Mój dziadek był w SS

VI Europejskie Spotkania Teatralne Bliscy Nieznajomi

Hans Schlief był niemieckim architektem, profesorem archeologii, badającym antyk. Ponadto stał się głównym zarządcą do spraw zabezpieczenia niemieckich dóbr kultury na terenie Kraju Warty i Generalnej Guberni w 1939 roku. Funkcję objął z ramienia SS.

Nie to jest jednak najważniejsze. Ponad wszelkimi tytułami i funkcjami pełnił przede wszystkim rolę ojca i dziadka. Jego wnuk, aktor Deutsches Theather w Berlinie - Matthias Neukirch, zbadał biografię dziadka, by później, wraz z reżyserem Julianem Kleinem, móc opowiadać o nim i o sobie. Hans Schlief nie jest bowiem przedstawieniem. Nie ma scenografii, specjalnych świateł. Są tylko stoły i krzesła, ustawione dookoła przestrzeni teatralnej, na których siadają widzowie. Mamy do czynienia z opowiadaniem czy wykładem performatywnym, jaki mieliśmy okazję oglądać w Polsce przy okazji "Małej narracji" Wojtka Ziemilskiego.

Neukirch próbuje rozliczyć się z przeszłością dziadka, który w 1945 roku popełnił samobójstwo. Cały czas czuje się odpowiedzialny za jego zbrodnie, ciąży na nim piętno wnuka nazisty. Nieustannie wertuje akta, szuka dowodów, upewniając się, że Schlief wierzył w ideologię III Rzeszy. Nazywa go mordercą. Próbuje także wyciągnąć informację od swojej matki, a córki Hansa. Matka jednak wypiera ze świadomości fakt, iż jej ojciec był w SS. Mówi tylko, że "był dobrym ojcem". Aktor tłumaczy, że sposobem matki na poradzenie sobie z traumą było nawrócenie i zawierzenie Chrystusowi. Wyszła więc za mąż za pastora i urodziła mu czterech synów.

W opowiadaniu ogromną rolę odgrywa pojęcie tożsamości. Matthias czuje się winny nie tylko jako wnuk nazisty, ale w ogóle jako Niemiec. Ma poczucie odpowiedzialności zbiorowej. Przywołuje przykłady z zagranicznych rodzinnych wyjazdów, kiedy w Holandii na jego widok krzyczano "Heil Hitler!", a we Francji wyrzucono go z taksówki. Bycie Niemcem wiąże się więc z pewnego rodzaju wstydem, przechodzącym z pokolenia na pokolenie. Neukirch przenosi swoją traumę na córkę, która jednak, mimo wszystko, nie czuje tak ogromnej presji jak on.

Dodatkowy bagaż doświadczeń, jakim obarczony jest Matthias Neukirch, to samobójstwo żony, która była dokładnie w tym samym wieku, co jego dziadek, kiedy umarł. Ponadto byli małżeństwem tyle samo lat, co dziadkowie, a Hans poznał swoją drugą żonę, na tej samej ulicy, co Matthias swoją. Te wszystkie zbiegi okoliczności czy też znaki dane "skądś" jeszcze bardziej wpłynęły na psychikę bohatera. Postanowił chodzić na terapię rodzinną, która jednak przynosiła mizerne efekty.

Wydaje się więc, że najskuteczniejszą terapią okazał się właśnie teatr. Tutaj może opowiedzieć o sobie, o tym z czym się boryka, co go boli, a co śmieszy. Spektakl pozostaje formą otwartą, można zadać aktorowi pytanie, podzielić się refleksjami. Wtedy mamy szansę na wzajemne, zbiorowe katharsis. Żadne efekty, scenografia czy kostiumy nie mają wszak takiej siły rażenia jak wypowiadana ze sceny Prawda.

Aleksandra Skorupa
Teatr dla Was
28 maja 2013

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia

Łabędzie
chor. Tobiasz Sebastian Berg
„Łabędzie", spektakl teatru tańca w c...