Najtrudniej patrzeć w siebie

„Pani Ka patrzy na morze" - reż. Paweł Miśkiewicz - Teatr Polski we Wrocławiu

Na proste pytania odpowiedzi bywają nieproste. Tak, że często z nich rezygnujemy, nawet przed samym sobą. Kim jestem? Dlaczego robię to, co robię? W jakim celu? Krzesisława Dubielówna, świetnym tekstem „Komedianta" Thomasa Bernharda, próbuje odpowiedzieć nam na te pytania publicznie na scenie. Skutek zaskakuje i oszałamia.

Dubielówna (l.88, którymi, słusznie się szczyci) czuje się doskonale w tytułowej postaci Pani Ka. Trwającym półtorej godziny przedstawieniem udowadnia, że grając w nim aktorkę, sama jest aktorką najwyższej próby. Każdy ruch, słowo, gest, spojrzenie, są tu majstersztykiem.

Piękny przykład kreatywnego obcowania z tekstem trudnym, wielką kulturą słowa, wiedzą o życiu i prawdą o nim. Oglądać, słuchać, podziwiać, to przeżycie niezwykłe i ulotne. A wspólne obcowania z teatrem tak twórczym, to przywilej.

„Komediant" jest pełen ironicznych rozważań o byciu artystą. Kim jest? Kapłanem, błaznem? Sławny aktor przybywa do zapyziałej miejscowości z zamiarem zagrania tam przedstawienia. Nieoczekiwanie zaczyna rozpamiętywać swe życie i oceniać dorobek. Rozmyśla nad istotą swego zawodu.

Przedstawienie Miśkiewicza też przywołuje artystycznie przeszłość. Chodzi tu o realizację na Scenie na Świebodzkim Teatru Polskiego we Wrocławiu przed ćwierćwieczem pamiętnego spektaklu Lupy „Immanuel Kant", zrobionego na podstawie „Komedianta" Bernharda, z wybitnymi kreacjami Krzesisławy Dubielówny i Wojciecha Ziemiańskiego, którzy grają też w obecnym spektaklu Miśkiewicza.

Kim jest aktor, dlaczego robi to, co robi i w jakim celu? (W domyśle, kim jest człowiek, dlaczego robi to, co robi i w jakim celu?). Odpowiedzi w przypadku artysty są tu szczególnie nieproste. Dubielówna u Miśkiewicza swe doświadczenie życiowe i teatralne, wiedzę i prawdę o nich, z pomocą aktorskiego kunsztu przelewa na deski sceniczne by zadać trudne pytania: Czy aktor jest kłamcą? Czy nosicielem prawdy? Czym jest spektakl? Z natury swej ulotny i nietrwały, czasem uwodzicielsko piękny, ale też bywa, że okrutny i oparty na wartościach pozornych.

Dubielówna pyta o to z lekką ironią zanurzając siebie w świecie pewnej abstrakcji by ponownie pojawiać obok nas w rzeczywistości. Pytając, nie obnaża siebie, próbuje obnażyć swoich widzów. Z wielkim taktem, czasem niedostrzegalnie, bynajmniej nie drapieżnie. Często nie wiemy, gdzie kończy się jej gra? A jest ona, Dubielówna, naturalna i szczera. Nie wiemy tego nawet w chwili, gdy mówi nam, że artysta to kłamczuch. No bo jak wytłumaczyć, że tak świetnie odgrywa rolę, a pewnie nie doświadczył ni połowy przeżywanych scenicznie zdarzeń?
Dubielówna wciela się w Panią Ka, która korzystając z bogactwa swych doświadczeń, niebanalnie snuje opowieść o prawdzie, ulotności i tym szczególnym „zachwianiu" i „rozchwianiu" w psychice aktora, kiedy próbuje on wcielić się w sceniczną postać. Nawet najkrótsze słowo aktorki wywołuje tu reakcję publiczności - od samego początku spektaklu, gdy jako ktoś, kto w teatrze zasłużył sobie na szczególne względy, Pani Ka przybywa na prowincję, gdzie ma zagrać w jakimś przedstawieniu. Tak zaczyna się ta opowieść, pleciona ze wspomnień, marzeń i przemyśleń, w wyobraźni i życiu doczesnym, z których możemy próbować śmiało wyciągnąć coś dla siebie, z tej przestrzeni umownej i trochę pogmatwanej.

Widz słuchając Dubielówny słusznie dochodzi do wniosku, że skoro mówi to ktoś, kto ma w dorobku całe mnóstwo świetnych kreacji i doświadczeń życiowych, a mimo to wciąż pyta, gdzie jest jej miejsce jako aktorki i człowieka, to trzeba to traktować serio, może nawet w sposób skłaniający do zamyślenia nad sobą.

W tle Pani Ka jest Gospodarz, postać Mariana Czerskiego. Wyciszony, dyskretny, choć momentami stanowczo i dobitnie manifestujący, jak bardzo na każdym kroku bywa przydatny Pani Ka, której krokami, a może i decyzjami, po części kieruje. Opiekun i przyjaciel, przewodnik. Może poniekąd i mentor?

Wojciech Ziemiański, z milcząca charyzmą przenosi do przedstawienia Miśkiewicza zastygłą w czasie postać Kanta od Lupy. W spektaklu Lupy, na wpół ociemniały Kant, uporczywie wypatruje lądu w czasie podróży statkiem do Ameryki, gdzie chirurdzy mają mu ratować wzrok. Taka z grubsza jest fabuła. Sens przedstawienia taki, że Lupa odsłania prawa, które rządzą światem, w tym przypadku teatrem. Tylko, że teraz, kiedy z tymi prawami u Miśkiewicza mierzy się Młoda Aktorka, robi to zupełnie inaczej, niż postacie w przedstawieniu Lupy. Aleksandrze Chapko długo udaje się być anonimową w krzesłach dla publiczności. Dopiero wołania Pani Ka sprawiają, że lekko przymuszona wchodzi na scenę, wciela się w postać Młodej Aktorki, i tym samym godzi na podporządkowanie swej postaci, w gruncie rzeczy też siebie, bezlitosnym prawom. Wnosi do spektaklu Miśkiewicza właściwe każdej młodości świeżość i naturalność, ale też obok pozorowanego zagubienia kompletny brak naiwności, cechę bardzo właściwą współczesnemu pokoleniu młodych ludzi.

Nad spektaklem Miśkiewicza ciąży nastrój melancholii. Istotnie współtworzy to muzyka skomponowana przez obecnych na scenie Wojciecha Krzaka i Maję Kleszcz, której liryczny, stłumiony, przydymiony wokal zagęszcza i tak gęstą atmosferę, baśniowo sugerując zamiar czy próbę przeniesienia nas do „innego wymiaru". Wbrew pozorom, bardziej jeszcze koncentrujemy się wtedy na tekście. Utwory śpiewane nie są czymś oderwanym, ale jednością z tekstem.

Scenograf Barbara Hanicka skrótowo korzysta z przestrzennych walorów Sceny na Świebodzkim (d. dworca kolejowego) na który w spektaklu przybywa Pani Ka. Przestrzeń Hanickiej też jest inspirowana scenografią Lupy, do „Immanuela Kanta", w tymże miejscu, przed ćwiercią wieku.

Ale idąc tak za Bernhardem, Lupą i Miśkiewiczem, którzy sytuują aktora w szczególnej roli, czy nie łatwo wpaść w pułapkę nadmiernego zauroczenia Teatrem? Czy tylko Teatr, ze swym „okrucieństwem" i przywilejem prowokacji, ma czegoś uczyć i nauczyć? A także, życiowo oceniać? Czy aktor ma prawo uczyć życia? Czy te pytania, już same z siebie, nie są przyczyną wątpliwości?

No tak, ale też gdzie, prócz Teatru, dzisiaj ktoś stawia nam pytania tak osobiste, w gruncie rzeczy intymne: Kim jestem? Dlaczego robię to, co robię? W jakim celu?

Andrzej Piątek
Dziennik Teatralny Wrocław
10 maja 2022

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...