Moralność Pani Dulskiej widziałem trzy razy
rozmowa z Robertem DowhanemRozmowa z Robertem Dowhanem
Paulina Nodzyńska: Jak wrażenia po premierze?
Bardzo pozytywne. Była to impreza zamknięta, która wiązała się z otwarciem teatru. Otworzyli go Tomasz Karolak, Piotr Adamczyk i moja skromna osoba. Rozdaliśmy trzysta zaproszeń. Skorzystali z nich ludzie ze świata show-biznesu i polityki. Swoją obecnością zaszczycił nas wspaniały człowiek i pierwszy premier Tadeusz Mazowiecki, z polityków był też Leszek Miller, była współwłaścicielka TVN-u pani Weichert i sporo innych osób znanych z pierwszych stron gazet. Było więcej ludzi niż miejsc.
A jak spodobał się panu "Opis obyczajów III"?
Sztuka jest fantastyczna, bardzo ciężka do zagrania dla aktorów. "Opis obyczajów" był już przedstawiany w różnych formach, natomiast to, jak zagrali aktorzy i jak fantastycznie zostali ocenieni przez publiczność, świadczy tylko o sukcesie. Jest duże zainteresowanie i zapotrzebowanie na tę sztukę. Wiem, że Tomek Karolak gra w pewnym spektaklu już osiem lat, wciąż przy pełnej widowni. "Opis..." ma szansę stać się właśnie takim hitem. Dlatego aktorzy nie będą grali tej sztuki tylko u siebie, ale także na wyjazdach. Mam nadzieję, że uda mi się ich sprowadzić do Zielonej Góry, żeby tutejszą scenę trochę rozruszać. W Zielonej Górze czy w okolicy nie ma jakiegoś większego wyboru, nowe sztuki są grane sporadycznie. Trzeba uciekać do innych miast, typu Warszawa itd.
Co pan widział ostatnio w Teatrze Lubuskim?
Ostatnio byłem na sztuce "Moralność Pani Dulskiej", znanej i starej, ale w bardzo fajnej obsadzie z panią Seniuk. I powiem szczerze, że byłem na niej chyba ze trzy razy. Fajnie to w naszym teatrze zabrzmiało i wypadło. Często chodzę do teatru, jeżeli tylko mam okazję. Byłem ostatnio w teatrze pani Jandy w Warszawie...
Oooo, na czym?
Niech mnie pani zabije. Nie pamiętam.
A był pan na jakieś nowszej propozycji naszego teatru?,,Moralność Pani Dulskiej" wystawiano kilka lat temu.
No tak, to było dawno. W najbliższym czasie wybieram się na sztukę, która miała niedawno premierę. Jak brzmiał tytuł...?
" Trzy siostry".
O właśnie, "Trzy siostry". Wie pani, ja działam na wielu frontach, nie zawsze pośród wszystkich moich zajęć da się znaleźć czas na teatr. To nie jest główny punkt mojego życia i działalności. To tylko dodatek. Bardzo się cieszę, że poprzez teatr i sztukę można poznać dużo fajnych ludzi. To chyba dobrze, znaleźć się w takim doborowym towarzystwie. Chyba nie przyniesie to ujmy Zielonej Górze, prawda?
Tomasz Karolak jest dobrym aktorem?
Bardzo dobrym. To nie tylko moje zdanie, ale i wielu innych osób. Świetnie spełnia się w tym, co robi, bardzo to przeżywa. Większość ludzi kojarzy go tylko z ekranu telewizyjnego, tymczasem on częściej gra w teatrze. I to nie tylko w Warszawie, ale także Krakowie i w innych dużych miastach. Sprawdza się nie tylko w programach jako juror czy filmach komediowych. Ma już za sobą pierwsze kroki w filmach zagranicznych.
Ciężko mi oceniać Tomka jako aktora, bo jestem z nim dość blisko. Znamy się, jest moim kolegą i przyjacielem klubu. Musiałbym tu wchodzić w ocenę, a nie jestem krytykiem teatralnym czy filmowym. Patrzę na to wszystko z boku, utożsamiam się z widownią i myślę o tym, co ja mogę jako zwykły śmiertelnik. Nie chciałbym tutaj dzielić na kategorie, kto jest lepszy, kto gorszy. Cenię Tomka. Można z nim pogadać na wszystkie tematy, pomaga wielu ludziom.
Ale znajdzie się w czołówce pięciu najlepszych polskich aktorów?
Myślę, że tak. Jesteśmy poniekąd wspólnikami, a z drugiej strony znam go lepiej niż inni. Dlatego mogę go ocenić bardziej wiarygodnie. Obok niego mógłby się znaleźć nasz następny udziałowiec, Piotr Adamczyk. Myślę, że też jest bardzo mocno rozpoznawalny. Poza tym, nie byle komu daje się zagrać rolę chociażby papieża.
Ktoś jeszcze?
Pani mnie przepytuje ze znajomości teatru, sztuki. Ja nie chciałbym...
Nie, pytam o pana gust i odczucia.
No dobrze, to wspomnieliśmy o Annie Seniuk. Jest bardzo doświadczoną i uznaną aktorką, zapraszaną na wszystkie deski teatrów. Ją też poznałem, miałem okazję z nią porozmawiać. Jest cała rzesza świetnych aktorów, których miałem okazję podziwiać.
Zainwestował pan w teatr z miłości do sztuki czy do biznesu?
Jedno i drugie.
Myśli pan, że to dochodowy interes?
Na pewno pożyteczny, ale czy będzie jakikolwiek zwrot... Tego nie wiem. Kultura jest poza wymiarem finansowym. Wspieranie jej w każdej formie jest na tyle pozytywne, że nie ma co rozmawiać o finansach i o tym, czy one się zwrócą. Mam taką nadzieję, ale zobaczymy.
Otwarcie teatru w centrum Warszawy chyba sporo kosztuje.
Nie chcę mówić o pieniądzach. One nie są tu najważniejsze.
A co jest najważniejsze?
Ważne jest to, że realizuję swoje plany i marzenia. Jestem gdzieś obok tego, co zawsze było mi bliskie. Oprócz sportu, promowania klubu, mogę angażować się w takie rzeczy, których tu jest niewiele i których brakuje. Może kiedyś uda mi się przenieść te działania na grunt zielonogórski. W takie rzeczy warto inwestować. Po prostu, realizuję marzenia, które zawsze gdzieś tam chodziły mi po głowie.
Czyli jednak jest pan miłośnikiem teatru.
Może nie od zawsze, bo w Zielonej Górze jestem ograniczony jednym teatrem i odległością do miast takich jak Wrocław, Poznań czy Warszawa. Mam mało czasu i trudno mi wybrać się na dwugodzinny spektakl. To całodniowa, albo nawet dwudniowa wyprawa. Jeszcze przy naszych połączeniach i stanie dróg, sama pani rozumie.
Zamierza pan wpływać na to, co będzie pokazywał teatr IMKA?
Absolutnie nie. Nie jestem i nigdy nie aspirowałem do roli znawcy teatru. Jestem zwykłym konsumentem sztuki i w tym sensie lubię teatr. Nie ukrywam, że przede wszystkim lubię teatr, który dostarcza rozrywki. Teraz zainwestowałem w teatr, ale o wyborze repertuaru decydują ci, którzy się na tym znają lepiej ode mnie, czyli m.in. współwłaściciel IMKI Tomek Karolak. I to jego głowa, żeby rozrywka była na najwyższym poziomie.