Mroczny "Pinokio" w Teatrze Animacji

"Pinokio" - reż. Anna i Tomasz Rozmianiec - Teatr Animacji

Baśnie, które nam się podobają od dzieciństwa, wbrew pozorom są czasami bardzo okrutne, wręcz drastyczne. Zawsze wydawało mi się, że odstaje od nich "Pinokio" Carlo Collodiego. Tymczasem w inscenizacji Anny i Tomasza Rozmiańców, jest on równie mroczny, jak baśnie braci Grimm czy poczciwego Andersena, pod warunkiem, że ktoś ich nie "oczyścił".

"Pinokio" w adaptacji, inscenizacji i reżyserii twórców alternatywnego Teatru Fuzja jest nową i dość oryginalna propozycją w repertuarze Teatru Animacji w Poznaniu. Widać, że przedstawienie dla dzieci przygotowali ludzie na co dzień związani z innym typem teatru (gratuluję odwagi Januszowi Ryl-Krystianowskiemu).

Kto widział ich plenerowy spektakl "Cafestrada", natychmiast odgadnie "myślenie teatralne" oparte na plakatowym oddziaływaniu na widza, na wykorzystaniu konstrukcji scenograficznej organizującej przestrzeń, na powiększeniu tej przestrzeni o widownię, wreszcie na dość luźnej kompozycji scen pozostawiającej młodej publiczność dość duży margines swobody interpretacyjnej powszechnie znanej baśni o drewnianym pajacyku, któremu kiedy kłamie rośnie nos. Do tego katalogu inności nowości zaproponowanych przez młodych reżyserów dodałbym trochę inny ruch sceniczny.

Oglądając autorski spektakl Rozmiańców, odnosiłem momentami wrażenie, że Pinokio wcale nie musi być dzieckiem. Podobna figurę można również spotkać wśród dorosłych młodych ludzi, którzy wchodzą w życie zawodowe, próbują - na przykład po studiach - odnaleźć się w świecie zastanych układów i zależności, dają się zwieść maskom, popełniają błędy, czasami wyciągają wnioski, a czasami brną w kolejne fałszywe rejony...

To opowieść o dojrzewaniu, co wcale nie wiąże się z metryką. I chyba stąd, albo dlatego, bierze się "mroczność" tego "Pinokia". Podkreśla ją na dodatek paleta użytych w nim barw i muzyka zespołu Motion Trio i Aphex Twina.

Nie byłoby jednak tego "Pinokio" bez Elżbiety Węgrzyn. Nie pierwszy raz jestem pod wrażeniem talentu tej aktorki. W jej interpretacji tytułowy bohater nie jest zwyczajnym kłamczuchem i wcale ten rosnący nos nie jest najważniejszy. On potrafi pofilozofować, ma też całkiem ludzkie, czytaj pozytywne, odruchy. Aktorstwo jest mocną strona tego przedstawienia. Każda postać ma swój charakter, każda wypełnia precyzyjnie jego konstrukcję obrazu, jaki wymyślili sobie Anna i Tomasz Rozmiańcowie.

Stefan Drajewski
Polska Głos Wielkopolski
4 listopada 2009

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...