Mrozek: Teatr jako przemysł. Po kaliskim proteście

50. Kaliskie Spotkania Teatralne

Miarka się przebrała. Dla kaliszan 1300 złotych za tygodniową przygodę z teatrem okazało się być zbyt wygórowaną ceną. Co rzadsze i zarazem bardziej istotne - znalazła się grupa ludzi, która potrafiła głośno przeciwko niej zaprotestować. Teatr nie jest dostępny dla wszystkich. Dobrze, że wreszcie ktoś to powiedział - bo przecież Kalisz nie jest jedynym miastem polskiej prowincji, gdzie zjeżdżająca z "wielkiego miasta" kultura każe za siebie słono płacić.

I choć ważne jest, by lokalne społeczności wywierały presję na samorządy i instytucje kultury, aby te umożliwiły obywatelom jak najszerszy dostęp do sztuki, to kaliski protest powinien stać się istotnym sygnałem również dla samych ludzi teatru. Dotyczy to zwłaszcza tych artystów, których interesuje szeroko pojęty „teatr polityczny”. Mówiąc w skrócie i używając klasycznych pojęć: obok teatralnej nadbudowy, czasem równie czujnie powinni oni przyjrzeć się bazie.

Teatr uprawiano w Polsce dotąd jako sztukę krytyczną o tyle, o ile formułowano w nim społeczne diagnozy, badano granice tego, co i jak można powiedzieć w dyskursie publicznym. Reżyserzy i dramaturdzy starająsię poddać analizie również sam teatr jako medium, testując sceniczne mechanizmy i obserwując relację wykonawca-widz. Uważnie przyglądają się pojęciu kanonu i temu, co miałoby wchodzić w jego skład. Teatr jako medium stał się przedmiotem refleksji – ciągle nie doczekał się jej teatr jako przemysł.

Jestem kapitalistą uprawiającym kapitalistyczny, mieszczański teatr dla kapitalistycznych mieszczan z klasy średniej. Dla tych, którzy mogą sobie pozwolić na bilet i czytali teksty przywoływane w moich sztukach – mówi jedna z ikon współczesnego teatru politycznego, René Pollesch, postać często w Polsce przywoływana. Jednak choć na naszych scenach możemy znaleźć coraz więcej rozwiązań bliskich spektaklom berlińskiego reżysera – jak choćby „rozbijanie” tekstów dramatycznych fragmentami zupełnie innych dyskursów – to na tak odważne podejście do społeczno-finansowych uwarunkowań funkcjonowania teatru ciągle nie ma nanaszych scenach miejsca. Jakby mówienie o pieniądzach dalej postrzeganebyło jako coś niskiego, nieeleganckiego, niegodnego artysty czy „człowieka kulturalnego”. Jakie są ekonomiczne uwarunkowania powstania przedstawienia i jego dalszego „scenicznego” (a również i rynkowego) życia? Jak instytucjonalny model funkcjonowania teatru wpływa na sceniczne produkcje i ich obieg? Jak finansowe – ale i społeczne oraz geograficzne – czynniki wpływają na to, kto do teatru wchodzi? A także – co równie istotne – kto z niego wychodzi? Teatr to przecież nie tylko fabryka przedstawień, to także fabryka widzów, miejsce gdzie pojawia sięjakiś typ wspólnoty. Począwszy od XIX wieku teatr wytwarzał „kulturalnych mieszczan”. Kto dziś opuszcza tryby teatralnej maszyny? Inteligent? Wyedukowany miejski specjalista, przedstawiciel „klasy kreatywnej”? Przedstawiciel lokalnej towarzyskiej śmietanki?

Trzeba zadawać sobie te pytania. Jeśli bowiem chcemy przyglądać się związkom pola sztuki z polem polityki, to – mówiąc Rancièrem – zająć się należy nie tylko sztuką polityczną, ale i polityką sztuki. Pierwsi głos w tej sprawie zabrali ci, którzy tym razem zostali z obszaru teatru wykluczeni – sami widzowie. Jednak nie wystarczy wpuścić ich z powrotem na widownię – teatr powinien podjąć problem, którego kaliski protest jest symptomem.

Witold Mrozek
Krytyka Polityczna
24 maja 2010

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia