Na zapleczu cyrku "ŻYCIE"

"Siła przyzwyczajenia" - reż. Magdalena Miklasz, - Teatr Ateneum im. Stefana Jaracza w Warszawie

W tym życiu, łudząco przypominającym cyrk, najtrudniej nam jest walczyć z własnymi nawykami i przyzwyczajeniami, bo to one w naszej nonszalancji wydają się być jedynie słuszne i niepodważalne. I w imię dobrych standardów brniemy przed siebie, jak ten emocjonalny spychacz, nie bacząc jaką cenę przychodzi nam płacić za ten upór i prywatne krucjaty ze słabościami innych, bo przecież my jesteśmy silni i my wiemy najlepiej.

Nie inaczej dzieje się w starym, podupadającym cyrku Caribaldiego (Krzysztof Gosztyła), który swoje lata świetności ma już dawno za sobą. Na arenie cyrkowej fasadowo trwa jeszcze szeroki uśmiech i radosny, jowialny gest, a od zaplecza widać kurz, pajęczyny i trudny do zniesienia wojskowy dryl, jaki funduje dyrektor cyrku swoim podwładnym: Żonglerowi, Błaznowi (Mateusz Banasiuk), Pogromcy dzikich zwierząt (Przemysław Bluszcz) i Akrobatce (Magdalena Koleśnik), jedynie dla dowartościowania własnego, chorego z ambicji, ego. To zapatrzenie w hołubione wartości i tradycje jest jedynie przykrywką do wentylowania swoich frustracji i wypierania faktu, że coś w tym życiu Caribaldiemu nie wyszło; że zapatrzony w przeszłość stanął w miejscu i czując się samotnym trzyma na siłę przy sobie - w tej krainie życiowej goryczy - zastraszoną garstkę ludzi. Symbolem tej anachronicznej "tresury" bliskich mu osób staje się piłowany codziennie do bólu kwintet smyczkowy. "Pstrąg" Franciszka Schuberta jednak nigdy nie wychodzi, a melodia zawsze brzmi fałszywie. Tego utworu Caribaldi trzyma się jednak kurczowo bo wie, że to ostatnia deska ratunku dla ustalonego przez siebie porządku. Wszystko wydaje się być w tym świecie groteskowo-smutne, nieadekwatnie rozdmuchane, dlatego główny bohater budzi bardziej żal niż respekt.

Ciekawe jednak, że pozostałe postaci ulegają takim wpływom i kurczowo trzymają się cyrku, mimo wszystkich niedogodności ich losu. Czy to strach przed Caribaldim i jego gniewem, czy może bardziej uzależnienie i własna niemoc życiowa, brak odwagi i siła przyzwyczajenia właśnie?

"Siła przyzwyczajenia" to spektakl, który ma w sobie wiele ukrytych pytań, na które trzeba sobie samemu odpowiedzieć. Nic tutaj nie jest dokładnie takie, jakie pozornie się wydaje - zaplecze cyrku to metafora, metaforycznie skonstruowane są też postaci, akcja na drugim planie nie pojawia się bez określonego powodu, a cała archaiczność inscenizacji jest przyczynkiem do próby poszukiwania odpowiedzi w nas samych, tu i teraz, dzisiaj. Zresztą stworzenie klimatu minionej epoki wyszło wszystkim twórcom tego spektaklu genialnie; już dla samej magii takiego pozornego przeniesienia się w czasie warto to przedstawienie zobaczyć. To trochę tak, jakby oddychać powietrzem ciasnego zaplecza cyrkowego i czuć na sobie osiadający, wzniecany przez ruch na scenie, kurz. Nie byłoby to wszystko możliwe, gdyby nie fakt tak umiejętnie obsadzonych i zagranych ról, które ujmują swoją wiarygodnością. Prawdziwy popis daje w Ateneum, w roli Żonglera, Dariusz Wnuk; praca włożona w zbudowanie tej roli przynosi imponujący efekt. Obejrzenie spektaklu Magdaleny Miklasz może okazać się ciekawym doświadczeniem nawet dla tych, którym podobna autodiagnoza, sprowokowana obserwacjami postaci na scenie, wydaje się zbędna; ciekawym, ot tak, może dla zdrowego treningu samej umiejętności spojrzenia na siebie z perspektywy; w końcu trening czyni mistrza i to nie tylko w kwintecie "Pstrąg". dla samej magii takiego pozornego przeniesienia się.

Marek Kubiak
Teatr dla Was
23 listopada 2012

Książka tygodnia

Wyklęty lud ziemi
Wydawnictwo Karakter
Fanon Frantz

Trailer tygodnia

Wodzirej
Marcin Liber
Premiera "Wodzireja" w sobotę (8.03) ...