Mury po białorusku na legnickiej scenie

Piątkowy (25 września) wieczór na legnickiej Scenie Gadzickiego był zdecydowanie czymś więcej, niż przygotowanym naprędce performatywnym, aktorskim czytaniem dramatu białoruskiego twórcy zaangażowanego w opór przeciwko reżimowi Alaksandra Łukaszenki. Stało się to jasne już w prologu wydarzenia, gdy na teatralnym ekranie wyświetlono teledysk z "Murami" Jacka Kaczmarskiego w białoruskiej wersji, które stały się nieoficjalnym hymnem Białorusinów demonstrujących przeciw dyktaturze fałszującej wyniki wyborów.

Jeszcze zanim publiczność zasiadła na teatralnej widowni rozdano jej ulotki informujące o skali represji, których od kilku tygodni doświadczają demonstrujący na ulicach miast Białorusini. Do Legnicy przywiózł je reprezentant mieszkającej we Wrocławiu białoruskiej diaspory, absolwent Uniwersytetu Wrocławskiego i teatralny krytyk Henryk Mazurkiewicz, który wraz z jej przedstawicielami zasiadł na widowni.

- Tego wydarzenia nie było w naszych artystycznych planach. Nasz teatr zawsze jednak staje po stronie słabszych w imię wolności i solidarności. Robimy to spontanicznie improwizując w sposób właściwy teatrowi, czyli poprzez sztukę - witał przybyłych dyrektor Teatru Modrzejewskiej Jacek Głomb objaśniając powody, dla których czytanie dramatu "Niebo" Andreja Kurejczyka trafiło na legnicką scenę.

Nie był to jedyny pozaartystyczny akcent wieczoru. Z ekranu pozdrowił przybyłych białoruski autor sztuki, który - także z powodu koronawirusa i grożącej mu kwarantanny - nie mógł pojawić się w Legnicy. - Mam nadzieję, że 26 lat dyktatury Łukaszenki dobiega końca - zauważył Andrej Kurejczyk, dziękując za legnicką inicjatywę.

- To nagranie jego autor przesłał nam dzisiaj. Bałem się, czy zdąży, bo czwartki stały się na Białorusi dniami masowych aresztowań. Gdy napisał w 2003 roku "Niebo" miałem kilkanaście lat, a już wtedy wydawało mi się, że Łukaszenka rządzi od zawsze - dodał Henryk Mazurkiewicz.

"Niebo" (napisane pod pseudonimem Nikita Mickiewicz) w tłumaczeniu Pawła Mitznera, opublikowane w grudniu 2005 roku w miesięczniku "Dialog", to historia grupy młodych przyjaciół, mieszkańców Mińska, szukających w warunkach dyktatury pomysłu na życie. Piją, palą zioło, romansują, plotkują, spierają się o politykę i rolę, jaką odgrywa w niej dyktator, aż lider grupy (wyraźnie alter ego autora sztuki) Nikita (Paweł Wolak) wpada na pomysł otwarcia własnego klubu artystycznego w piwnicy po nieistniejącym barze mlecznym "Słoneczko".

Jako grupa nieformalna bohaterowie od początku są jednak śledzeni, podsłuchiwani, co w spektaklu symbolizuje człowiek z kamerą (Jerzy Górski) i obrazy, które oglądamy na ekranie, później także przedstawiciel reżimowej administracji, która z fałszywym uśmiechem na twarzy rzucać będzie bohaterom wszelkie (najbardziej absurdalnie wyrażane), kłody pod nogi, by uniemożliwić im realizację pomysłu. Tylko dzięki pieniądzom i wpływowym rodziców Fiedi (Paweł Palcat), jednego z sześciorga przyjaciół, klub "Niebo" jednak powstaje, z miejsca stając się ulubionym punktem spotkań i zabawy artystów i młodych mińszczan, swoistym azylem wolności w rzeczywistości zdominowanej przez reżim.

Przyjaciół jednak tyleż łączy, co dzieli. Oleg (Bogdan Grzeszak) to wycofany, nadwrażliwy, nieśmiały i niespełniony poeta zakochany skrycie w niezdecydowanej Oleńce (Małgorzata Urbańska), o względy której zabiega także Wania (Maciej Rabski). Seksualny wampir Lena (Magda Skiba), dziewczyna Nikity, marzy o karierze aktorskiej, pieniądzach i łatwym życiu. Wychowany w rodzinie zamożnego reżimowego prokuratora Fiedia to typ cynika, twardo i realistycznie oceniającego warunki, w którym przyszło mu żyć. "W tym systemie jedni zawsze przegrywają, drudzy zawsze wygrywają". Nie ma złudzeń, co do przyszłości, planując emigrację na Zachód. Ojcowskie doświadczenie podpowiada mu, że "najpierw zajmujesz się łamaniem prawa, a potem walką z łamaniem prawa".

Już po roku nasi bohaterowie, mimo że płacą łapówki urzędnikom, którzy balują w ich klubie, dostają propozycję z tych nie do odrzucenia. Chodzi o państwowy haracz na absurdalne pomysły dyktatora (na stworzenie wielkiej biblioteki i... fabryki łożysk tocznych). Natychmiast nękani są przez kontrole, których faktycznym celem jest likwidacja "Nieba". Grupa się rozpada, każdy pójdzie własną drogą. Niechętny opłacaniu reżimu Nikita trafi do więzienia ze smutną refleksją, że siła dyktatora tkwi w słabości ich samych ("Bo nam zawsze brakuje siły!").

To co powyżej brzmi poważnie, niczym zaangażowany dramat polityczny z tezą. Po części tak jest. Jednak sztuka napisana jest lekko i z wdziękiem, ma świetne, skrzące się obyczajowym humorem dialogi. To demaskatorska tragikomedia, choć do do śmiechu pobudza przez łzy. Mimo że Łuka (Łukaszenka) jest w niej wielokrotnie przywoływany, to opowiedziana historia mogłaby się wydarzyć także gdzie indziej. Nie jest przypadkiem, że pierwsze polskie wystawienie "Nieba" odbyło się już jesienią 2006 w warszawskim Teatrze Stara Prochownia. Stało się to rok po tym, jak pisowskie władze stolicy doprowadziły do zamknięcia "Le Madame" - jednego z najbardziej aktywnych klubów artystycznych stolicy. Pretekstem był niezapłacony czynsz. Powodem fakt, że klub przyciągał kolorowe towarzystwo gejów, lesbijek, niezależnych artystów, lewicowców, co nie podobało się stróżom prawicowej moralności.

Bezspornie "Niebo" to sztuka warta pełnowymiarowej realizacji. Dowiodło tego także piątkowe czytanie na legnickiej scenie, które stworzono w kilka dni pod reżyserskim okiem Łukasza Kosa ("Iliiada. Wojna", a ostatnio "Fanny i Aleksander", które w połowie października powróci na legnicką scenę). Mimo czasowych i inscenizacyjnych ograniczeń, mimo skromnej oprawy i tekstów trzymanych w dłoniach, aktorzy najwyraźniej świetnie czuli się w odgrywanych rolach. Co, brawami na stojąco, zasłużenie nagrodziła publiczność.

Grzegorz Żurawiński

Andrej Kurejczyk - rosyjskojęzyczny dramaturg i reżyser młodego pokolenia, żyjący w Mińsku. Tworzy w dwóch nurtach: dramaty historyczne i współczesne. Pierwsze są grywane w oficjalnych teatrach na Białorusi. Z dramatami współczesnymi ich autor podróżuje po Europie starając się znaleźć zainteresowanie dla sytuacji społecznej i politycznej swojego kraju. "Niebo" zostało napisane w 2003 roku pod pseudonimem Nikita Mickiewicz. Najnowszym dramatem nawiązującym do aktualnej sytuacji w ojczyźnie autora jest "Białoruś obrażona". Bohaterami tej opowieści są: Stary (Łukaszenka), Nowa (Cichanouska) oraz - znany już z "Nieba" - Nikita Mickiewicz. Od początku lat 2000 białoruski dramaturg i reżyser filmowy ma kłopoty z cenzurą. Z tego powodu część swoich projektów realizuje w Moskwie. W 2014 roku był jednym z sygnatariuszy wezwania do międzynarodowego bojkotu Mistrzostw Świata w Hokeju na Lodzie w Mińsku z apelem o uwolnienie białoruskich więźniów politycznych. Od sierpnia br. jest jednym z członków opozycyjnej wobec Alaksandra Łukaszenki Rady Koordynacyjnej ds. Przekazania Władzy na Białorusi utworzonej przez kandydatkę na prezydenta Swiatłanę Cichanouską po sfałszowanych przez władze wyborach prezydenckich.

BIAŁORUŚ 2020 W LICZBACH

6000 aresztowanych w ciągu 3 dni pokojowych protestów
2500 skarg złożyły ofiary represji na policję
450 osób oficjalnie uznanych przez ONZ za torturowane
250 osób w szpitalach po starciach ulicznych
70 osób zaginionych po pierwszych 3 dniach protestów
26 lat Łukaszenka jest prezydentem
8 osób zginęło wg szacunków opozycji
4 osoby zginęły według oficjalnych danych MSW
0 spraw karnych wszczęto w sprawie działań policji oraz służb specjalnych pacyfikujących protesty

Grzegorz Żurawiński
Materiał nadesłany
29 września 2020

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia

Łabędzie
chor. Tobiasz Sebastian Berg
„Łabędzie", spektakl teatru tańca w c...