziwsze, żywe węże oplatające ciała dwóch aktorów przechadzających się po scenie, nie zbliżą się do nas zanadto. Jeśli do tego dodać przemawiającą do widzów na telebimie dr Rebeccę Gomperts - holenderską lekarkę, współzałożycielkę i przewodniczącą organizacji Women on Waves Women on Web, pamiętną z akcji przeprowadzonej na Bałtyku u polskiego wybrzeża w 2003 roku, polegającej na pomocy Polkom w dokonaniu aborcji za pomocą tabletki wczesnoporonnej na statku "Langenort", to jesteśmy dość daleko od musującego "szału" czerpanego z owoców winorośli. Jeśli do tego dodać, że grudniowa premiera "Bachantek" poprzedzona została październikową, przeprowadzoną kilka tygodni wcześniej w Teatrze Powszechnym, debatą przedpremierową "Wokół "Bachantek", w której uczestniczyła m.in. Rebecca Gomperts - znajdujemy się w samym środku współczesnej kwestii kobiecej. Podtytuł debaty brzmiał: "Sprawa kobiet i walka klas", a skoncentrowana była m.in. wokół Czarnego Protestu i Strajku Kobiet, akcji "Me Too", referendum nad prawem do aborcji w Irlandii czy nad stanem praw pracowniczych i socjalnych kobiet, a także walki o prawa uniwersalne. Idea społeczna, skierowana przeciw szowinizmowi i władzy patriarchatu, przeciw władzy heteroseksualnych mężczyzn (bynajmniej, wbrew rozpowszechnianej kliszy, nie tylko "białych" - pamiętajmy o zdegradowanej pozycji kobiet w islamie), do której "Bachantki" w interpretacji Kleczewskiej bezpośrednio się odniosły, zepchnęła w cień samego Eurypidesa jako artystę, jako tragediopisarza. Twórcy przedstawienia uczciwie to zresztą zaznaczyli, wprowadzając na afisz "Bachantki" według Eurypidesa, a nie "Bachantki" Eurypidesa. Warto jednak przy tej okazji poświęcić nieco miejsca samemu twórcy "Bachantek" i jego miejscu w tradycji dramatu starogreckiego, w przekorze wobec powszechnej w teatrach od lat tendencji do spychania autorów tekstów scenicznych na ostatnie miejsce teatralnego przedsięwzięcia.

"Jeśli Sofoklesa możemy uważać za pokrewnego Szekspirowi, Eurypides ze swoją przewagą inte-lektualizmu i rozczarowania przypomina nam często Shawa" - czytamy u Allardyce Nicolla w jego kanonicznych "Dziejach teatru". "Eurypides jest obecnie uważany za najbardziej "współczesnego" i "realistycznego" dramaturga starogreckiego, jest bowiem twórcą dramatu namiętności, zwłaszcza miłosnej oraz prekursorem sztuki obyczajowej - napisał swoim "Leksykonie dramatopisarzy" Janusz Termer -(...) wprowadził do tragedii monolog odsłaniający przeżycia wewnętrzne bohaterów, wysuwający na pierwszy plan życie, charaktery ludzkie (zwłaszcza portrety kobiet), stworzył podwaliny tragedii psychologicznej. Rozszerzył krąg bohaterów o w teatrze o postacie ludzi prostych (n.p. wieśniaków, kobiet z ludu, niewolników), nie stronił też od realiów codziennego życia. Ożywiał tragedie elementami komicznymi, tragikomicznymi, stał się prekursorem komedii obyczajowej. Był racjonalistą i sceptykiem, wolnomyślicielem, a treści starych mitów i opowieści religijnych były dla niego tylko pretekstem do wyrażania poglądów demokratycznych i przeciwnych tyranii".

Jego rysami były też skłonność do postawy modernistycznej i antytradycjonalistycznej, stąd prekursorskie poniekąd pokrewieństwo jego dramaturgii z niektórymi tendencjami modernizmu z przełomu XIX i XX wieku, ale także licznymi rysami kultury nam współczesnej. Eurypides jest najmniej "uklasyczniony" w trójcy wielkich starogreckich tragików (Ajschylos, Sofokles, Eurypides), choć "Bachantki" napisał już w starości, na "emigracji" w Macedonii. Mircea Eliade napisał w swojej "Historii wierzeń i ludzi religijnych" o "Bachantkach", że "są bezcennym świadectwem, czym mogło być zetknięcie greckiego geniuszu z dionizyjskim kultem orgiastycznym". Hanna Baltyn -Karpińska ("Leksykon dramatu"): "Bachantki" to jednocześnie utwór głęboko polityczny, ukazujący ścieranie się przeciwstawnych sił - jak agresywna młoda rewolucja rozprawią się z zatwardziałymi, skostniałymi reakcjonistami".

Nie należy jednak zapominać, że eurypidesowe "Bachantki" są jednocześnie jednym z najbardziej niejednoznacznych utworów Eurypidesa, pełnym wewnętrznych sprzeczności (n.p. bóg-guru kultu orgiastycznego Dionizos był jednocześnie jego kapłanem i krzewicielem, ale też postacią dwuznaczną także w swoim stosunku do kobiet, intrygantem i manipulatorem, zazdrosnym o swoją władzę duchową). Ta niejednoznaczność jest także skutkiem wprowadzenia przez Eurypidesa do jego tekstów - ludzkiej świadomości. "Bachantki" Mai Kleczewskiej są zatem jednym z możliwych ( i z konieczności cząstkowych) odczytań tego skomplikowanego, wielowarstwowego utworu. Odczytaniem interesującym i bardzo atrakcyjnym teatralnie.

Krzysztof Lubczyński
Dziennik Trybuna
17 stycznia 2019
Portrety
Maja Kleczewska

Książka tygodnia

Musical nieznany. Polskie inscenizacje musicalowe w latach 1961-1986
Wydawnictwo Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie
Grzegorz Lewandowski

Trailer tygodnia