Morderca z wyobraźni atakuje po latach

rozmowa z Maciejem Masztalskim

Większość dolnośląskich scen jest zamknięta na cztery spusty. Ale nie ich. Aktorzy wrocławskiej grupy Ad Spectatores jak co roku w sierpniu przypominają teatromanom swój stary repertuar. I pracują nad nowym. O "9" - najnowszej premierze - z Maciejem Masztalskim, szefem Spectatorsów, rozmawia Justyna Kościelna

Zdaje się, że podniesiecie ciśnienie kilku teatromanom. Ostrzegacie nawet kobiety w ciąży, epileptyków i chorych na serce, by trzymali się od Was z daleka...

Nikt nikogo ze skóry obdzierał nie będzie, ale wywołamy skrajne emocje - stąd informacja, że to spektakl dla widzów dorosłych o mocnych nerwach i niewskazany dla wymienionych osób. Oczywiście nie mogę zabronić im wstępu, ale ostrzegam - wchodzą na własną odpowiedzialność.

A ja myślałam, że to tylko niewinny żarcik.

Nie. Informację zamieściłem po konsultacji z kolegą - neurochirurgiem. Po spektaklu "Nangar Khel", w którym "torturowaliśmy" widzów światłami stroboskopowymi i głośną muzyką - czyli metodami z więzienia Guantanamo, powiedział, że to świetny efekt, ale na granicy wytrzymałości. Jeżeli widz epileptyk dostałby ataku, wywrócił się i coś sobie zrobił, już by było po mnie. Od tego momentu informuję widzów, gdy zamierzam im zafundować coś podobnego.

Co funduje Pan w "9"?

Punkt wyjścia jest prosty - jakiś szaleniec w piwnicy przy placu Solnym morduje. Widzowie posłużą nam za scenografię - będą ofiarami, które porzucił nieuchwytny morderca szaleniec. Dziewięć osób, które później układa w dziwaczną konfigurację. Widzowie posłużą nam za scenografię - będą tymi misternie ułożonymi ofiarami.

Ale będzie im przynajmniej wygodnie?

Postaramy się o to (śmiech). Spektakl zamknie się w 40 minutach - akurat tyle da się wytrzymać w wilgotnej, ciasnej piwnicy. Nie ukrywam, że to eksperyment. Widzowie raczej nigdy nie oglądali spektaklu z takiej perspektywy. A najlepsze jest to, że na "9" będzie można pójść kilka razy i za każdym razem oglądać trochę co innego. Chcę podkreślić jednak, że spektakl nie jest oparty na interakcji. Nie będziemy niczego od widzów wymagać, nie będziemy ich szturchać czy zagadywać. I od nich oczekujemy tego samego. Jeśli ktoś się nie dostosuje, przerwiemy. O warunkach uczestniczenia w spektaklu poinformujemy zresztą każdego, podczas rozmowy w cztery oczy.

"9" dzieje się w Breslau we czy Wrocławiu?

We Wrocławiu. W Breslau dział się spektakl, który zrobiliśmy w 2004 roku. Był zupełnie inny od tego jutrzejszego, ale miał taki sam tytuł i punkt wyjścia. Wtedy próbowaliśmy odtworzyć dramat dziewięciu mordowanych ofiar.

To zabójstwo wydarzyło się oczywiście tylko w Pana głowie?

Tak, aczkolwiek wtedy utrzymywaliśmy, że jakiś szaleniec naprawdę zabił kilka osób, a później ułożył je w precyzyjny wzór. Cytowaliśmy nawet stare wrocławskie gazety! Nikt tego nie sprawdził, więc mogliśmy kłamać jak z nut. To był jeden z tych spektakli, na których ludzie dostawali histerii, zaczynali na przykład niespodziewanie krzyczeć. Ale zagraliśmy go tylko siedem razy, nie był zbyt udany. W tamtym czasie byłem bardzo zafascynowany logiką surrealistów, czyli jej brakiem, i ta fascynacja odbiła się na spektaklu - trudno było połapać się w fabule. Tu będzie zupełnie inny klimat.

Wraca Pan i do fikcyjnego mordu, i do kryminału - zdaje się, że swojego ulubionego gatunku.

Klasyczny kryminał zrobiłem tylko jeden. Najbardziej pociąga mnie absurd, komedia i śmiech, dlatego staram się chwytać różnych gatunków i konwencji. Jestem po wydziale wiedzy o teatrze i z tego, co pamiętam, teatr od zawsze służył rozrywce, spełniał funkcje, którą teraz spełnia telewizja, a w niedalekiej przyszłości pewnie internet. Uważam, że sztuka nie powinna ulegać terrorowi intelektu. Złośliwi mówią, że ambitny teatr to taki, którego nikt nie rozumie. A ten, który wszyscy rozumieją, to jakieś popowe popłuczyny. To niesprawiedliwa opinia, ale nie mam zamiaru z nią walczyć. Każdy robi to, co uważa za słuszne. Spotkałem się kiedyś ze stwierdzeniem, że teatr nie jest dla kolejarzy. Mój jest. Tak samo, jak jest dla profesorów.

Justyna Kościelna
POLSKA Gazeta Wrocławska
17 sierpnia 2011

Książka tygodnia

Ziemia Ulro. Przemowa Olga Tokarczuk
Społeczny Instytut Wydawniczy Znak
Czesław Miłosz

Trailer tygodnia