Nad przepaścią

"W starych dekoracjach " - reż. Igor Gorzkowski - Teatr im. A. Mickiewicza w Częstochowie

Igor Gorzkowski ze swoim Różewiczem dla każdego. Trochę ryzykownie. Gdy myślę o Tadeuszu Różewiczu kategoriami teatralnymi, od razu wspominam "Duszyczkę" Jerzego Grzegorzewskiego sprzed ponad 11 lat, a jednak nadal w Teatrze Narodowym graną.

Bo tak trudno z Grzegorzewskim się pożegnać, a przecież kiedy tytuł ten siłą rzeczy zejdzie z afisza, Grzegorzewski pozostanie już tylko w niedoskonałych archiwaliach i jeszcze bardziej niedoskonałej pamięci. A jednak to może bardziej pamięć emocji tworzy obraz teatru po dekadach. Zwłaszcza w przypadku Grzegorzewskiego?

Obserwując realizacje jego ucznia Igora Gorzkowskiego, nie da się uciec od skojarzeń z Grzegorzewskim, i to na różnych płaszczyznach, np. w sentymentalizmie, z jakim Gorzkowski traktuje swoje opowieści-życiorysy autsajderskich bohaterów, a przede wszystkim ich samych. Ta dziwna ironia objawia się też jako czułość wobec człowieka.

Chyba z takim ogólnym założeniem Gorzkowski wystartował, biorąc się do swojego projektu "W starych dekoracjach" w częstochowskim Teatrze im. Mickiewicza z okazji 50 lat pracy Henryka Talara, aktora, z którym Gorzkowski w ostatnich latach znalazł porozumienie specjalne, obsadzając go w roli Prospera z "Burzy" (2012) i traktując go wówczas jako rzecznika definicji swojego teatru. W Talarze zresztą tkwi wyjątkowa umiejętność patrzenia na rolę z oddali, choć w żadnym razie nie z dystansu. Gorzkowski tego potrzebuje, bo takie podejście zapewnia spokojny kontakt z odbiorcą, zapewnia przejrzystość komunikatu w wypowiedziach tak intymnych jak Prospero czy właśnie teraz Bohater Różewicza.

Adaptacja Gorzkowskiego bazująca niemal całkowicie na "Śmierci w starych dekoracjach" to przedstawienie, które nie sili się na żaden rozmach, nie rozprawia się z całą wręcz naturalistyczną symboliką Różewicza czy jego strumieniem świadomości, którym Bohater stara się podsumować odchodzący świat swojego życia. Gorzkowski proponuje przekaz uniwersalny, co znaczy tyle, że bardziej wraz z Talarem po prostu zastanawia się nad śmiesznostkami gasnącego człowieka, który na lepszą powtórkę z epizodów swej biografii nie ma już szans, może jedynie powspominać. Choć może zdziwi niejednego to, że spektakl zaczyna się jak rodzajowa komedia (scenografia niestety to rozstrzyga), warto poczekać na spotkanie Bohatera z matką, kiedy Gorzkowski odsłania teatralną maszynerię, odsłaniając także samotne wnętrze człowieka. I zostawia go tak z samym sobą, pustego, bezbronnego. Teatr, co wzrusza, choć często się potyka, trafia do każdego.

Przemysław Skrzydelski
wSieci
29 września 2015

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...