Moniuszko urządził mi życie
- mówi MARIA FOŁTYN, reżyserka kilkudziesięciu inscenizacji "Halki" w kraju i za granicą, wielokrotna odtwórczyni roli tytułowejDP Mówią o Pani "Dama Moniuszkowa". - Trudno się dziwić. Moniuszko urządził mi życie, stał się moim leitmotivem, moją siłą. Ale oddałam mu dług, reklamując jego muzykę na całym świecie. DP Szczególnie wiele poświęciła Pani "Halce" Moniuszki. - "Halka" stała się moim orężem nie tylko artystycznym. Bo "Halką" uczyłam innych miłości i przebaczania. Pokazywałam Polaków jako naród, który w cierpieniu umie wybaczać. DP Prapremiera "Halki" odbyła się 1858 r. Od tego czasu kolejne pokolenia chcą oglądać jej inscenizacje. W czym tkwi siła tej opery? - W szlachetności. Szlachetność wzrusza w każdym narodzie i w każdych czasach, dlatego "Halka" Moniuszki jest nadal aktualna i to na wszystkich kontynentach. Kochamy Halkę za jej szlachetność duszy, a jej los nigdy nie będzie nam obojętny. To opowieść o miłości prostej chłopki, która umie wybaczać. A przy tym utwór pokazuje naszą wielką kulturę, nasz naród. Moniuszko wprowadził do opery polski folklor, m.in. polskie tańce, pokazał polskie społeczeństwo, przez co "Halka" stała się operą narodową. I choć minęło 150 lat, nasza sytuacja nie bardzo się zmieniła. Jesteśmy w Unii Europejskiej, ale nadal po prawej stronie mamy Rosję, po lewej Niemcy. Musimy ciągle walczyć o nasz naród, naszą tradycję. A możemy to robić tylko poprzez pielęgnowanie własnej kultury. Trzeba być bardzo głupim narodem, aby tego nie zrozumieć. DP Wyreżyserowała Pani tę operę nie tylko w Warszawie, Krakowie, Wrocławiu; opowieść o nieszczęśliwej miłości góralki obejrzeli widzowie teatrów m. in.: Hawany, Meksyku, Ankary, Nowosybirska, Kurytyby, Osaki. Co łączyło te przedstawienia? - Muzyka, bo każda z tych "Halek" była inna. Inaczej śpiewała Turczynka, inaczej Brazylijka, a jeszcze inaczej Japonka. Różne emocje dochodziły do głosu w zależności od narodowości wykonawców. Ale narodowe inscenizacje "Halki" były dla mnie dużo bardziej ciekawe niż polskie prezentowane za granicą. Spojrzenie na polską muzykę oczami tamtych artystów, przeżywanie wraz z nimi oczarowania polską kulturą, to jest najpiękniejsze, co może się przytrafić reżyserowi. Dzięki cechom narodowym śpiewaków, dzięki różnicom w temperamencie i kulturze "Halka" w Nowosybirsku zabrzmiała niczym typowa, pełna tajemniczości i romantyzmu opera Czajkowskiego, w Hawanie stała się dynamiczną historią, której główni bohaterowie zostali obdarzeni dużym temperamentem, zaś w Ankarze fascynowała dostojnością. W Osace zaskoczyła wyciszeniem i stonowaniem. Przecież nikt inny tak, jak Japończycy, nie jest w stanie zrozumieć poświęcenia kobiety dla ukochanego mężczyzny. Finał Moniuszkowskiej opery jest w iście japońskim stylu. DP Przypomnijmy, że Halka, oszalała z miłości, widzi, jak jej ukochany Janusz bierze ślub z Zofią, zatem postanawia się zemścić i podpalić kościół, w końcu jednak decyduje się sama umrzeć, by kochanek mógł żyć szczęśliwie u boku innej. Tego zakończenia nie mogli jednak zrozumieć Meksykanie. - To prawda. W Meksyku próby się nie kleiły. Ciągle coś nie wychodziło, nie udawało się, szło niemrawo. Nie wiedziałam, co się dzieje i zaczęłam rozmawiać z artystami. Okazało się, że oni nie mogli pojąć cierpienia kobiety. Chcieli zemsty za krzywdę Halki. Zdaniem meksykańskich artystów, Jontek, młody góral zakochany w Halce, cierpiący z powodu jej nieszczęśliwej miłości, powinien wymierzyć sprawiedliwość i zabić niewiernego Janusza. Spróbowałam na próbach takiego zakończenia i okazało się, że zaczęli wspaniale grać i że taka historia, z takim finałem bardzo im odpowiada. Zdecydowałam się i w meksykańskiej inscenizacji Jontek zabija Janusza ciupagą. Meksykanie byli tym faktem oczarowani. DP W jakich językach były wystawiane te "Halki"? - W narodowych, bo ja jestem zwolennikiem tłumaczenia libretta opery. W narodowych językach polskie dzieło brzmi o wiele ciekawiej. Daje to możliwość bogatej interpretacji, bo i śpiewacy, i publiczność wiedzą, o co chodzi. W Osace chcieli wystawić po polsku, ale brzmiało to strasznie. DP Z okazji 150. rocznicy wystawienia dzieła odbędzie się w Teatrze Narodowym w Warszawie przedstawienie "Halki" w Pani reżyserii. Do inscenizacji, która jest już grana 10 lat, zaprosiła Pani artystów z całej Polski. - Udało mi się przekonać dyrektora, aby w ten sposób uczcić jubileusz tego niezwykłego dzieła. Miałam też nadzieję, że z okazji 150 lat od prapremiery, któryś z młodych reżyserów sięgnie po "Halkę" - może Mariusz Treliński? To byłoby ciekawe. Nawet rozmawiałam z nim. Ale niestety, młodzi nie sięgają po Moniuszkę, a szkoda, bo jego muzyka jest zjawiskiem godnym tego narodu. Dziś mija 150 lat od prapremiery "Halki" 150 lat od prapremiery "Halki" Stanisława Moniuszki - w Teatrze Wielkim w Warszawie - odbędzie się dziś przedstawienie jubileuszowe. Do udziału w nim zostali zaproszenie artyści ze wszystkich teatrów operowych w Polsce. Kraków i Operę Krakowską będą reprezentować: Tomasz Kuk jako Jontek i Adam Zdunikowski jako Wieśniak oraz chór Opery Krakowskiej pod kierownictwem Marka Kluzy. Ponadto wystąpią m.in.: Tatiana Zacharczuk, Halina Fulara-Duda (Halka), Krzysztof Bednarek i Bogdan Paprocki (Jontek), Artur Ruciński, Leszek Skrla (Janusz), Dorota Wójcik, Katarzyna Suska (Zofia). Prapremiera "Halki", która odbyła się 1 stycznia 1858 r. w Operze Warszawskiej, zgromadziła tłumy. Orkiestrę poprowadził Jan Quattrini, ówczesny dyrektor tej placówki, zaś główne partie zaśpiewali Paulina Rivoli, Julian Dobrski i Wilhelm Troszel. Widzowie byli zauroczeni. Co chwilę zrywały się brawa. Kompozytor był oszołomiony sukcesem. "Więc już po wszystkim. Powodzenie zupełne. Dziś grają Halkę drugi raz, jutro trzeci. Czytajcież teraz w prasie, co tam pisać będą. Mnie wybaczcie, że bez sensu piszę. Nie pojmujecie, co się ze mną dzieje. Bardzom rad z siebie, i z artystów, i z publiczności" - pisał Stanisław Moniuszko do żony, do Wilna, po warszawskiej premierze. Od premiery "Halkę" w Warszawie wystawiano niemal bez przerwy. W 1900 r. świętowano pięćsetny spektakl opery, zaś w czasie I wojny światowej urządzono jej - z powodu tysięcznego wykonania - prawdziwy jubileusz. Opera, po warszawskiej premierze, została pokazana dość szybko w Krakowie, Lwowie, Pradze, Wiedniu, a w 1903 r. - w Nowym Jorku. W czym tkwi sukces "Halki"? Stała się pierwszym polskim dziełem narodowym na dużą skalę. Nie chodzi tu bynajmniej o temat utworu - choć i on nie jest bez znaczenia - ale przede wszystkim o muzykę, o melodykę opartą na rytmach polskich tańców, wspartych doskonałą instrumentacją. Moniuszko okazał się też znakomitym lirykiem, czego najlepszym przykładem są przepiękne arie, m.in. "Gdybym rannym słonkiem" lub "Szumią jodły", dziś uważane za największe hity muzyki operowej. (AMS)