Mroczna Iwona

"Iwona, księżniczka Burgunda" - reż: Attila Keresztes - Teatr Śląski w Katowicach

Węgierski reżyser Atilla Keresztes stworzył w Teatrze Śląskim spektakl mroczny, interpretując dramat Gombrowicza, "Iwonę, księżniczkę Burgunda", jako utwór, w którym świat i jego bohaterowie przesiąknięci są złem. Nie pominął przy tym komicznych zdarzeń, wynikających z gombrowiczowskich zabaw językiem, groteski i satyry, za pomocą których pisarz wyśmiewał sztuczność oraz konwenanse.

Keresztes, inscenizując dramat Gombrowicza, pozostał w dużej mierze wierny wobec tekstu, ale dodał do spektaklu postać tajemniczego demona, stanowiącego personifikację zła, a mogącego kojarzyć się również z Szatanem. Rola ta została powierzona Joannie Wawrzyńskiej ze Studium Aktorskiego, działającego przy Teatrze Śląskim. Wawrzyńska ubrana jest kuso, ale jako demon zostaje pozbawiona własnej płciowości. Na scenie oglądamy ciało kobiety, ale jej twarz całkowicie znika pod mocnym makijażem zaś głos zostaje zniekształcony i pogrubiony za pomocą mikrofonu. Postać ta pojawia się zawsze na scenie w strumieniu czerwonego światła, a wraz z nią zapanowuje chwilowy mrok i niepokój. Jest postronnym obserwatorem wydarzeń, a być może nawet prawdziwym władcą tego dziwnego świata. Chociaż rola Wawrzyńskiej jest epizodyczna a jej postać wypowiada niewiele kwestii, stanowi jednak ciekawy element przedstawienia i nasuwa nowy sposób interpretacji dramatu.

Kraina, w której rozgrywa się akcja „Iwony, księżniczki Burgunda” także w zamyśle Gombrowicza była miejscem fantastycznym, jednak w spektaklu Keresztesa, bohaterowie dramatu sprawiają wrażenie istot nie z tego świata (i to dosłownie). Specyficzny nastrój przedstawienia buduje prosta scenografia oraz fantazyjne kostiumy, których autorką jest Bianca Imelda Jeremias. Według koncepcji pani scenograf na scenie dominują dwa kolory – czerń oraz biel. Scena otoczona jest białymi ścianami, tworzącymi zamknięty kwadrat, z którego można wyjść tylko przez jedno z czterech drzwi. Wzdłuż ścian rozstawiono kilka krzeseł z przezroczystego plastiku natomiast na środku położono również przezroczysty, zbudowany z przylegających do siebie sześcianów podest, ułożony na kształt podkowy. Ten element scenografii wykorzystywany jest jako kryjówka, ławka lub kanapa. Czasem jednak sprawia wrażenie przeszkody, którą bohaterowie muszą przejść, ominąć, albo umiejętnie wykorzystać, aby podkreślić swoja wyższość lub postawić Iwonę w miejscu widocznym dla wszystkich oczu. 

Kostiumy oraz makijaż stanowią bardzo mocną stroną spektaklu, przyciągają silnie uwagę widza, a bogate stroje aktorek – tiule, falbany, pełne fantazji kapelusze - wypełniają surową przestrzeń. Stroje mieszkańców dworu i ciotek Iwony pozostają czarne z elementami bieli a w ich projektach widać inspirację modą z różnych epok, tak dziewiętnastowieczną jak i barokową. Na szczególną uwagę zasługuje suknia Królowej Małgorzaty z długim, szerokim trenem. Królowa, grana przez Annę Kadulską, dodatkowo została wyostrzona przez jaskrawą rudą perukę, która sama w sobie tworzy rodzaj korony, wyróżniając Małgorzatę spośród innych dam. W ciekawy strój został wyposażony także Szambelan grany przez Jerzego Głybina. Jego kostium posiada elementy charakterystyczne bardziej dla damskiej garderoby: gorset, boa, koronkowe rękawiczki. Szambelan zachowuje co prawda swój męski wygląd, ale poprzez kostium zostaje ukazane jego zniewieścienie, upodabniając go do podstarzałego fircyka. Wydaje się zresztą bardziej związany z kobiecą częścią zamku, bowiem dyryguje damami dworu i śmiało mógłby uchodzić za jedną z nich.

Całości aktorskich kostiumów dopełnia śmiała charakteryzacja. Wszyscy bohaterowie, oprócz Iwony, mają pobielone twarze a na ich tle mocno zarysowuje się makijaż oczu i ust. Stanowi to w sposób oczywisty rodzaj maski, jaką zakładają na siebie mieszkańcy dworu, ale makijaż czyni ich także podobnymi do żywych trupów. Czarne kostiumy, białe twarze, surowa przestrzeń – świat w którym żyją, a także oni sami wydają się martwi. Pod kostiumem, pudrem i szminką każdy dworzanin ukrywa swoją prawdziwą naturę. Także ich gesty, pozy, sposób poruszania się i mówienia na każdym kroku podkreślają sztuczność i nieprawdziwość poczynań postaci.

Jedyną osobą wyróżniająca się w tym tłumie jest oczywiście Iwona, postać nie z tego świata, z naturalną cerą, prostą fryzurą, ubrana w białą sukienkę. Iwona, nieskażona złem, stanowi lustro, w którym przeglądają się mieszkańcy dworu, lustro w którym widzą przykrą, nieraz wstydliwą prawdę o sobie. Nieskalana biel Iwony stanowi kontrast dla zepsutego, czarnego, zatrutego złem świata dworu. W tym miejscu należy pochwalić grę Agnieszki Rudzikowksiej, jej kamienną twarz i spokój, jaki nadała postaci, nie czyniąc jej przy tym bezuczuciową lalką. Aktorka subtelnie zarysowała emocje i zmiany jakie zachodzą w Iwonie, nie naruszając przy tym jej apatyczności.

Jedynym bohaterem spektaklu, który dzięki Iwonie ma szansę wyjść z pułapki sztuczności jest oczywiście książę Filip. Michał Rolnicki stworzył postać księcia zadumanego, samotnego, stojącego z boku i świadomego fałszu, który go otacza. Przemiana następuje po symbolicznej scenie założenia na swoja głowę korony króla, przez co nabiera złych cech swojego ojca. Aktor ma dobre wyczucie gombrowiczowskiego języka, ciekawie interpretuje kwestie księcia i momentami czyni ze swojego bohatera zagubionego chłopca. 

Kolejnej ciekawej interpretacji dokonała Barbara Lubos, odtwórczyni roli Izy, którą ustylizowano na słodką lalkę, nie pozbawioną dobroci i wrażliwości. Postać Izy zazwyczaj pokazywana jest jako wyuzdana kusicielka, która dosyć chętnie ulega księciu. Tymczasem Iza grana przez Barbarę Lubos zostaje niemal gwałtem i wbrew swej woli wykorzystana przez Filipa przeciwko Iwonie. 

Spośród wielu dobrych ról w tym spektaklu wypada jeszcze wspomnieć o parze królewskiej, Annie Kadulskiej i Grzegorzu Przybyle, świetnie zgranych we wspólnych scenach, ale też stwarzających udane, indywidualne kreacje. Większość widzów na pewno najlepiej zapamiętała jedną z najzabawniejszych scen przedstawienia, w której Kadulska jako królowa odczytuje swoją upojną poezję.

Na zakończenie warto dodać, iż spektakl został zamknięty klamrą kompozycyjną. W pierwszym i ostatnim obrazie aktorzy ustawieni są w takim samym układzie, ale spowijająca scenę czerwień, która w pierwszym akcie przedstawia światło słońca, w ostatnim symbolizuje krwawą zbrodnię, jaka dokonała się na dworze. Końcowy wydźwięk przedstawienia podkreśla tragiczny wymiar tej historii, przez co „Iwona, księżniczka Burgunda” w reżyserii Keresztesa bliska jest szekspirowskim dramatom.

Barbara Wojnarowska
Dziennik Teatralny
1 marca 2010

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia