Na przekór modzie

rozmowa z Wiesławem Hołdysem

"Oryginalność, poszukiwanie nowych form wyrazu - przestało mieć jakiekolwiek znaczenie, ważne stało się, aby być modnym i w sposób łatwy, lekki i przyjemny znaleźć się wśród obowiązujących trendów" - z reżyserem Wiesławem Hołdysem rozmawia Wiesław Kowalski

Kiedy w okresie kanikuły nowojorski Broadway i londyński West End tętnią życiem, w naszym kraju od wielu lat teatry latem zamykają kasy biletowe, aktorzy wyjeżdżają na urlopy, a grają tylko nieliczni. Pana teatr próbuje zmienić ten ponury wizerunek teatralnej pustki w okresie wakacji i realizuje kolejne festiwale i projekty. Czyli działa i gra.

Tak.

Już niebawem rozpocznie się po raz trzeci „Lato Teatralne Mumerus”, podczas którego pokażecie Państwo spektakle z bieżącego repertuaru teatru. W czym upatruje Pan, jako reżyser,  atrakcyjność tych przedstawień i co powoduje, że nawet latem cieszą się one popularnością wśród publiczności?

Bardzo trudno odpowiedzieć mi na to pytanie, gdyż musiałbym oceniać moją pracę, a tego nie umiem robić.

Czy publiczność wakacyjna jest inna od tej, która odwiedza Teatr Mumerus w trakcie sezonu artystycznego, który w Polsce kończy się najczęściej pod koniec czerwca?

Nie. Może tylko przychodzi trochę więcej cudzoziemców.

Kolejnym wakacyjnym projektem Mumerusa będzie  „Panopticum wyobraźni”. Te polsko-ukraińskie warsztaty teatralne inspirowane twórczością Jana Potockiego i Aleksandra Fredry zakończy spektakl plenerowy zaprezentowany w Willi Decjusza. Skąd pomysł, by akurat twórczość tych pisarzy stała u podstaw tego międzynarodowego projektu? Jaka forma  działań będzie dominowała i przez kogo będzie prowadzona? Poza tym interesujące jest kto w tym projekcie będzie uczestniczył?

Projekt ten jest kontynuacją ubiegłorocznego "Papkina i innych" - działania, które wespół z partnerami ukraińskimi zrealizowaliśmy w Willi Decjusza w Krakowie, w dawnej posiadłości Fredrów w Beńkowej Wiszni i we Lwowie. Początkiem tego projektu była propozycja dyrektor Willi Decjusza, pani Danuty Glondys, aby włączyć się w prowadzone od kilku lat przez Willę działania rewitalizacyjne dotyczące dawnej posiadłości Fredrów, której aktualnym właścicielem jest Wiszniańskie Kolegium Lwowskiej Akademii Rrolniczej. Do nas miała należeć rewitalizacja kulturowa i pierwszym tematem, jaki mi się nasunął była postać Papkina. W cyklu warsztatów w Polsce i na Ukrainie powstał spektakl plenerowy, który pokazaliśmy we wrześniu ubiegłego roku trzykrotnie.

Po takim doświadczeniu zdecydowaliśmy się na następną przygodę -  tym razem  w towarzystwie widm hrabiego Jana Potockiego, który woził je po całym świecie i opisał w manuskrypcie z Saragossy – aż go dopadły na Ukrainie i w wampira przemieniły, kulkę od cukiernicy poświęcić u księdza poleciły, a na koniec ową kulkę w pistolet nabić i  w łeb palnąć kazały. Czyli prawdziwe Panopticum wyobraźni.

Jak zwykle w tego typu międzynarodowych projektach - które realizujemy już od blisko dziesięciu lat - wezmą w nim udział aktorzy, młodzież - ze Studia Teatru Mumerus, Beńkowej Wiszni i Teatru Alter z Drohobycza. Przez kilka dni będziemy pracować warsztatowo w Willi Decjusza, czego efektem będzie spektakl, który mamy zamiar pokazać 28 sierpnia. Niestety, w przeciwieństwie do ubiegłego roku nie będzie tym razem pokazów i warsztatów na Ukrainie - wszystkie wnioski o dotacje na ten cel jakie złożyliśmy do wielu instytucji zostały odrzucone.  

Na przełomie sierpnia i września zapraszacie Państwo do Krakowa na „Lato Teatralne STeN” organizowane przez Stowarzyszenie Teatrów Nieinstytucjonalnych STeN. Obok prezentacji własnych spektakli zobaczymy wielu niezależnych artystów w monodramach, recitalach i małych formach teatralnych. Czemu ma służyć takie zintegrowanie teatrów nieinstytucjonalnych oprócz walorów czysto widowiskowych i poznawczych?


Ma stworzyć zawodowym twórcom przestrzeń do działania i możliwość prezentowania swojego dorobku publicznie. Chodzi o takie działania, które nie mieszczą się w profilu instytucji kultury. Jako członek zarządu Stowarzyszenia Teatrów Nieinstytucjonalnych STeN staram się to robić od dziesięciu lat.

Czy łatwo dzisiaj, kiedy wciąż tak mało funduszy przeznacza się na kulturę,  prowadzi się teatr nieinstytucjonalny, tym bardziej o tak   wyraźnym i wcale niekomercyjnym obliczu artystycznym jak w przypadku Mumerusa?

Prowadzi się go bardzo trudno, a z roku na rok jest coraz gorzej. Działalność instytucji odpowiedzialnych za dotowanie kultury nie jest przyjazna dla organizacji pozarządowych o takim profilu jak nasz. Nie mamy szans - po dwunastu latach pracy - na jakąkolwiek stałą dotację na naszą działalność, czyli jesteśmy skazani na ubieganie się o granty celowe. A z tym jest po prostu źle. Mówiąc wprost - jest to ubrana w biurokratyczne formy i zalegalizowana żebranina. W tym roku złożyliśmy około 30 wniosków o poparcie naszych działań i pomysłów (a każdy z nich kosztował nas kilka dni pracy), z czego odrzucono prawie wszystkie - i jesteśmy w stanie zrealizować trzy i to w niepełnej formie. Będzie to także pierwszy rok, kiedy nie zrealizujemy nowego spektaklu, gdyż odrzucono nam wszystkie wnioski o jego dofinansowanie.

Co zatem skłoniło Pana, by w 1999 roku odejść z teatru instytucjonalnego i założyć Stowarzyszenie Teatr Mumerus?


Pod koniec lat dziewięćdziesiątych zaczęła się pojawiać w teatrze instytucjonalnym pewna tendencja, w której nie chciałem się odnaleźć. Chodzi o to, co nazywam na własny użytek - formatem kulturowym, to znaczy powieleniem - i to w sposób najbardziej prymitywny z możliwych - pewnych mód  i treści. To, co liczyło się przedtem - oryginalność, poszukiwanie nowych form wyrazu - przestało mieć jakiekolwiek znaczenie; ważne stało się, aby być modnym i w sposób łatwy, lekki i przyjemny znaleźć się wśród obowiązujących  trendów. Należy do tego dodać postępujący w postępie geometrycznym zanik profesjonalizmu. Ponadto w teatrach instytucjonalnych nie było możliwe realizowanie propozycji współpracy międzynarodowej, jakie już wtedy otrzymywałem. Postanowiliśmy jednak myśleć pozytywnie i aby móc realizować nasze pomysły założyliśmy z grupą przyjaciół, którzy byli podobnego zdania jak ja, Stowarzyszenie Teatr Mumerus

Jak z pespektywy artysty (w pewnym sensie) niezależnego ocenia Pan to, co dzieje się aktualnie w polskim teatrze? Czy w naszych teatrach państwowych nie ma miejsca dla takich spektakli, jakie może tworzy Pan realizować w Mumerusie?

Trudno mi oceniać to, co dzieje się w polskim teatrze, dlatego, że nie mam możliwości, aby oglądać wszystko, co może być interesujące. Ale wierzę, że powstają ciekawe, oryginalne zjawiska - tylko, że nie mają szans przebić się przez hałaśliwy - wybaczcie określenie - teatralny mainstream, który dla mnie z teatrem nie ma nic wspólnego. Zresztą - chyba nie tylko dla mnie - skoro w ostatnich dwóch latach dramatycznie i skokowo spadła liczba widzów odwiedzających teatry w Polsce: z 6 milionów 392 tysięcy jeszcze w 2007 roku do 2 milionów 300 tysięcy w 2010.

Odpowiadając na drugie pytanie: w teatrach instytucjonalnych nie ma szans, aby zrealizować takie projekty, jakie powstały w Mumerusie. Wiem, bo próbowałem - jako reżyser -  zainteresować dyrektorów tychże instytucji pomysłami, które potem w Mumerusie udało się zrobić: bez skutku. 

Wiesław Kowalski
Teatr dla Was
26 lipca 2011
Portrety
Grzegorz Matysik

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...