Nad - a może Pod?

"Nad" - reż. Waldemar Zawodziński - Teatr im. Stefana Jaracza w Łodzi

Teatr im. Stefana Jaracza w Łodzi w konkursie bydgoskich Prapremier 2010 przedstawił spektakl Nad Mariusza Bielińskiego, w reżyserii Waldemara Zawodzińskiego. Tekst nagrodzony w 2009 roku wielce prestiżową Gdyńską Nagrodą Dramaturgiczną, tylko z pozoru będący kryminalną opowieścią o skazaniu niewinnego za morderstwo, okazał się głębokim i porażającym moralitetem, złożonym z monologów rozpaczy, beznadziei i degradacji człowieka przez społeczeństwo do roli więziennego numeru

Już na zawsze - mimo kasacji wyroku, główny bohater dramatu Jakub Krynicki (Mariusz Jakus) pozostał w pułapce zbrodni. W jego losach,  jak w lustrze przeglądają się drastyczne problemy współczesności. My  przyglądamy się im, oddzieleni kratą i podświetleni chłodem niebieskich żarówek. I bezowocnie poszukujemy odpowiedzi na pytania zawarte w tym złożonym, poetyckim tekście. Jak w greckiej tragedii, w której zło jest oczywiste, czarno-czarne i bez żadnych ulg multiplikowane w ciągu luźnych scen i w jej wszystkich bohaterach. W pułapce przejmujących spowiedzi, w misterium słowa z jego momentami mocno patetycznym rytmem i w nazbyt literackim języku, nieprzystającym do codzienności.

Tekst Bielińskiego męczył; doskwierał, miałem wrażenie, że także aktorom, bo jak zagrać bez zderzeń, konfliktów i paradoksów? Trudno zbudować rolę bez gry przeciwieństw zła i dobra, światła i mroku, gdy w tle pozostaje tylko czyste zło. Jednak można: poprawnie, ba - nawet wspaniale, czego dokonali łódzcy aktorzy, ale bez możliwości wprowadzenia widza w stan pełnej identyfikacji ze swymi bohaterami. Widz próbuje pojąć, tęskni, widz pragnie tego co ponad - NAD, co z góry zagwarantuje mu poziom „tutaj”, da poczucie sensu…  A widzi wiszący kołowrót więziennych drelichów, stateczny tak długo,   aż dramat osiągnie swój finał. Wtedy ten ruszy, napędzany ponadludzką siłą.

Gdzież więc dzieje się akcja? Nad – a może Pod? Wiadomo tylko, że wśród ofiar i winnych, tkwiących mocno w aksjologicznych meandrach. Przedstawienie Zawodzińskiego jest nieszczególnie wspaniałe, ale godne zapamiętania z przyczyn głębszych: jego ukrytych, transcendentalnych treści w pięknej grze łódzkich aktorów, szczególnie Mariusza Jakusa i Ewy Wichrowskiej, jako jego matki oraz wspaniałej scenografii Marii Balcerek i reżysera spektaklu. Kameralny humanizm tej sztuki na dużej scenie TPB - tak, naturalistyczna przestrzeń  w poetyckiej aurze – nie.

Arkadiusz Stern
Teatr dla Was
8 listopada 2010

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia