Mordercza gonitwa, bez tchu i wygranej?

"Czyż nie dobija się koni?" - reż. Magdalena Piekorz - Teatr im. A. Mickiewicza w Częstochowie

Ostatnia premiera Teatru im. Adama Mickiewicza w Częstochowie "Czyż nie dobija się koni" w reżyserii Magdaleny Piekorz okazała się poprawnie przeprowadzoną rewią sceniczną, dosyć wiernie odtworzoną adaptacją powieści Horacego McCoya.

Spektakl w należycie odtwarza realia lat trzydziestych Ameryki, gdzie panował kryzys gospodarczy i Złota Era Hollywood, jednocześnie. Młodzi ludzie z całych Stanów Zjednoczonych spływali do fabryki snów licząc na szybki i łatwy awans społeczny, czy ekonomiczny. Czy jednak dziś nie jest podobnie? Czy młodzi ludzie biorący udział w różnego rodzaju show telewizyjnych nie są podobni do Glorii, Roberta i innych uczestników morderczego tanecznego maratonu?

Brakuje w częstochowskim widowisku, choć drobnego odniesienia się do tu i teraz, a szkoda.

Należy mimo to przyznać, że reżysersko Magdalena Piekorz poradziła sobie bardzo dobrze. Na scenie panuje tłok: aktorzy, tancerze, muzycy, duża ilość statystów. Niemniej jednak każdy zna swoje miejsce i czas. Nie panuje tutaj sceniczny chaos, który mógłby się bardzo łatwo wkraść przez obecność tak licznej grupy osób. Jednakże poszczególne historie bohaterów nie wybrzmiewają, tak jak powinny. Bohaterowie pomimo, że różni, każdy z inną historią i doświadczeniem na scenie zlewają się w jedną całość. Brak tu osób wyróżniających się z tłumu. Całościowo jest to ładnie wyglądające widowisko, ale brakuje mi w tym spektaklu drugiego dna i głębszego przekazu,niestety pomimo dużej pracy włożonej w produkcję trudno mi dostrzec sens obejrzanej historii. Czegoś co sprawia, że wpada się w zadumę, rozważa różne za i przeciw, co skłania do myślenia.

Co jednak jest niepodważalne, to aktorzy musieli się bardzo napracować, bo choreografia jest bardzo dynamiczna. Widząc efekty, Jakub Lewandowski (choreografia) musiał włożyć ogrom pracy. Każda z par biorąca udział w maratonie przecież reprezentuje swój niepowtarzalny styl, każdy musi się wyróżniać, żeby wygrać. Dochodzą do tego maratony australijskie, od których widza zaczynają boleć nogi. Niewątpliwie twórcy tego spektaklu w mistrzowski sposób ukazali narastające zmęczenie po morderczym wysiłku, które udziela się widowni.

Miła dla ucha jest też towarzysząca prawie całemu spektaklowi jazzowa muzyka, grana na żywo przez Zespół Five O'Clock Orchestra. Wprowadza ona klimat Ameryki lat trzydziestych, gdzie wówczas królował jazz. Niestety nie do końca spektaklu, można cieszyć ucho tak dobrą muzyką. Brakuje jej w ostatniej scenie, gdzie solidna improwizacja, z której słynie ten gatunek muzyki mogłaby w sposób bardzo energetyczny towarzyszyć scenie finałowej, która była niestety niewymowna.

Za najmocniejszy walor spektaklu "Czyż nie dobija się koni?" uznaję umiejętność reżyserki mądrego, konsekwentnego i skutecznego pokierowania dużym zespołem indywidualistów, co znacznie podniosło wartość tego niezwykle trudnego w realizacji przedstawienia i co daje widzom dobrą, i optymistyczną prognozę na przyszłe działania Magdaleny Piekorz w częstochowskim teatrze, już jako dyrektora artystycznego.

Paweł Kluszczyński
Dziennik Teatralny Katowice
25 stycznia 2019

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia