Najgorsze jest stracenie tego, czego nie masz

"Oczy błękitnego psa" - reż. Dmytr Obiednikow - Muzyczno-Dramatyczny Teatr im. M. Staryckiego w Chmielniku - mater. promoc.

Opowieść Gabriela García Márqueza "Oczy błękitnego psa" nigdy nie cieszyła się popularnością jego dłuższych form, chociaż z pewnością zasługuje na miano najbardziej zdumiewającego dzieła pisarza. Ta kreacja mistycznego realizmu o „miłości jak ze snu" zainspirowała ukraińskiego reżysera Dmytra Obiednikowa do przeniesienia jej fabuły na deski teatru.

On (Aleksander Wit) i Ona (Kateryna Własenko) spotykają się w snach, nie pamiętając ani swojej rzeczywistości, ani własnych imion. Za wyjątkiem jednego detalu – kobieta próbując odnaleźć mężczyznę na jawie wymyśla dla nich hasło „oczy błękitnego psa", ale bez skutku, przecież On po przebudzeniu nie pamięta nic. W dodatku, bohater najpierw nie kojarzy nawet ich poprzednich wspólnych snów... Jak to mężczyźni.

Bohaterka zaś chowa w podświadomości (czy też w sercu?) każdy jego gest i słowo – jak to panie. Choć każdy z nich jest niepewny, że ten drugi istnieje, postacie przyzwyczajają się do siebie, i zakochują się. Tyle że On się zachowuje jak typowy facet – postrzega te spotkania raczej jak przygodę, gdyż ona traktuje ich wspólną iluzję poważnie. Mijają noce, ale sny nie stają się rzeczywistością. Oboje są zmęczeni monotonią, jednak kobieta cierpi, bo chce więcej, a mężczyzna kryje emocje za ekranem ironii. Każdy z nich myśli wyłącznie o sobie – swoich marzeniach i kłopotach, tak samo różnych jak ich przeżycia w tych snach... Będzie też kłótnia, łzy, dramatyczne solo na fortepianie (w wyk. Aleksandra Wita) i frenetyczny taniec do „Take me to church" z repertuaru Hoziera... Mimowolnie platoniczni kochankowie będą nawet rozważali śmierć jako jedyny ratunek od obłędu, ale do tego w tej interpretacji nie doszło.

Według pomysłodawcy, kluczem do rozwiązania labiryntu zbiorowej nieświadomości jest empatia, dziś tak samo rzadka jak błękitny pies. Wszystko się zmienia, gdy kobieta proponuje partnerowi napić się herbaty, a mężczyzna troskliwie otula ją kocem. Co następuje dalej? Czyżby para nareszcie obudziła się obok siebie? Czy może statyści jako duchy snów porwą ich do innego, beztroskiego świata? Gra światła i cienia, plastyki i ruchu pozostawia miejsce na wyobraźnię, a scena finałowa nie jest jednoznaczna. Jedno jest pewne – miłośnicy intrygi Márqueza i szczęśliwych końców będą bili brawo.

Anna Canić
Dziennik Teatralny Odessa
26 kwietnia 2021

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia