Najlepsze przedstawienie za Marka Mikosa

"Rok z życia codziennego w Europie Środkowo-Wschodniej" - reż. Monika Strzępka - Narodowy Stary Teatr w Krakowie

Motto wejścia: "bo moim zdaniem chodzi że potrzebujecie się naradzić / a naradzać się to znaczy rady / i po tym wszystkim co ja wiem że błędy wypaczenia / wam jest kraj rad potrzebny po prostu na nowo" (Paweł Demirski, Bitwa Warszawska 1920)

Naczekaliśmy się, nakrzyczeliśmy na Fejsie, ja już nawet Fejsa nie mam od tego krzyczenia. Jest pierwsza premiera w Starym po tak zwanym wyzwoleniu, w odzyskanym Starym. "Wreszcie jeeest, czego więcej chcieeeć? Gwiazdkę z nieba tanio sprzedam, niebo darmo dam" (Katarzyna Nosowska, "Romans petitem"). Trochę nie wiem, co powiedzieć, więc będą głównie cytaty.

Ta premiera jest jak długo planowane dziecko, które po miesiącach badań, prób i błędów, i wypaczeń wreszcie się wzięło i narodziło. I jakoś tak głupio pojechać po noworodku... Nie po to Stary wychodzi na prostą, byśmy mu z miejsca podstawiali nogę. To może najpierw powiem, co mi się podoba.

Ogólnie wszystko: tekst, ciuchy, aktorzy, wieża kościelna w nietypowej dla siebie pozycji leżącej, pozakrzywiana jak zderzacz hadronów. Spektakl jest spektaklem Strzępki, czyli zły nie jest. Jak napisali w "Dzienniku Polskim": "Najlepsze przedstawienie za Marka Mikosa". Hahaha.

NIE JADĄ. Nie jadą po sytuacji, po dyrekcji, po "organizatorze", albo może nie wprost, może w szerszym planie, może nie ma po kim, zresztą może jadą, bo teksty Demirskiego są tak nielogiczne, że nie mam pewności. Głównie rozumiałem gagi. Jechane jest po księżach i po wykładowcach, ale nawet bardziej po ich położeniu. Gdyby "Społeczne role uczonych" Znaniecki napisał dzisiaj, wyszedłby mu kryminał rodzaju skandynawskiego. Bo wykładowcy, wiecie, nic innego dziś nie robią, tylko gwałcą swych słuchaczy na różne sposoby. Wiem z własnego doświadczenia, jako wykładowca. Myślę, że to trochę prawda, a trochę studenci czują się, jak Syfon, gwałceni przez uszy i somatyzują. Od razu przepraszam za ten rape denial.

Strzępka i Demirski to jest teatr społecznie zaangażowany, ale też społecznie udręczony. Ma tylko jedną sytuację: socjalną, i tak ją przeżywa, jakby nie wiem, co to było. JAK MRÓWKA OKRES. Te ich postaci wiecznie się pałują swoją rolą w grupie, swoim awansem, swoim pójściem w górę, lub groźbą braku awansu. Paweł Demirski ma największe w polskim teatrze, uwaga, nie ego, tylko superego, i takiego psychicznego krzyża, jaki jemu przyszło dźwigać, nawet wrogom bym nie życzył, nawet krakowskiej teatrologii. Po spektaklu jak "Rok z życia..." dochodzę do wniosku, że lepiej dla zdrowia jest nie aspirować. Recepta cioci Michasi: "Najpierw przez pół życia człowiek się rzuca, żeby sobie kogoś znaleźć na stałe, ale o to trudno, i to jeszcze w tych czasach. A też żeby być ważnym, być kimś. Potem przywyka się do samotności, nieważności i zaczyna się zabawa" (Michał Witkowski, "Lubiewo").

Dziewczynką do bicia jest w "Roku z życia..." klasa zwana średnią, na której się jeździ jak na łysej szkapie. Tę warstwę społeczną, najliczniejszą i osiową, najłatwiej wyszydzić, bo pochodzi raczej z dołów (por. "W imię Jakuba S."), ale się wyrwała, żeby oto cisnąć w górę (por. "Rok z życia"), co jest prawie tak śmieszne, jak małpa we fraku. Dzisiejsza elita nie docenia klasy średniej, na której ramionach stoi, może dlatego, że jest jej odnogą, która ciśnie jeszcze bardziej i się nie chce przyznać do uboższych krewnych. Robi to samo, tylko jeszcze bardziej. Poczytaliby Manifest komunistyczny i jego peany na temat mieszczaństwa, to może by przemyśleli.

Inna sprawa, że z elity, zwłaszcza artystycznej, też jest tutaj śmieszkowane: "Znowu na widownię ktoś wrzucił śmierdzący gaz? / Żeby zatruć powietrze mojego performensu? / Bezkompromisowego skandalu na którego smród w sumie czekałam? / Ooooo / Ale bym coś zszargała / Szarg / Szarg / Szarg / Szarg i mat mieszczuchy!". To jest dramat z kluczem! I nie tylko bourgeois się tutaj dostaje, ale wszystkim po kolei.

Powyższe słowa wypowiada Anna Radwan. Ja też, jak Demirski, wielbię Annę Radwan, por. Lowe: Anna Radwan ("Przekrój" 2018, nr 4), ale wiecie co... To nie ma Grąziowskiej w zespole do grania dziecka millenium? Grała to w "Ciemnościach", i co, źle jej poszło? A może ona nie jest w żadnym zespole Starego Teatru, tylko na etacie? Klata jak przyjmował nową do roboty, to od razu do obsady, ale teraz nie ma Klaty i Grąziowska na razie gra sobie zastępstwa łamane na nie gra.

Moim ulubionym aktorem Starego Teatru, czego nie ukrywam, jest Michał Majnicz. Zawsze się patrzę, czy jest obsadzony i jak obsadzony. Takiej odsłony jeszcze nie widziałem: zagrał profesora! Okulary, sweter, książka. No, no, nie poznaję kolegi. Ulubioną zaś - Zawadzka. Gra lęki wieczorne: nauczycielkę oraz cały system, który potem może się przyśnić, jednak w sensie negatywnym. Ci aktorzy występują w każdej Strzępce w Starym i to procentuje.

A teraz wyrok: przedstawienie niezłe. To znaczy lubię, ale się nie jaram. Lajk, ale nie serce. Strzępka trzyma poziom, poniżej którego, pewnego poziomu, nigdy nie schodzi. Może być nudne (por. "K."), ale nie powiesz, że jest niezrobione. Poetyka Strzępki to już pewien standard, wzorzec spektaklu dobrze skrojonego, mimo że pełny chaosu. Rok również dobrze skroiła. Tylko proszę nie pomyśleć, że dobry krój znaczy miły wieczór i łatwy w odbiorze. Ja wyszedłem z dołem. Oraz to nie jest żadne przedstawienie, tylko wall przedstawień, pakiet scenek o wspólnym temacie, bez wspólnej fabuły. Tak pisze Demirski. Tyle lat już słucham tych jego okresów, zdań bez przecinków i więcej - bez kropek. "Słucham cię i słucham, i wiesz co? Ja to bym się nie słuchała" (Paweł Demirski, "Bitwa Warszawska"). Demirski "umie w język", ale jego słowotwórstwo to już literackie sudoku, czysta zabawa, czysta sztuka. Niekończenie kwestii, niedopowiadanie wątku. Jak słynna obsuwa w serialu "Artyści": facet się powiesił i zawiązał akcję, ale nigdy się nie dowiesz, o co w sumie poszło.

Recenzje teatralne w magazynie "Wróżka" - pisałbym. Poniekąd to robię, bo nie oceniam spektakli na głowę, tylko wiecie, sercem, a szerzej mówiąc: wnętrzem otrzewnej. Jest super, jest super, więc o co mi chodzi? Stary Teatr ma obecnie złamanie otwarte serca. Wiem, że to nie jego wina, ale moja też nie. Grają kabaret, ale grają w stypie. Przypominają Andy'ego Kaufmana, który był ich inspiracją przy okazji "Triumfu woli": chcą uwierzyć, że będzie dobrze - to może będzie.

Motto wyjścia: "- What happened to your dance classes? - Dancing has to come from the heart. - So? - My heart is broken" (Roman Polański, Gorzkie gody).

Maciej Stroiński
Przekrój online
1 stycznia 2019
Portrety
Monika Strzępka

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia