Na przykład Meissner
dyrektorka wrocławskiego Teatru Współczesnego ma odejśćDyrektorka wrocławskiego Teatru Współczesnego ma odejść. To ponoć przesądzone. Powód - dół w kasie. Nie twierdzę, że wyniki kontroli, która zmierzyła głębokość dołu owego są nieprawdziwe. Wręcz przeciwnie. Bo w całej tej sprawie nie o to chodzi.
Z punktu widzenia miejskich urzędników działalność pani dyrektor wygląda tak:
Meissner Krystyna, rocznik 33, nieudolnie prowadząc przedsiębiorstwo pt Teatr Współczesny we Wrocławiu w celu doprowadzenia zasłużonej placówki do ruiny uciekała się do następującego scenariusza:
Akt I - nie płacenie na czas za telefon i ZUS
Akt II - przekraczanie budżetu
Akt III - zatrudnianie asystentów
Akt IV - inne pomniejsze numery
Jeśli tak, to w tym dramacie nie jest osamotniona. Miejskie media donoszą co i rusz o nowych wyczynach władz samorządowych spółek. A to pan prezes kupuje miejskiej spółce auto w miejsce rozbitego wcześniej przez synalka, a to eurokasy wydać nie umiemy, a to inne cuda się dzieją. I nikt za to nie „leci” – ani w mieście, ani w województwie. Nikt z wyjątkiem pani Meissner.
Krystyna Meissner nie jest członkiem zespołu Krytyki Politycznej – nie będzie więc pewnie pikiet i protestów, jakie trafiały się ostatnio w regionie w obronie innych, powiedzmy delikatnie, nie wybitniejszych twórców. Nie stoi za nią żadna partia ani koteria. „Na mieście” nie jest chyba osobą szczególnie lubianą. Nie bywa na VIP – bibkach. Nie podlizuje się. Nie tępi. Nie robi teatru dewocyjnego, ani nie staje w awangardzie rewolucji.
Tak. Krystyna Meissner nie czyni żadnej z tych rzeczy.
Zrobiła za to jeden z najlepszych teatrów w Polsce – z kapitalnym, bardzo młodym zespołem i utrzymała go przez dekadę na wysokim, równym poziomie.
W żywym przeciwieństwie do większej wrocławskiej sceny, która i o owszem – miała wspaniałe wzloty, ale ilością porażek i zupełnych katastrof mogłaby obdarować parę innych teatrów.
To smutna historia, choć dla tego miasta całkiem typowa (weźmy na przykład wrocławskie losy Grzegorzewskiego).
I przypomina nieco jedną z najlepszych sztuk Krystyny Meissner – „Na przykład Majakowski” .
W II akcie tytułowy Majakowski zostaje przeniesiony wprost ze stalinowskiej rzeczywistości do cyfrowego świata, jakiegoś upiornie debilnego reality – show. Z poezji w totalny bełkot.
I można tylko powtarzać za nim – towarzysze, coście zrobili ?!