Mury rosną

"Obywatel K." - reż. Piotr Ratajczak - koprodukcja Teatru w Wałbrzychu i Teatru Nowego w Zabrzu

Konsekwencje transformacji ustrojowej 1989 roku najmocniej objawiły się w dawnych miastach robotniczych. W ciągu kilkunastu lat nastąpiła w nich prywatyzacja wielkich zakładów, kopalń czy stoczni. W konsekwencji doszło do wzrostu bezrobocia, odpływu tysięcy mieszkańców z wcześniej licznie zasiedlanych terenów.

Ten proces szczególnie wyraźnie widać na przykładzie Górnego Śląska - dawnej perły w koronie Polski Ludowej z okresu rządów Edwarda Gierka. Chyba nieprzypadkowo premiera ,,Obywatela K" jest koprodukcją zabrzańskiego Teatru Nowego oraz Teatru Dramatycznego z Wałbrzycha - scen z miast, które należą do ośrodków najsilniej odczuwających skutki politycznych oraz gospodarczych perturbacji.

Artur Pałyga napisał już wcześniej tekst będący próbą spojrzenia na kondycję społeczeństwa po przemianie ustrojowej. W 2009 roku w bydgoskim Teatrze Polskim odbyła się premiera ,,F (V) ICD-10. Transformacji" w reżyserii Pawła Łysaka. Tytuł dramatu nawiązywał do międzynarodowej klasyfikacji chorób, w której kategoria ,,F" oznacza zaburzenia psychiczne. Umysłowe ułomności postaci na scenie były wynikiem historycznych przemian. Niedoszła kosmonautka, dziewczyna na wózku czy niewidomy i głuchy Lesio opowiadali ze swojej perspektywy o zmianach, jakie dokonały się w Polsce po 1989 roku. Dramat Pałygi był przede wszystkim komedią, dlatego jego krytyczne ostrze nie dotykało szczególnie palących kwestii społecznych. ,,Transformacje" stanowiły raczej bajkę, łagodną w wymowie opowieść o tak zwanych ,,wykluczonych".

,,Obywatel K" różni się całkowicie od tamtego tekstu. Fabuła jest inspirowana słynnym ,,Człowiekiem z marmuru" Andrzeja Wajdy. Dziennikarka Agnieszka podejmuje się wykonania reportażu o Kajetanie - dawnym bohaterze ,,Solidarności", którego dom stoi na trasie nowo budowanej autostrady. Punkt wyjścia jest więc podobny jak w opowieści o Mateuszu Birkucie. Pałyga osadza jednak swój dramat w zupełnie innych realiach i inaczej prowadzi opowiadaną historię. Tylko dziennikarka przedstawia się jako Agnieszka Wajda.

Matylda Kotlińska ulokowała publiczność po obu stronach sceny. Ta amfiteatralna struktura przekształca przestrzeń w pewnego rodzaju forum publiczne. Po bokach znajdują się podesty, na których odbywać będzie się część scen dialogowych. W samym centrum znajduje się niewielki dół wypełniony ziemią. To dom Kajetana - tytułowy ,,obywatel K" spędza tam niemal cały spektakl, pielęgnując troskliwie swój ogródek. Nad sceną zawieszono spory ekran. Będą na nim wyświetlane projekcje filmowe. Na samym początku widowiska pojawia się napis: ,,Powierzchnia do wynajęcia".

Aktorzy grają po kilka ról, odtwarzając kilkanaście postaci z kręgu mediów i polityki. Przedstawienie otwiera scena przecięcia wstęgi na nowo otwartym stumetrowym odcinku węzła drogowego imienia Obrońców Macierzy. Biorą w nim udział wszyscy notable - Pełnomocnik ministra, Ksiądz biskup, etc. Wielkie otwarcie przerywają zgrzyty takie jak nieoczekiwany brak nożyczek do rozcięcia kokardy. Widz nie ma za to wątpliwości, że jest świadkiem jeszcze jednego spektaklu, znanego mu z telewizyjnych ekranów i wielkich uroczystości - wielkiego przedstawienia medialnego. Motyw będzie stale powracał w trakcie trwania spektaklu.

Głównym tematem staje się zaś hipokryzja elit postsolidarnościowych. Zarówno rektor uczelni, prezydent miasta jak i sam ,,obywatel K" walczyli w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych z systemem komunistycznym. Urzędnicy wychodzą na środek i manifestacyjnie odśpiewują balladę o Janku Wiśniewskim. Ale dawni bojownicy o wolność poszli w końcu na układ z tymi, z którymi walczyli - na przykład kierownik uczelni ma na sumieniu współpracę z SB. Wychodzą na jaw także ich cynizm i dwulicowość. ,,Człowiek lewicy" jeździ obecnie lexusem i handluje ustawami. Ksiądz biskup ma na sumieniu sprowokowanie wypadku po pijaku. Budowa autostrad i stawianie hipermarketów stają się zaś substytutami realnej wolności. Kajetan nie poszedł na układy i dlatego został sam. Znamienne jest, że ta postać nie ma nawet w przedstawieniu swojego nazwiska - dla oficjalnej wersji historii pozostała całkowicie anonimowa.

Alternatywą dla pełnych hipokryzji elit nie jest ,,prawa" strona. Ratajczak pokazuje ją nieco parodystycznie jako męczenników utrwalonych na stałe w cierpiętniczych pozach. Ich przywódca odwołuje się do haseł o Bogu i tradycji. Zdaniem Agnieszki nie mają one pokrycia w rzeczywistości, bowiem zwykły ,,K." i tak zawsze będzie pozostawiony samemu sobie. Reakcja prawicowego działacza jest znamienna: zaczyna odwoływać się do biblijnych haseł o zemście, grozi Agnieszce - ,,kto nie z nami, ten przeciw nam".

Co pozostaje społeczeństwu? Świętowanie pozornego sukcesu - kolejny jubileusz ,,wolności" jest obchodzony pod logiem coca-coli, zaś koncerty i konfetti stają się jedynie zasłoną dla pulsujących nastrojów. Za swój reportaż odsłaniający prawdę Agnieszka zostaje wyrzucona z pracy. Podobnie zresztą jak jej współpracownicy - Marianna i Jareczek, którzy zasilają szeregi młodych gniewnych. W finałowej scenie pojawiają się umalowani na twarzach niczym Joker (słynna komiksowa postać symbolizująca chaos), trzymając w dłoniach podpalone butelki z benzyną. Wielkie obchody przerwane zostają przez powtarzające się słowa: ,,nie ma wolności", które zagłusza w końcu odgłos czołgów.

Twórcy podążają zatem podobną drogą, co Monika Strzępka w ,,Był sobie Andrzej", gdzie przedmiotem krytyki stawało się przede wszystkim środowisko artystyczne z Andrzejem Wajdą i Kazimierzem Kutzem na czele. Razić może pewna szablonowość ,,Obywatela", który de facto gra medialnymi schematami. Jak prawica - to fanatycy, jak dawna ,,Solidarność" - to wszyscy albo unurzani we współpracę z komunistami, albo całkowicie bierni. Można także dyskutować, czy dzisiejsi młodzi bezrobotni ruszyliby z koktajlami Mołotowa na czołgi. W cenie jest dziś raczej apolityczność, często przeradzająca się w obojętność i ignorancję.

Zdecydowanie najsłabszym elementem spektaklu jest muzyka, nawiązująca do czołówek rozmaitych dzienników telewizyjnych. Ratajczak wprowadza także nieco modyfikacji do tekstu Pałygi, dopisując między innymi kwestie o imigrantach. Przy premierowym pokazie (kwiecień 2015) temat właściwie jeszcze nie funkcjonował. Takie aktualizowanie odświeża tekst, nawiązując zarazem do tradycji ,,żywej gazety". Ale pewne rozwiązania nie mają już swojej mocy. Prezydent pojawia się jako ,,gajowy" z dubeltówką, gdy tymczasem sporo zdążyło się już zmienić w Belwederze...

"Obywatel K." to spektakl nierówny, który przy całym swoim konkrecie zbyt często osuwa się w plakatowość. W zabrzańskim przedstawieniu pojawia się jednak pewien mocny i niedopowiedziany element. Kajetan, jedyny niesplamiony bohater ,,Solidarności", nie chce poświęcić się działalności publicznej. Woli skupić się na swoim ogródku niczym Wolterowski Kandyd. Ale twórcy zabrzańskiego przedstawienia pokazują, że tym ogródkiem prędzej czy później ktoś się zainteresuje. Quod erat demonstrandum.

Szymon Spichalski
e-teatr.pl
12 grudnia 2015

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...