Na Leńskiego czekałem dziesięć lat

Rozmowa z Pawłem Wolskim

- Rola Leńskiego pod względem interpretacyjnym nie jest łatwa. Wymaga pokazania targanego uczuciami miłości, zazdrości i dumy, wrażliwego poety. Z drugiej strony jest bardzo dobrze napisana wokalnie, co nie zawsze się zdarza - mówi Paweł Wolski, tenor Opery na Zamku w Szczecinie,przed premierą "Eugeniusza Oniegina"

Można powiedzieć tak: w końcu "Eugeniusz Oniegin" jest realizowany w Szczecinie. Próby jego wystawienia podejmowano już wcześniej.

- Z tego, co mi wiadomo, poprzednio powstała tylko wersja koncertowa. Było to dawno, kilkanaście lat temu. Nie znam szczegółów.

W 1994 roku. To tylko dziewiętnaście lat temu. Wersji scenicznej nie było, bo zabrakło pieniędzy na scenografię i kostiumy.

- Miałem wówczas 15 lat i nie sądziłem, że moja przygoda z muzyką zaprowadzi mnie na scenę operową. Bardzo cieszę się z obecnej realizacji "Oniegina", ponieważ śpiewam w nim jedną z moich ulubionych partii.

Dodajmy: Leńskiego. Śpiewał już ją pan?

- Partię przygotowałem jeszcze na studiach, prawie dziesięć lat temu, i cierpliwie czekałem z nadzieją na jej zaśpiewanie. Tak się jednak składa, że teatry polskie rzadko sięgają po "Oniegina", więc dotychczas miałem okazję wykonywać na scenie jedynie arię. Kiedy usłyszałem, że dzieło będzie wystawione w Szczecinie, moja radość była wielka.

Dlaczego "Eugeniusz Oniegin" jest w Polsce stosunkowo rzadko wystawiany?

- Też sobie zadaję to pytanie i dziwię się, bo przecież "Oniegin" to przede wszystkim piękna liryczna muzyka, bliska nam z uwagi na jej słowiańskie korzenie. Czajkowski nie był co prawda kompozytorem typowo operowym, jednak "Oniegin" to prawdziwe arcydzieło, perełka.

"Dama pikowa" też.

- Tak, z "Damą pikową" jest podobnie. Również nie jest to tytuł, który byłby w Polsce chętnie wystawiany. W czym więc tkwi problem?

Może dlatego że wymagają bardzo dobrego przygotowania i aktorskiego, i wokalnego, żeby przekonująco pokazać dramat wpisany w te opery?

- Być może..., ale w każdym spektaklu - mówiąc trywialnie - trzeba pokazać, że rozumie się słowa, którymi się śpiewa, i trzeba pokazać swoją wrażliwość. Czy w "Eugeniuszu Onieginie" zrobić to trudniej, kto wie? Zobaczymy, jak zostaniemy przyjęci. W każdym razie cieszę się, że odważyliśmy się na to i że przez najbliższe sezony będziemy mieli "Oniegina" w naszym repertuarze. Wierzę, że nasza realizacja przyciągnie publiczność. Nam jest przecież blisko do tej muzyki, bliżej niż Niemcom czy Francuzom, chociażby ze względu na język czy wspólną historię.

W świecie często gra się "Oniegina".

- W świecie tak, ale nie w Polsce. Dwa lata temu wystawiono tę operę w Krakowie, rok temu w Poznaniu. Nie było zbyt wielu przedstawień. W Polsce gra się głównie Mozarta, Verdiego i kompozytorów operetkowych, nawet w teatrach wielkich. To chyba jest magnes?

Krakowsko-poznański "Oniegin", zrealizowany w koprodukcji z operą w Bilbao, otrzymał prestiżową nagrodę, ale w Hiszpanii. Bodaj dziesięć lat temu była też głośna realizacja Mariusza Trelińskiego w Warszawie. To jednak nie przeczy, że "Oniegin" w Polsce grany jest rzadko. Jak trudna jest rola Leńskiego?

- Należy pamiętać, iż kreacja sceniczna w operze to połączenie sztuki aktorskiej i wokalnej. Rola Leńskiego pod względem interpretacyjnym nie jest łatwa. Wymaga pokazania targanego uczuciami miłości, zazdrości i dumy, wrażliwego poety. Z drugiej strony jest bardzo dobrze napisana wokalnie, co nie zawsze się zdarza. Bywają role, w których sama aria stawia tak wysoką poprzeczkę, że nie każdy śpiewak może sobie z nią poradzić. Powiedziałbym, że aria Leńskiego jest stosunkowo równa w porównaniu z całą jego partią. Nie jest długa. Oniegin i Tatiana mają znacznie więcej do powiedzenia.

Pan, niestety, ginie na scenie.

- Takie jest libretto, ginę i trzeciego aktu już nie śpiewam.

Na śniegu pan ginie, zimno... W tej realizacji też tak będzie?

- Nie wiem, czy mogę zdradzić, że Leński... Zostało to w taki sposób wyreżyserowane, że...

Niech pan nie zdradza. To będzie nowość.

- Tak, to nowość, nas to nawet trochę zdziwiło na początku. Zobaczymy. Może reżyser chciał wydobyć inne znaczenie tej sceny...?

Ale Leński ginie?

- Przez głupią zazdrość i dumę, która nie pozwala mu odstąpić od pojedynku. Przecież i on, i Oniegin wiedzą, że pojedynek jest bez sensu. Ale już postanowili, dali słowo, trudno. Stało się.

No właśnie. Czy można więc spytać o pańskie plany po "Onieginie"?

- W połowie kwietnia zaczynam przygotowania do opery, której premiera odbędzie się w czerwcu - to "Robinson Crusoe".

Czyja to muzyka?

- Jacquesa Offenbacha. Przyznam, że nie znam tej opery, to jest tytuł bardzo, bardzo rzadko grany. Zrobimy ją wspólnie z czeskim teatrem w Libercu.

Pan będzie Robinsonem?

- Prawdopodobnie, ale za wcześnie o tym mówić. Przede wszystkim muszę zobaczyć nuty i dokładnie zapoznać się z partią, ocenić, czy jest na mój głos. Jeśli chodzi o Offenbacha, to śpiewałem jedynie niewielką rolę w "Pięknej Helenie" wystawianej w Szczecinie.

Był tu jeszcze "Orfeusz w piekle".

- Tak, ale to były lata 90. Z Robinsonem jeszcze poczekajmy... Jeżeli zdążę, chciałbym także wziąć udział w turnieju tenorów, jednak ze względu na czerwcowe próby do "Robinsona" nie wiem, czy uda się to połączyć? Z kolei na początku sierpnia wystawimy "Requiem" na Cmentarzu Centralnym; w tym roku nie Mozarta, i nie Verdiego, lecz inną, też bardzo ciekawą muzykę.

Kiedy zacznie pan wakacje?

- Chyba pod koniec wakacji

W każdym razie przed nami, już w piątek, premiera "Eugeniusza Oniegina" i pan w roli Leńskiego.

- Zapraszam wszystkich bardzo serdecznie.

**

Premiera "Eugeniusza Oniegina" już w piątek. Paweł Wolski (tenor) będzie śpiewał partię Leńskiego. Na zdjęciu jeszcze dwaj przyjaciele, od lewej: Leński (Paweł Wolski) i Oniegin (Rodion Pogossov). Zdjęcie z ubiegłotygodniowej próby.

Bogdan Twardochleb
Kurier Szczecińsk
20 marca 2013
Portrety
Paweł Wolski

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...