Najdroższe, ale czy najlepsze?
53. Kaliskie Spotkania Teatralne - Festiwal Sztuki AktorskiejTradycji stało się zadość i kasztanowce zdążyły rozkwitnąć na rozpoczęcie Kaliskich Spotkań Teatralnych. Tradycją powoli stają się także protesty przeciwko wysokim cenom biletów na KST, znacznie przewyższającym ceny warszawskie czy krakowskie. Tak było przed rokiem i dwoma laty, a w tym roku bilety okazały się jeszcze droższe. Nie powinno nam to jednak przysłonić samej sztuki, bo o nią tu w końcu powinno chodzić najbardziej
Widzów przybywających w sobotę do teatru witała pikieta "narciarzy". Swoimi strojami i akcesoriami nawiązali do niedawnej wypowiedzi dyrektora kaliskiej sceny. Igor Michalski, próbując uzasadnić wysokość cen biletów, stwierdził m.rn., że teatr nie jest dla wszystkich, lecz głównie dla elit. Powiedział też, że jeśli ktoś naprawdę chciał wziąć udział w Kaliskich Spotkaniach Teatralnych, mógł zaoszczędzić potrzebne na to pieniądze, np. nie jadąc zimą na narty. W efekcie, w dniu rozpoczęcia KST, przed teatrem pojawili się młodzi ludzie z nartami i w narciarskich goglach. Był też transparent z cytatem zaprzeczającym słowom Igora Michalskiego. Jego oponentem okazał się Sebastian Majewski, wicedyrektor krakowskiego Teatru Starego, który wygłosił tezę, że " teatr nie jest dla elit, teatr jest dla wszystkich ". Treść innego z haseł, które w sobotni wieczór pojawiły się na pl. Bogusławskiego, okazała się jeszcze bardziej lapidarna: "Dantejskie ceny!". Uczestnicy protestu rozdawali też ulotki, w których tegoroczne KST określone zostały jako "festiwal wykluczeń, nie spotkań". " Ceny za pojedynczy spektakl dochodzą do 175 zł, co wyklucza 99% mieszkańców miasta z udziału w ich festiwalu, dotowanym w ponad połowie z podatków. Podczas gdy w Polsce walczy się z wykluczeniem z kultury, w Kaliszu dba się o komercyjny sukces festiwalu, który według Igora Michalskiego jest "produktem", a gdy kogoś nie stać na narty za 1.200 zł od osoby - nie ma czego szukać w teatrze. Tak oto jeden z najważniejszych festiwali w Polsce stanął na wysokiej półce z innymi ekskluzywnymi produktami. Życzymy udanej zabawy w kulturalnym hipermarkecie" - napisali protestujący.
Pół godziny później widownia w teatrze była już pełna. Przybyłych powitał dyrektor Michalski, a po nim prezydent Kalisza Janusz Pęcherz. 53. Kaliskie Spotkania Teatralne zostały uroczyście otwarte.
"Nietoperz" poszybował wysoko
Warszawski Teatr Rozmaitości przyzwyczaił nas do spektakli najwyższego lotu, chciałoby się powiedzieć - wirtuozowskich, często też szeroko komentowanych, wywołujących kontrowersje, ale i podziw dla śmiałości wypowiedzi i dbałości o najdrobniejsze nawet szczegóły. Do tej grupy przedstawień zapewne zaliczony będzie również "Nietoperz" na motywach "Zemsty nietoperza" Johanna Straussa, w reż. Kornela Mundruczo, choć nie bez pewnych zastrzeżeń. Przedstawienie, które swoją warszawską premierę miało we wrześniu ub. roku, w Kaliszu obejrzeliśmy w sobotę. Jak często w przypadku TR Warszawą pojawił się problem pewnego nadmiaru: pomysłów, efektów i idei. Także tonacji i emocji. Pastisz operetki kilkakrotnie ocierał się ojej parodię, będąc przy tym traktatem moralnym, dramatem egzystencjalnym i rozprawą na temat eutanazji. To wszystko wepchnięte do jednego worka nie dla wszystkich musiało być przekonujące jako całość, choć przyznać trzeba że węgierski reżyser zrobił naprawdę dużo, by cały ten rozgardiasz jakoś uporządkować. Znakomicie obronili się aktorzy, na czele z Sebastianem Pawlakiem, który w czasach dyrektury Roberta Czechowskiego był członkiem zespołu Teatru im. W. Bogusławskiego w Kaliszu. Kilkakrotnie krytykowałem wtedy Pawlaka za drażniącą manierę, sprowadzającą się do przesadnej i nie zawsze uzasadnionej egzaltacji. Teraz ujrzałem aktora dojrzałego, w pełni świadomego swojej roli, grającego z wyczuciem najdrobniejszych nawet niuansów. Ktoś mógłby powiedzieć, że za karę powinienem teraz wejść pod stół i odszczekać to, co kiedyś napisałem. I nawet bym tak zrobił, ale co do Pawlaka nie pomyliłem się ani wtedy, gdy go krytykowałem, ani też nie mylę się teraz, gdy go chwalę. Jako artysta po prostu dojrzał. Nie zdziwiłbym się, gdyby jury tegorocznych KST przyznało mu którąś z nagród. Możliwe też, że zdecyduje się ono uhonorować np. Dawida Ogrodnika, Adama Woronowicza lub którąś z grających w tym spektaklu aktorek. Nie zgadzam się natomiast z pochlebnymi opiniami na temat popisów wokalnych tego zespołu. Choć partyturę miał on napisaną całkiem sprawnie i momentami efektownie, śpiewał kiepsko (zwłaszcza partie solowe). Być może w Warszawie przykłada się do tego trochę bardziej.
Co było, a co będzie?
Dziś jesteśmy już na półmetku tegorocznych KST. W niedzielę festiwalowa publiczność obejrzała, JJanutę W." Danuty Wałęsy w reż. Janusza Zaorskiego z Krystyną Jandą w roli głównej i jedynej. To właśnie za ten spektakl organizatorzy kaliskiej imprezy zażyczyli sobie 175 zł od osoby. Dodać trzeba że pokazany on został poza konkursem, w przeciwieństwie do drugiego przedstawienia zaprezentowanego tego dnia czyli, "Przełamując fale" Larsa von Triera w reż. Macieja Podstawnego z Teatru im. W. Bogusławskiego w Kaliszu. W poniedziałek wystąpił zespół warszawskiego Teatru Studio z "Wichrowymi wzgórzami" wg Emiry Bronte w reż. Kuby Kowalskiego. Spektaklem konkursowym był również wtorkowy "Gargantua i Pantagruel" wg Francois Rabelais'go w reż. Piotra Bikonta ze Stowarzyszenia Teatralnego Badów. Tego samego dnia w godzinach przedpołudniowyeh chętni mogli obejrzeć "Tadka Niejadka" wg Wandy Chotomskiej w reż. Małgorzaty Kałędkiewicz, kolejne przedsięwzięcie kaliszan, tym razem pozakonkursowe. Dziś (środa) czeka nas głośna "Oresteja" Aj-schylosa w reż. Jana Klaty z krakowskiego Teatru Starego. W czwartek poza konkursem wystąpi zespół Teatru im. W. Bogusławskiego w Kaliszu z "Iluzjami" Iwana Wyrypajewa w reż. Rudolfa Zioło. Przedsięwzięciem konkursowym będzie natomiast "Paw królowej" Doroty, Masłowskiej w reż. Pawła Świątka, drugi spektakl z krakowskiego Teatru Starego. Drugi spośród spektakli kaliskich, które zostały wystawione do konkursu, obejrzymy w piątek. Będzie to "Trzy po trzy" wg Aleksandra Fredry w reż. Rudolfa Zioło. Ostatnim z festiwalowych dni będzie sobotą 18 maja. Tego dnia zaprezentuje się Teatr Wybrzeże z Gdańska. W jego wykonaniu zobaczymy, Amatorki" Elfiiede Jelinek w reż. Eweliny Marciniak. Po spektaklu odbędzie się koncert muzyki Zygmunta Koniecznego. Poznamy też werdykt jury (Agata Duda-Gracz, Zenon Butkiewicz, Ireneusz Czop i Jacek Wakar).