Na górze róże, w środku pustka

"Miejskie ziółka"- reż. Natasza Sołtanowicz - Teatr im. Jana Kochanowskiego w Opolu - (V r. WL AST Wrocław)

Świat jaki znamy, dąży do zagłady. Czeka nas katastrofa klimatyczna. Produkujemy tony śmieci. Zanieczyszczamy środowisko. Wyczerpujemy zasoby naturalne i nie respektujemy przyrody. Siejemy spustoszenie. Myślę, że każdy z nas zgodzi się z tymi smutnymi stwierdzeniami. Prawda? No właśnie. A teraz poklepmy się nawzajem po plecach i zapomnijmy o sprawie.

Spektakl Miejskie ziółka w reżyserii Nataszy Sołtanowicz (produkcji Teatru im. Jana Kochanowskiego w Opolu, prezentowany na tegorocznym Forum Młodej Reżyserii) przedstawia postapokaliptyczną wizję świata, zamieszkiwanego przez nowy gatunek; już nie człowieka, ale jeszcze nie roślinę. Jest 2267 rok. Ludzie jako tacy praktycznie wyginęli. Ich miejsce zastąpiły bardziej przystosowane do życia w warunkach zabójczych upałów i wszechobecnej tropikalnej dżungli hybrydy. Upodobnienie się do roślin stało się jedyną szansą na przetrwanie. Ludzkie problemy i światowe dylematy tracą znaczenie- teraz nie można już myśleć i działać, można jedynie chłonąc i wegetować. W ciemnej, przypominającej bunkier przestrzeni, bohaterowie dzielą się swoimi wspomnieniami, przemyśleniami i obserwacjami na temat nowego porządku rzeczy. Opowiadają o tym, kim byli i kim są teraz. Wytykają błędy swoim poprzednikom, po których nie zostało już nic- może poza śladem węglowym. Wyśmiewają ich bierność i przekonanie, że drobne gesty (w rodzaju używania wielorazowej słomki do napojów) powstrzymają zniszczenie. Rzucają zgrabnymi żartami, żonglują słowami i śpiewają. Problem w tym, że nic z tego nie wynika.

Warstwa muzyczna i choreograficzna to zdecydowanie największy atut przedstawienia. Kolejne refleksje, pretensje i manifesty przedstawiane są za pomocą piosenek. Naprawdę dobrych piosenek, warto zaznaczyć. Docenić tutaj trzeba zarówno Joannę Kowalską (odpowiedzialną za scenariusz i teksty utworów), jak i samą reżyserkę, która skomponowała muzykę. Konwencje muzyczne przeplatają się i (chociaż brzmi to jak najgorszy z banałów) doskonale się uzupełniają. Niestety, w oczy od razu rzuca się nierówność jakości pomiędzy tym, co wyśpiewane, a tym, co powiedziane. Kiedy cichnie muzyka, postaci zdają się nie mieć już nic do powiedzenia- a przynajmniej nic, czego już byśmy wcześniej nie słyszeli.

Zastanawiam się, czy w kontekście spektaklu Sołtanowicz można mówić o zmarnowanym potencjale, czy jednak tego potencjału nigdy nie było. Miejskie ziółka doskonale wpisują się w popularną ostatnio w teatrze konwencję- nieco intymną, nieco sarkastyczną opowieść o katastrofie. Już po kilku minutach pojawia się odczucie uciążliwego déjà vu- to już było, tak już było, nic nowego się nie wydarza. Cel spektaklu pozostaje niejasny. Jeżeli chciał edukować- jest zdecydowanie zbyt mało merytoryczny. Jeżeli chciał aktywizować- jest w tym zanadto ospały. Jeżeli chciał wyśmiać- jest wtórny i w gruncie rzeczy mało skuteczny. Nie twierdzę, że poruszany przez twórców problem nie jest poważny lub nie jest wart publicznej uwagi- wręcz przeciwnie- żałuję, że tak ważna sprawa nie dostała wyraźniejszej oprawy. Ciężko oprzeć się wrażeniu, że opolska sztuka to przekonywanie przekonanych.

Wszyscy możemy się ze sobą zgodzić, uścisnąć sobie dłonie i zapomnieć o Miejskich ziółkach. No, może czasem zanucimy pod nosem którąś z piosenek.

"Miejskie ziółka"- reż. Natasza Sołtanowicz (V r. WL AST Wrocław) - Teatr im. Jana Kochanowskiego w Opolu - premiera: 05.09.2020 r.

Twórcy:
reżyseria: Natasza Sołtanowicz
scenariusz: Joanna Kowalska, Natasza Sołtanowicz
dramaturgia i tekst piosenek: Joanna Kowalska
aranżacja muzyczna: Grzegorz Bieńko
scenografia i kostiumy: Marianna Syska
przygotowanie wokalne: Tomasz Leszczyński
obsada: Joanna Osyda, Karol Kossakowski, Kacper Sasin

fot. HaWa

Zofia Lorek
Dziennik Teatralny Kraków
18 maja 2021

Książka tygodnia

Ziemia Ulro. Przemowa Olga Tokarczuk
Społeczny Instytut Wydawniczy Znak
Czesław Miłosz

Trailer tygodnia