Mowa jest srebrem, a milczenie złotem

"Lustro" - reż. Leszek Mądzik - Scena Plastyczna Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego

Leszka Mądzika poznałam dobrych kilka lat temu, jeszcze w trakcie studiów, kiedy to wraz z grupą studentów przychodziliśmy na warsztaty, które prowadził w Galerii Sztuki Sceny Plastycznej KUL. Do dziś doskonale pamiętam te spotkania, na których oprócz przygotowywania własnych krótkich form teatralnych utrzymanych w estetyce teatru plastycznego, rozmawialiśmy. Zasadniczo to prowadzący mówił, a my słuchaliśmy z uwagą, bo zawsze opowiadał niebywałe historie w niezwykle interesujący sposób. Pamiętam jakie wrażenie zrobił na mnie ten jego niezmącony spokój, ten sposób mówienia, w którym nie brakuje przecinków i kropek.

Pewnego razu zabrałam ze sobą synka, był on wówczas w wieku przedszkolnym. Na spotkaniu Pan Leszek opowiadał nam o jednej ze swoich podróży, a moje dziecko, które na co dzień jest wulkanem energii, siedziało nieruchomo i uważnie słuchało. Po krótkiej chwili synek zasnął na dobre, tak zwyczajnie, siedząc na twardej, drewnianej ławce, zasnął. Nie bez powodu wspominam to spotkanie, które upłynęło pod znakiem beztroskiego snu dziecka, albowiem teatr, jaki tworzy Leszek Mądzik ma w sobie coś ze snu. Ów sen zawsze jest spowity wszechogarniającą ciemnością, przepastną czarną otchłanią spośród której wyłaniają się obrazy, czasami są to marzenia, a czasami nocne koszmary, jednak na końcu tej drogi zawsze i niezmiennie stoi nadzieja.

„Lustro" – najnowszy spektakl Sceny Plastycznej KUL – stanowi kontynuację tejże praktyki. Przedstawienie jest niejako zwieńczeniem szeregu działań, jakie pojawiły się w związku z fascynacją twórczością Brunona Schulza. Wiodącą inspiracją w procesie powstawania widowiska była „Samotność" – opowiadanie drohobyckiego pisarza. Według Schulza człowiek zawsze jest i będzie samotny, tylko nie zawsze jest tego świadomy, najczęściej jednak nie chce dostrzec własnego wyobcowania. Pisarz prowokuje czytelników do spojrzenia w lustro nie jak w zwyczajne odbicie, ale jak w zwierciadło własnej duszy, pisze:

„Jak wyglądam? Czasem widzę się w lustrze.
Rzecz dziwna, śmieszna i bolesna! Wstyd wyznać.
Nie widzę się nigdy en face, twarzą w twarz.
Ale trochę głębiej, trochę dalej stoję tam
w głębi lustra nieco z boku,
Nieco profilem, stoję zamyślony i patrzę w bok.
Stoję tam nieruchomo patrząc w bok, nieco w tył za siebie.
Nasze spojrzenia przestały się spotykać. Gdy się poruszę,
i on się porusza, ale na wpół w tył odwrócony,
jakby o mnie nie wiedział,
jakby zaszedł poza wiele luster
i nie mógł już powrócić."

Spektakl Leszka Mądzika jest takim stanięciem nago przed lustrem i spojrzeniem kim tak naprawę jesteśmy. Kto kryje się pod tą maską, pod tym zlepkiem wynaturzonych masek? I dlaczego tak bardzo boimy się zajrzeć w głąb samych siebie? Czy obawiamy się ujrzeć skąpaną w perłach schulzowską femme fatale? A może okaże się, że jesteś taki, jak ten bohater w spektaklu, co to fascynuje się kobietą, ale nie ma odwagi jej zdobyć? No już chyba najgorzej ujrzeć wykrzywione twarze, którym nawet po zdjęciu masek nie łagodnieją rysy, a które przytulane do ściany nasłuchują spotkania kobiety i mężczyzny, próbując zagarnąć choćby cząstkę tego szczęścia dla siebie. „Poznaj samego siebie" głosiła jedna z najstarszych prawd, jaka została wyryta na kamiennym omfalosie w starożytnych Delfach. Dziś do poznania samego siebie zachęca nas także swoim spektaklem Scena Plastyczna KUL. Czy skutecznie?

Nie wiem. Ja w każdym razie jestem jak najbardziej usatysfakcjonowana, zarówno pomysłem jak i sposobem realizacji. Po raz kolejny Leszek Mądzik udowodnił, że jest niedoścignionym mistrzem scenografii, zarówno w pracy z fakturą jak i światłem. To jest scena która żyje, oddycha i porusza się. Wyłania się z ciemnej otchłani takie dziwne, nieokreślone coś i przenosi na widzów niepokój, bo w tej ciemności nawet konturów dobrze nie widać, do tego raz się przybliża, raz oddala, to coś. A z „offu" słychać szmery, westchnienia, pomruki. Tak, to na pewno to coś oddycha. A ja naprzeciwko, wokół ciemność, że nawet reszty widzów nie widzę, strach głośniej przełknąć ślinę. Czuję się osaczona, naga, bezbronna. Przed tymi obrazami ani przed tą muzyką nie da się obronić. Koniec. Cisza. Delikatne światło. Cisza. Nikt nie śmie wstać, ani bić braw. Takiej ciszy nie ma w żadnym innym teatrze. Nie ma bisów, ani fajerwerków, ni licznych pokłonów przed publicznością. Jest za to uboga scena i cisza. Niech trwa jak najdłużej...

I tak naprawdę chciałabym w tym momencie zakończyć, ale nie mogę, ponieważ bardzo zasmucił mnie fakt, iż na spektakl przyszło tak mało widzów. Nie liczyłam, ale więcej niż 15 osób na pewno nie było. Ja, jako widz, czułam się wybornie, ponieważ uwielbiam intymność w teatrze, ale co z resztą zainteresowanych? Mam szczerą nadzieję, że jest to efektem słabego przepływu informacji, bo zazwyczaj niewiele osób wie o planowanych widowiskach Mądzika. Ja dowiedziałam się zupełnie przypadkiem, na kilka dni przed przedstawieniem. Nie chcę nawet dopuszczać do siebie myśli, iż wynika to z niezrozumienia i niedoceniania twórczości artysty, jak to często miewa miejsce, bo my Polacy mamy taką wadę, że doceniamy bardzo, ale po śmierci. Reakcje na teatr Sceny Plastycznej KUL przypominają mi te, które towarzyszyły niegdyś twórczości Tadeusza Kantora. Niezrozumienie mogę jeszcze zaakceptować, bo spektakle Sceny Plastycznej KUL nie są banalne ani oczywiste. Z niedocenianiem jest już u mnie trochę gorzej, ale bardzo podoba mi się to, co na ten temat napisał Kacper Sulowski, za którym z przekonaniem powtórzę: „Z Mądzikiem jest jak z kobietą. Można go nie rozumieć ale trzeba podziwiać."

Magdalena Mąka
Dziennik Teatralny Lublin
2 czerwca 2014

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...