Molier ze szlagierami Hemara

"Piękna Lucynda" - reż. Ewelina Pietrowiak - Teatr im. L. Solskiego w Tarnowie

Jest druga połowa XVII w. pnący się po szczytach teatralnej kariery Molier pisze komedio balet "Natręty", ośmieszający dworskie typy czasów Króla Słońce.

Wiek po po paryskiej premierze, sztukę Moliera przerabia, zgodnie z panującym ówcześnie zwyczajem Józef Bielawski, poeta i grafoman. Jego "Natręci" wątła w treści komedia o miłości , w zamierzeniu pokazująca i wytykająca również przywary szlacheckie inauguruje działalność polskiej sceny narodowej.

Niecałe dwieście lat później tekst "Natrętów" Bielawskiego przerabia, mistrz satyry , autor przedwojennych szlagierów, poeta, dramaturg Marian Hemar. Pisze swoją wersję komedii i nadaje jej tytuł "Piękna Lucynda" Rzecz całą umieszcza w teatrze, w którym rozgrywa się krotochwila o miłości, przy tym lekko i dowcipnie wyszydzająca walkę pokoleń. Młody hrabia stara się o rękę Lucyndy, ale na przeszkodzie staje wuj, który piękną, młodą wdówkę widziałby raczej u swojego boku. Na szczęście przebiegła ciotunia Lucyndy krzyżuje jego plany. Treść raczej banalna, ale Hemar buduje dla aktorów role, no może nie na miarę złożonych molierowskich postaci ale wdzięczne do grania, dające spore możliwości popisania się warsztatem i technikami aktorskimi. Ta w wodewilowym stylu komedyjka jakby na przekór, nie jest łatwa do wystawienia. Na inscenizatorów czyhają pułapki popadnięcia w banał, ckliwość, szmirowatość , nudną ramotę w kostiumach rodem z teatru stanisławowskiego. " Piękna Lucynda" maszeruje więc poprzez polskie sceny w odsłonach bardziej lub mnie udanych. Na koniec sezonu zawitała także do teatru im. Solskiego w Tarnowie.

Reżyserii podjęła się Ewelina Pietrowiak dyrektor artystyczna sceny. Podjęła się z wiarą, że jej budowany od roku zespół podoła aktorsko wokalnym wymaganiom tekstu i że zabawa na scenie przeniesie się na widownię. Pietrowiak ma niezwykle wyczucie sceny, umiejętność konsekwentnego prowadzenia aktorów, budowania nastroju także scenografią, która nie przytłacza treści sztuki i aktorów lecz, która ich walory umiejętnie "wypycha" na plan pierwszy. Im lepsza sztuka, im lepszy zespół tym efekt jej reżysersko-scenograficznej wizji bywa lepszy.

"Piękna Lucynda" to pyszna komedia pozwalająca bawić się różnymi konwencjami, tradycjami teatralnymi i kabaretowymi i Pierowiak robi z tego świetny użytek. Dobrze wygrany zabieg "teatru w teatrze" daje pożądany reżyserski i aktorski dystans do scenicznej intrygi i możliwość wprowadzenia elementów współczesnych, dyskretnych acz wyraźnych w przypadku tarnowskiej inscenizacji ( pyszne kostiumy Anny Nykowskiej) a hemarowskie szlagiery nadają całości wyraz lekkości. Znając dokonania Piertowiak, także te spoza Tarnowa w których muzyka, śpiew odgrywają zasadniczą rolę, nie miałam wątpliwości, że reżyserski zamysł powiedzie się, ale powiodło się i aktorsko, także w partiach wokalnych. A lekkie niedostatki głosowe i nie silenie się na gwiazdorstwo estradowe, wychodziły nawet na plus pastiszowej konwencji przedstawienia.

Każda rola w "Pięknej Lucyndzie" jest reżysersko przez Pietrowiak i technicznie przez aktorów dopracowana. Od najmniejszej bardzo poprawnie podanej Talii Ewy Sąsiadek, przez zawadiackiego ale bez przesady Wawrzonka, Moniki Wenty Hudziak, i z koniecznym rozmachem zagranego Wietrznikowskiego Tomasza Piaseckiego, po pyszną rolę Skarbnika Jerzego Pala, obdarzonego niezwykłym komiczno-tragicznym talentem . Cioteczka - Kingi Piąty jest sprytna, piękna, namiętna i aktorsko dojrzała, Hrabia Adam - Kamila Urbana ze sceny na scenę ciekawszy i wyrazistszy szczególnie w odsłonach ze swym przyjacielem Poufalskim, wyśmienicie zagranym przez Piotra Hudziaka, obdarzonego także niezłym wokalnie głosem. Swoją wysoką klasę aktorską potwierdzili : Zofia Zoń - jako Lucynda i Ireneusz Pastuszak roli Podkomorzego stryja Adama , pokazując, że są nie tylko świetnymi dramatycznymi aktorami , doskonale sprawdzającymi się we współczesnych tekstach ale także artystami wybornie czującymi lekkość , wdzięk komedii i klasyczny kostium. .

"Piękna Lucynda" Hemara w reżyserii Eweliny Pietrowiak jest na koniec dobrego sezonu w tarnowskim teatrze jak wyśmienity deser, o wyważonym, z nutą lekkiej wykwintności, smaku. Tymi smakowitymi dodatkami są także bardzo dobre inscenizacyjnie sceny. Np ta, w której czwórka bohaterów pomyka na nartach w ogrodzie z sypiącym się - jak w szklanej kuli - sztucznym śniegiem. Ale takich perełek, zrobionych z dystansem i poczuciem humoru w tarnowskiej inscenizacji znajdziemy więcej. Doceniła to także premierowa publiczność, która po raz pierwszy - od nie wiem jak dawna - nagrodziła artystów brawami na stojąco. Wielce zasłużenie!

Jolanta Drużyńska
Radio Kraków
11 lipca 2013

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...