Na szachownicy
"Pojedynek" - reż. Radek Dunaszewski - Teatr Korez w Katowicach"Pojedynek" zręcznie odnajduje się w konwencji amerykańskiego, czarnego filmu noir, czerpiąc z niego to, co najlepsze. W klimat filmów lat 50 przenosi czarno - biała scenografia, podkreślająca tym samym przedziwną grę, która będzie miała miejsce na scenie. Jest jak u klasyków tego gatunku - pisarz popularnych kryminałów, detektyw w szarym płaszczu oraz niespodziewane zwroty akcji. Niepokój, duszna atmosfera dziwnych splotów wydarzeń miesza się, jakże udanie, z elementami komediowymi
Pisarz poczytnych kryminałów Andrew Wyke zaprasza do swojego domu na spotkanie Milo Tindle, niedoszłego aktora. Tak właśnie zwyczajnie, z pozoru niewinnie rozpoczyna się gra, która zainicjowana przez Wyke’a, przybiera przedziwny obrót. Gra, w której nie istnieją żadne reguły i dozwolone jest wszystko.
Na ile w pierwszej części rozdającym karty jest antypatyczny i trochę zdziwaczały Wyke, sprawiający ciągle wrażenie kogoś, kto miesza rzeczywistość ze światem fikcji literackiej, tak druga część należy już do Tindle’a, potrafiącego z ofiary stać się oprawcą, a którego intryga niesie ze sobą zaskakujące dla wszystkich konsekwencje.
Misternie uknuta pułapka, w którą zostaje wplątany Tindle wyjawia tajemnicę. Okazuje się, iż jest on kochankiem żony Wyke’a.
Wspomniana scenografia, od początku buduje poczucie, że jest tak, jak na szachownicy. Dominująca czerń i biel kontrastuje z jedynym, żywym akcentem sceny, którym jest przeraźliwa na tle bieli i czerni, czerwona kanapa. Ubrania bohaterów także zostają w ten sposób zestawione.
Artur Święs (Tindle) wypada znakomicie w swojej roli, a w drugim akcie scena należy już tylko do niego. Jest wiarygodny w próbie ukazania przemiany, którą przechodzi jego bohater. W chwili, gdy Tindle podejmuje się tego, by wziąć udział w grze, którą rozpoczyna Wyke, jest już innym człowiekiem, kimś owładniętym potrzebą zemsty. Przemiana ofiary w oprawcę następuje bardzo szybko, a jej symptomem jest scena gdzie początkowo niepotrafiący zdobyć się na spontaniczny ruch Tindle, depcze histerycznie ubrania Wyke’a.
Brawa dla Święsa należą się również za znakomitą, pełną elementów komediowych rolę pijącego tylko na służbie inspektora Dopplera, który szuka śladów użycia „naboja” i skrupulatnie wypytuje o „szczały” padające pamiętnej nocy w domu Wyke’a.
Całe to przedziwne śledztwo, precyzyjnie odtwarzające bieg wypadków przez pozornie nieudolnego śledczego, prowadzi do zaskakujących zwrotów akcji.
Za sprawą inspektora Dopplera możemy również prześledzić przemianę, jaką przechodzi Wyke. Początkowo pewny swojego zwycięstwa, a pod koniec przesłuchania już zagubiony i wystraszony tym, że pali mu się grunt pod nogami i zostanie oskarżony o morderstwo.
Mirosław Neintert (Wyke) tworzy równie ciekawą postać, żyjącą być może w świecie swoich książek, której nudne a dostatnie życie, zostać musi ubarwione przez dziwaczną intrygę, wymykającą się wszystkim spod kontroli. Nienawidzący się Wyke i Tindle zostają owładnięci pragnieniem zwycięstwa i potrzebą zemsty, zatracając się przy tym bez reszty.
Sztuka debiutującego w roli reżysera teatralnego Radka Dunaszewskiego, nieprzypadkowo została nazwana „Pojedynkiem” (jest ona adaptacją „Detektywa” Anthony’ego Shaffera), bowiem na scenie teatru Korez staje się ona starciem dwóch osobowości, pozwalając przy tym na psychologiczną obserwację nienawidzących się ludzi. Wciągająca historia, w sam raz na długie, jesienne wieczory.