Na stromym wybrzeżu

"Pani z morza" - reż: Piotr Chołodziński - Teatr Polski we Wrocławiu

Strzałem w dziesiątkę jest Pani z morza Henryka Ibsena we wrocławskim Teatrze Polskim - sztuka jest, po pierwsze, aktualna (choć mistrz Ibsen napisał ją ponad sto lat temu), i, po drugie, nieźle zagrana

Zbiorowym bohaterem "Pani z morza" jest patriarchalna rodzina, a szerzej - społeczność niewielkiego, ale targanego namiętnościami miasteczka w północnej Norwegii. Ojciec rodziny Hartwig Wangel, lekarz (gościnnie Dariusz Maj, który mimo niespełna czterdziestki pięknie zagrał znużonego życiem wdowca), nie umie dogadać się z Ellidą - drugą żoną, która unika jakiegokolwiek zbliżenia. Mimo to Wangel usiłuje być wiernym standardowemu modelowi rodziny. Ellida (Marta Zięba) nie radzi sobie i jako żona, i jako macocha dwóch córek (Dominika Kojro i Dagmara Mrowiec). Zapewne dlatego, że małżeństwo z wdowcem było podszeptem rozsądku, nie marzeń. Nie radzi sobie też jako matka własnego maleństwa, wcześnie zmarłego. I niczym tytułowa pani morza, półżywa zabłądziła i nie może odnaleźć drogi powrotnej. Leży więc tutaj i kona w płytkiej, słodkawej wodzie przy brzegu. Córki lekarza także szukają własnego miejsca w życiu. Starsza wyrzuca młodszej, że ta nie dorosła, choć ma już piersi, ale sama nie potrafi dokonać dobrego wyboru.

Nad brzegiem morza spotkamy też Arnholma (Igor Kujawski), z którym Ellida chciała się kiedyś związać, ale zabrakło jej odwagi. I artystę (Jakuba Giela, jak zwykle bardzo poważnie traktującego swoją rolę), pragnącego namalować obraz i zrealizować się jako artysta i człowiek.

Świetnym zabiegiem było umiejscowienie bohaterów na stromym wybrzeżu nad fiordem (w drodze do krzeseł widzowie mijają wodę). Córki doktora Wangla noszą czerwone stroje, jakby chciano podkreślić, że młodości przystoi odwaga. Na uwagę zasługuje zwłaszcza scena miłosna, kiedy to Cudzoziemiec (Michał Chorosiński) wylewa z buteleczki płyn na nogi Ellidy. Świetna jest też scena dyskotekowego tańca, w który ruszają bohaterowie, witani przez widzów tak entuzjastycznie, że już wiem, skąd się bierze popularność tanecznych programów telewizyjnych w Polsce.

O czym jest spektakl? O konaniu w wodzie przy brzegu. Żadnemu z bohaterów nie starcza odwagi, by pójść na głębinę i zanurzyć się w realizacji swoich własnych pragnień.

Mam nadzieję, że Pani z morza, która swoją premierę miała podczas festiwalu Strefa: Norwegia, będzie także grana poza nim.

Małgorzata Matuszewska
POLSKA Gazeta Wrocławska
29 czerwca 2010

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...