Mrok, który czyni tajemnicę
"Stara" - reż: Waldemar Modestowicz - Teatr Polskiego RadiaSłuchając tego słuchowiska przypomniałem sobie pewne inne słuchowisko - nagrane przed dziesięciu laty w Radiu Wrocław "Szczęście Jakuba" na motywach opowiadania Guy de Maupassanta. Reżyserka radiowa, Ewa Góral dźwiękowo wykreowała świat biednego włóczęgi (świetny Marian Opania), który przemierza pola i zaułki rolniczej Francji w poszukiwaniu pożywienia. Towarzyszy mu On sam - jego drugi głos, jakby Bóg, który czuwa nad jego bezpieczeństwem i tytułowym szczęściem
Pamięć o tamtej miniaturze radiowej powróciła do mnie podczas odsłuchu premierowego spektaklu Teatru Polskiego Radia pt.: "Stara" 2 października br. Aby uczynić z opowiadania, którego pierwotnym odbiorcą był czytelnik, dźwiękowisko, trzeba posiadać przestrzenną i dźwiękową wyobraźnię, rozpisać sceny, włączyć żywą mowę, przełożyć opis na wyszczegółowione didaskalia dźwiękowe.
Waldemar Modestowicz podjął się trudnego zadania. Dokonał adaptacji opowiadania Rafała Wojasińskiego – „Stara”. Nie chodzi tu o kopiowanie całego sensu – logiki pisarza, ale o przeniesienie tego świata wyobraźni pisarskiej na pole dźwięków, które upływają ulotnie nad taflą wyobraźni słuchacza. Fenomenologowie pisali o tak zwanej linii napięć kierunkowych, w które ucieka percepcja słuchacza. Historia opowiedziana – a w tym przypadku – „wybrzmiana” w „Starej” to na pozór tylko prosta przypowiastka o egzystencji prostaczka.
Stary, główna postać słuchowiska (odgrywana tu przez Stanisława Brudnego), definiuje swoje życie jako „psia buda”, do której jego małe i bezbronne ciało może z pewnością się zmieścić. Sens jego istnieniu nadaje praca na polu kartofli i godziny, jakie spędza w barakowozie. Postać pomniejsza się w swoich monologach coraz bardziej, prymitywizuje swoje życie nad wyraz tak, by wysunąć na pierwszy plan dominującą żonę, Starą. To Stara ustala mu plan dnia, decyduje o tym, co ma zjeść. To Stara jest podstawą świata, „ciągnie świat i jest wysłannikiem boga mocy”. Mrukliwa, nieznośna, próżna (w tej roli Emilia Krakowska) panuje nad bezwolnym Starym. Postać kreowana przez Brudnego, odsyła nas do obrazu człowieka, który z psychologicznego punktu widzenia znalazł schronienie w świecie bez wolności, jak sam mówi w „budzie dla psa”. Nadrzędnie, nad całym tym światem, swoją refleksję snuje postać ubrana w głos Mariusza Bonaszewskiego (znakomity w tej roli).
Cała przestrzeń wypełniona jest tu powietrzem ujętym w nawias, w pewien pozór niedosłowności. Warstwę pozasłowną i mniej oczywistą wzbogaca wpadająca w ucho muzyka. Muzykę komponował do tego słuchowiska Tomasz Obertyn, laureat Grand Prix festiwalu Dwa Teatry Sopot 2011 za słuchowisko „Somosierra”. Muzyka i efekty dźwiękowe, które odpowiednio wykreował w studiu Maciej Kubera, demaskują wszelkie fałsze tego świata. Przykładem może być tu odgłos kukułki przechodzący w rytmiczną dźwięk instrumentu. W radiu natura ożywa przez jej ścisły i podświadomy związek z muzyka i rytmem. Czas płynie tu poprzez fale deformacji akustycznej, od wiatru przez melodię skrzypiec, od deszczu po dźwięk fletu, od grzmotu pioruna po chóry. Nawet Brudny przekształca swój monolog w muzykę, poprzez włączenie w kwestię partii psalmu. W tym właśnie miejscu, radiowym teatrze wyobraźni, rozgrywa się opowieść o każdym z nas. Czuć w tym spektaklu metafizykę z domieszką powiastki filozoficznej w stylu Leśmiana.
Aby dokopać się do dna zrozumienia, trzeba dokonać syntezy tego, co werbalne i pozasłowne. Pomiędzy tymi warstwami tkwi środek ciężkości do zrozumienia tego spektaklu. Prostaczek Stary przechodzi przez życie, coraz bardziej pomniejszając się w naszym radiowym wyobrażeniu. A przecież wystarczy w życiu „siedzieć pod domem i mieć mrok, który czyni tajemnicę”. Takim mrokiem jest tu Stara, prymitywna kobieta, ale w świadomości Starego – enigmatyczna i pełna pozaracjonalnej mocy. Każdy dźwięk wyznacza w tym słuchowisku drogę, którą podążamy ze Starym. Każdy element jest tu potrzebny. Od wiatru na polu kartofliska, poprzez każdy rysunek Starego do ostatniego listu pożegnalnego, jaki odczytuje już Tajemniczy Głos. Bez skrawków pamięci, jakie zostawia po sobie każdy bohater przecież „nie ma świata, nie ma naszych myśli i jedzenia na śniadanie”. Świat na opak rozpościera się tu poprzez wszystkie prywatne cierpienia ludzi, różne oblicza refleksji nad światem Starego po leibnizowską sentencję wieńczącą spektakl o „najlepszym z możliwych światów”.
Niekonsekwentna w swych działaniach postać Starego to persona, która zaprasza słuchacza do silnej refleksji nad tajemnicą i pozaracjonalnym lękiem o życie. Słuchowisko broni się nowym przekazem. Nigdy nie zgodzę się na to, że teatr radiowy jest odegraniem czegoś, wariantem pierwowzoru literackiego. To jest gra, której odczytanie jest procesem trudnym i zawsze wiąże się z wielością percepcji. Na słuchowisko pracowało grono ludzi, ale największe zasługi należą się Waldemarowi Modestowiczowi, bo to on skomponował ten polifoniczny spektakl swoją ogromną wyobraźnią radiową.