Najciemniej pod lampą-czy śmieszy cię codzienność?

„Śmieszy cię to?" –reżyseria i tekst Michał Buszewicz - Teatr Nowy im. Kazimierza Dejmka w Łodzi– 10 marca 2024 r.

Kolejny łódzki teatr obchodzi jubileusz. 75-lecie sceny Teatru Nowego uświetniła w tym wyjątkowym roku prapremiera sztuki dramaturga Michała Buszewicza-twórcy wszechstronnego, współpracującego z wieloma teatrami, ale także artysty współtworzącego InSzPer, czyli Instytut Sztuk Performatywnych.

Dramaturg, reżyser, absolwent specjalizacji dramatologicznej Wiedzy o Teatrze Uniwersytetu Jagiellońskiego oraz dramaturgicznej na Wydziale Reżyserii Dramatu krakowskiej PWST był nominowany w 2022 roku do Paszportów Polityki. Spektakl „Śmieszy cię to?" bierze udział w 30 Ogólnopolskim Konkursie na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej organizowanym przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Instytut Teatralny im. Zbigniewa Raszewskiego w Warszawie.

Sztuka zgodnie z zapowiedzią teatru ma nawiązywać do brytyjskiej farsy. Na początku wszystko się zgadza. Scenografia (Barbara Hanicka), w której dominują drzwi – atrybut klasyki gatunku, bo przecież ktoś z pewnością będzie wchodził i wychodził w zawrotnym tempie. Sofa- mebel przewodni kotłujących się w farsowym zamęcie postaci. Wreszcie pomyłka, która ma skomplikować maksymalnie perypetie bohaterów. Znak zapytania w tytule wróży jednak jakąś wariację na temat, mąci spodziewany efekt beztroski, zaczepia i intryguje.

Poznajemy państwa Jones przy stole podczas śniadania. W pozornej atmosferze uprzejmej wymiany zdań i rutynowych czynności, współodczuwamy stłamszone myśli bohaterów, ich stłumiony gniew i buzującą frustrację w lepkiej pseudootulince rodzinnego śniadanka. Długo nie musimy czekać na to, aż dusząca otoczka wokół tej familii zacznie pękać jak skorupka jajka. Pękają wszyscy i knują samotny pobyt w jednoosobowym pokoju hotelu Better. O! I tu robi się już za poważnie jak na farsę. Czyli nie zdrada, nie kochankowie tylko samotny pobyt w hotelu.

Kuriozalna pomyłka hotelowej obsługi w osobach Rose (Rozalia Rusak) i Marlona (Maciej Kobiela) powoduje, że wszyscy mają dostać klucz do tego samego pokoju. Caroline Jones (Karolina Bednarek) i Paul Jones (Paweł Kos) są młodym małżeństwem, zaś Mira Jones (Mirosława Olbińska) i Stanley Jones (Sławomir Sulej) parą z wieloletnim stażem. Paul jest ich synem. Wszyscy szukają azylu i chwili wytchnienia od swojego duszącego życia rodzinnego oraz pragną zastanowić się nad przyszłością. Pieczę nad starannością oferowanych przez hotel usług sprawuje Maggie (Magdalena Kaszewska). Problem mają więc wszyscy: Rose i Marlon robią co mogą, aby lokatorzy tego samego pokoju nie spotkali się, a szefowa Maggie nie zorientowała w pomyłce, zaś nieszczęśni krewni narażeni są na nieprzewidywalne zdarzenia, które lawinowo dzieją się w hotelu Better. Spokojne przemyślenia nad lepszym życiem są zagrożone serią niefortunnych wpadek.

Tak, jest tempo, są gagi, bywa zabawnie, ale przez ściśnięte gardło. Sztuka jest hybrydą farsy i tragedii. Paul Jones jest zapętlony w drapieżne sidła swojej pracy, sfrustrowany, wściekły, rozczarowany. Od żony oczekuje zrozumienia, czyli tego samego, czego oczekuje żona od niego. Caroline jest taka samotna, że chce rozmawiać z duchami, a Paul tak zmęczony swoim wizerunkiem niekorespondującym z realnymi potrzebami, że ma myśli samobójcze. Spektakularnie miota się po hotelowych korytarzach w kapciach z rekinami, aby paść wyczerpanym, marząc o pochłonięciu przez odmęty wody w towarzystwie delfina. Gibka, wysportowana, piękna Caroline aranżuje seans spirytystyczny, co kończy się zabawną wpadką z recepcjonistą. Marlon, pomocny i usłużny, także daje do zrozumienia gościom, że jest taki tylko w pracy. Słaby więc z niego powiernik problemów Paula. Mira i Stanley poszukują dawnych siebie, ognia w związku, który przygasł. Bawi, ale przede wszystkim wzrusza scena, w której Stanley prosi Rose o odegranie zmarłej żony i próbuje wyobrazić sobie, czy mógłby to znieść i zaakceptować. Ta sztuka w konwencji farsy często poprzez ogromny ładunek absurdu działa jak znieczulenie i konfrontuje nas z powszechnie ogarniającymi człowieka myślami, lękami, traumami, problemami, frustracjami i niemocą. Postacie z angielskimi nazwiskami to także zabieg znieczulający widza. Trudniej się utożsamiać, ale tych emocjonalnych luster jest tak wiele, że i tak każdy w końcu znajdzie swoje odbicie.

Na Dużej Sali zaaranżowano hotelowy korytarz pełen drzwi, ale tych bezpośrednio prowadzących do pechowego pokoju nie zamontowano. Otwierają się pantomimicznym gestem i dźwiękiem jakby były portalem do myśli kłębiących się w umysłach aktualnie tam przebywających osób. Jest jeszcze lampa i okazały abażur na głowach na zmianę: to Paula, to Caroline. Pod przykryciem można wyznać prawdę, można wypowiedzieć na głos swoje prawdziwe myśli, zrobić więcej niż przy wspólnym, kuchennym stole i porannej kawie.

W finale, chociaż wszyscy nadal noszą maski, to animacje hotelowe mają scalić rodzinę, ugasić pożar toksycznych uczuć i myśli. Są nawet kultowe torty. Groteskowość podkreślają muzyka (Baasch), kostiumy (Lil Slay) i taniec (choreografia: Katarzyna Sikora). Czy problemy udało się rozwiązać i czy w kostiumach, maskach i wnętrzach hotelowych łatwiej było państwu Jones niż przy kuchennym stole?

Dominika Urbańska
Dziennik Teatralny Łódź
15 marca 2024

Książka tygodnia

Wyklęty lud ziemi
Wydawnictwo Karakter
Fanon Frantz

Trailer tygodnia

Wodzirej
Marcin Liber
Premiera "Wodzireja" w sobotę (8.03) ...