Mrożek odczytany na nowo

"Spadając" - reż. Mikołaj Dróżdż - Teatr Ciekłego Powietrza

Autorski Teatr Ciekłego Powietrza, który zadomowił się w Magazynie Ciekłego Powietrza w kompleksie Sztygarka w Chorzowie zaprezentował podczas swojego pierwszego wieczoru zatytułowanego "Spadając" nowe odczytanie dramatu „Na pełnym morzu" Sławomira Mrożka oraz własny tekst inspirowany motywami poruszanymi w sztuce wspomnianego twórcy teatru absurdu.

Trzej absolwenci aktorstwa PWST w Krakowie: Mikołaj Dróżdż, Łukasz Kabus i Jakub Wróblewski na swoją pierwszą premierę wybrali Magazyn Ciekłego Powietrza znajdujący się w kompleksie Sztygarka. Co więcej, wieczorem autorskim artyści zainicjowali działalność nowego teatru, którego siedziba będzie się mieściła właśnie we wspomnianym obiekcie. Postindustrialne, zabytkowe i jakże klimatyczne wnętrze dawnej łaźni wojskowej i kopalnianej skraplarni powietrza wchodzącej w skład budynków należących do Kopalni Węgla Kamiennego Prezydent w Chorzowie okazało się doskonale korespondować z tekstem dramatu.

Surowe wnętrze nie zostało wypełnione scenografią. Swoisty puryzm to rozważne posunięcie scenograficzne, ponieważ dzięki temu miejsce akcji nie zostało skonkretyzowane, a przedstawione w dramacie wydarzenia mogą rozgrywać się dosłownie wszędzie, o ile pozwoli na to wyobraźnia widza. Pustą przestrzeń wypełniają jedynie trzy czarne krzesła oraz telewizory. Jednoaktowa sztuka teatralna została wzbogacona o audiowizualne wizualizacja, dodające jej aktualności. Odbiorniki służą nie tylko do prezentowania wizualizacji, ale pozwalają także na konstatacje, iż poruszana w spektaklu tematyka dotyczy współczesnej rzeczywistości, w której ludzie uzależnieni od treści prezentowanych w mediach zatracają swoje jestestwo, esencję człowieczeństwa, ulegając wymyślonym modom. Przyjęta konwencja przypomina także nieco reality show, czy ideę panoptikonu. 

Bohaterami dramatu są trzej mężczyźni. Stworzone przez aktorów postaci to archetypiczne personifikacje powszechnych ludzkich cech charakterów. Ponadczasowy wymiar sztuki objawia się właśnie w umiejętnym skonstruowaniu postaci reprezentujących pewne typy osobnicze, niezmienne od zarania dziejów. Wszak w każdym środowisku można znaleźć podżegacza - inspiratora spisku, będącego wyborowym kłamcą, osobę łatwo dającą się zmanipulować i chętnie wchodzącą we wszelkie intratne układy oraz ofiarę – człowieka skazanego na łaskę i niełaskę współtowarzyszy, jednostkę niewinną, szczerą, acz zaszczutą i podlegającą presji społecznej, która finalnie odkrywa w sobie pierwiastek mesjanizmu.

Z lektury dramatu wiemy, iż bohaterowie są rozbitkami, dryfującymi na tratwie na morzu. Aczkolwiek przyglądając się akcji spektaklu wniosek ten nie nasuwa się jednoznacznie. Bohaterowie mogą znajdować się dosłownie wszędzie: na bezludnej wyspie, w więzieniu, czy w postapokaliptycznym świecie. Brak jedzenia stanowiącego niezbędny czynnik umożliwiający przeżycie, można traktować także w wymiarze metaforycznym, rozszerzając spektrum analizowanych przykładów do współczesnego stylu życia, stosunków panujących w zakładach pracy, czy relacjach społecznych. W spektaklu dokonano zestawienia i porównania różnych systemów rządów. Wykazano, że nie tylko anarchia jest złym systemem, ale i demokracja nie jest w stanie obronić jednostki. Wolność wyboru jest pozorna. Demokracja pozwala na tworzenie się frakcji zwalczających mniejszość pozostawioną bez ochrony, zmuszoną do dryfowania na morzu pełnym społecznych lęków i fobii.

To także parodia utkana z kpiny z rożnych systemów politycznych. Począwszy od archaicznego ciągnięcia losów, poprzez demokratyczne wybory poprzedzone gorącymi przemówieniami i wiecami, bohaterowie przechodzą do wywierania nacisku na wybraną przez siebie ofiarę, przypominające dobrze znany dziś mobbing. Posuwają się do kłamstwa, zatajając własne pochodzenie i przypisując sobie wzbudzające litość i współczucie elementy życiorysu jak trudne dzieciństwo, biedę czy osierocenie. Źle pojmowana sprawiedliwość dziejowa ma w ich przekonaniu wyznaczyć przyszłą ofiarę. Spektakl opowiada o przemianach wewnętrznych dotykających człowieka w sytuacji granicznej, jaką niewątpliwie staje się uwięzienie, pozbawienie możliwości zaspokojenia elementarnych potrzeb, w tym.in. fizjologicznych jak np. jedzenia oraz potrzeby bezpieczeństwa. Dojmujący jest także brak perspektywy dotarcia do spokojnej Itaki, który mąci spokój psychiczny i nie pozwala normalnie egzystować. Jednostka skonfrontowana z gorzkim losem podlega wewnętrznej transformacji.

Humanitaryzm i humanizm ustępują miejsca zwierzęcej ciekawości i rządzy. W tym względzie nic się nie zmieniło przez setki lat. Ale dramat porusza jeszcze jedną ważną kwestię. Kiedy bohater wcielający się w rolę kucharza (Jakub Wróblewski) odkrywa, że zapasy żywności wcale się nie skończyły, ponieważ w skrzyni znajduje się cielęcina z groszkiem, na światło dzienne wychodzi podła natura człowieka – zachłannego, pałającego żądzą posiadania więcej i więcej oraz nieustannego przekraczania granic. Odkrycie nie jest znaczące. Hrabia, kapitalista, przedstawiciel burżuazji osiągnął sukces manipulacyjny, a ofiara uwierzyła w swą mesjanistyczną misję i przeznaczenie wyznaczone przez sprawiedliwość dziejową nakazującą złożyć ofiarę z siebie. Ot, inżynieria społeczna i umiejętne sterowanie tłumem. Filozoficzna opowieść o bohaterach zmagających się z zastaną rzeczywistością nigdy nie straci na aktualności.

Druga część wieczoru upłynęła pod znakiem spektaklu stanowiącego luźne nawiązanie do sztuki Mrożka. Autorski tekst aktorskiego tria stanowił uzupełnienie i doprecyzowanie pewnych motywów pojawiających się w „Na pełnym morzu". Bohaterem spektaklu stało się współczesne, neurotyczne społeczeństwo przesiąknięte lękami, psychopatycznymi wizjami trzymanymi na uwięzi dzięki pomocy specjalistów. Tekst odegrany został przekonująco, choć miejscami może zbyt intensywnie, nieco za głośno. Może nawet spektakl został lekko przegadany? 

Niewątpliwie atrakcyjnym elementem występu była wizualizacja przedstawiająca ciało mężczyzny (Łukasz Kabus) początkowo naznaczone flamastrem niby to w celu przeprowadzenia operacji plastycznej. W kolejnych odsłonach okazuje się, ze kreski nanoszone na skórę układają się w plamy oznaczające kawałki mięsa, znane z obrazów zdobiących ściany rzeźni i sklepów mięsnych. Niewidzialna ręka przygotowując się do rozparcelowania ciała na kawałki mięsa, numeruje je skrupulatnie. Po chwili kolor skóry zmienia się z cielistego w krwawą czerwień, symbolizując odarcie z człowieczeństwa. Idealna ilustracja tekstu wcześniejszego dramatu.

W pamięci widzów długo pozostaje złota myśl zamykająca spektakl, głosząca „dziś spada się już tylko poziomo". Nastąpiło odwrócenie społecznego porządku. Degradacja społeczna czy pauperyzacja nie są dominującymi zjawiskami. W dobie powszechnej mobilności częściej zmieniamy zawód niż awansujemy. Raczej rozwijamy się na wielu płaszczyznach niż zdobywamy mistrzostwo w jednej wybranej dziedzinie. W czasach społeczeństwa sieciowego obowiązuje horyzontalny rozwój. Technokratyzm sprawia, że ośrodkiem zainteresowania stała się informacja, będąca wartością centralną, natomiast sam świat z uwagi na dostęp do niej dzieli się na centrum i peryferia. Piramida wyznaczająca hierarchię społeczną to przeżytek minionej epoki. Współczesne społeczeństwo wydaje się być egalitarne, jednakże o jego bogactwie decyduje dostęp do informacji. Z tego względu spektakl można traktować jako powiastkę traktująca o kondycji współczesnego społeczeństwa.

Na zakończenie należy dodać, że choć wszyscy trzej aktorzy dobrze odnaleźli się w swoich rolach, to na zdecydowanego lidera wysunął się Mikołaj Dróżdż (hrabia). Premiera rozegrana z przytupem wieści sukces nowopowstałemu Teatrowi Ciekłego Powietrza.

Magdalena Mikrut-Majeranek
Dziennik Teatralny Katowice
30 września 2015

Książka tygodnia

Wyklęty lud ziemi
Wydawnictwo Karakter
Fanon Frantz

Trailer tygodnia

Wodzirej
Marcin Liber
Premiera "Wodzireja" w sobotę (8.03) ...