Najważniejsza jest muzyka

Rozmowa z Józefem Opalskim

JÓZEF OPALSKI, reżyser, wykładowca krakowskiej PWST, kierownik studiów w zakresie reżyserii teatru muzycznego, o tegorocznych dyplomantach

Właśnie opuszczają szkołę pierwsi absolwenci zorganizowanych przez PWST i Akademię Muzyczną podyplomowych studiów w zakresie reżyserii opery i innych form teatru muzycznego. Ilu ich jest?

- Siedmioro, wszyscy spoza Krakowa. Wybraliśmy ich na egzaminie wstępnym z 30 osób; niektórzy mieli przygotowanie muzyczne, inni nie; jedni już pracują w teatrze, inni się nim tylko fascynują. 

- Jakie osiągnięcia mają już studenci tego kierunku? 

- Karolina Sofulak, po studiach filologiczno-kulturoznawczych na UW, świetnie zna języki, była asystentką m.in. Davida Aldena przy spektaklu "Katii Kabanowej" Janáčka oraz Mariusza Trelińskiego przy wznowieniu "Madama Butterfly" Pucciniego. Daria Więckowska, socjolog, ma ukończoną szkołę muzyczną II st., była asystentką Laco Adamika przy "Baronie Cygańskim" Straussa. Jacek Mikołajczyk napisał niedawno świetny doktorat o musicalu w Polsce, jest kierownikiem literackim w Teatrze Muzycznym w Gliwicach i był asystentem Wojciecha Kościelniaka przy "Hair". Przemysław Klonowski, absolwent sztuk pięknych w Toruniu, plastyk o dużym dorobku i niezwykłej wręcz muzykalności, był asystentem Waldemara Zawodzińskiego przy "Borysie Godunowie" Musorgskiego. Łukasz Gajdzis jest aktorem, który zrobił doktorat w Łodzi, skończył także Wydział Filozofii i Etyki, zrobił niezwykle interesujące przedstawienia w Bydgoszczy - "Dydonę i Eneasza" Purcella i "Klub kawalerów" Bałuckiego. 

- Został jeszcze Michał Lenarciński, który jest znanym krytykiem muzycznym w Łodzi.

- Postanowił zaryzykować i stanąć po drugiej stronie, poddać się krytyce innych. Odbyliśmy wiele rozmów na ten temat, że teraz nie on będzie oceniał, ale jego będą oceniać. 

- Czym różniły się zajęcia z reżyserii muzycznej od reżyserii dramatu?

- Najważniejszą sprawą w teatrze muzycznym jest muzyka, ona wyznacza rytm i dramaturgię przedstawienia. Studenci mieli bardzo różne zajęcia, m.in. z Ewą Michnik - dyrektor Opery Wrocławskiej, prof. Reginą Chłopicką, Wojciechem Kępczyńskim - dyrektorem teatru Roma, Laco Adamikiem, Waldemarem Zawodzińskim, Markiem Weiss-Grzesińskim, Zygmuntem Koniecznym, Andrzejem Zaryckim, a także ze śpiewakami Andrzejem Biegunem, Ryszardem Karczykowskim... Musieli się nauczyć, że nie w każdej pozycji śpiewak może wydobyć dźwięk, że można mieć wizję reżyserską, ale można nie móc jej zrealizować. Na szczęście w naszych czasach wiele się zmieniło. Przede wszystkim dlatego, że w teatrach muzycznych zaczęli pracować reżyserzy dramatyczni i filmowi. Teatr muzyczny w ostatnich 30, 40 latach, gdy pojawili się w nim tacy twórcy, jak Bergman czy Visconti, zyskał na znaczeniu. Wcześniej uważany był za coś gorszego, za drugą ligę. 

- Reżyserzy z teatrów dramatycznych chętnie przycinają wystawiane dzieła, przestawiają chronologię zdarzeń, uzupełniają innymi utworami. W operze też nas to czeka? 

- Mam nadzieję, że reżyserzy muzyczni, którzy kończą szkołę, nigdy czegoś takiego nie zrobią. Tak długo trzeba utwór muzyczny słuchać, porównywać wersje nagrań, aż stanie się mój. Wtedy dopiero można kombinować, jak pokazać "mojego" Mozarta z 2011 roku. Ale Mozarta. Może nowoczesnego, obrazoburczego, jednak Mozarta.
- W tej chwili trwają dyplomy. 

- 15 kwietnia odbędzie się w Krakowie, we Floriance, premiera "The Fairy Qeen" Purcella przygotowana we współpracy z Akademią Muzyczną przez Przemysława Klonowskiego, pod dyrekcją Paula Esswooda. W maju zobaczymy także w Łaźni Nowej w Krakowie premierę "Cosi fan tutte" Mozarta w koprodukcji naszej uczelni i krakowskiej AM, w reżyserii Roberta Drobniucha, a na Scenie Wyspiańskiego w PWST musicalową wersję "Przebudzenia wiosny" Wedekinda, przygotowaną przez Jacka Mikołajczyka. W czerwcu w Operze Krakowskiej wystawiona zostanie opera "Yerma" Paula Bowlesa w reżyserii Darii Więckowskiej. Inne spektakle powstają poza Krakowem. 

- Wszyscy bardzo zdyscyplinowani zrobią dyplomy przed wakacjami. 

- To wymóg naszych studiów, które są finansowane ze środków Fundacji Rozwoju Systemu Edukacji; finanse musimy do czerwca rozliczyć. 

- Jaki będzie los tych studiów? 

- Nie wiem. Musimy się zastanowić, co dalej robić. Gdyby studia utrzymać, jako podyplomowe, bez dofinansowania, to studenci musieliby płacić ogromne pieniądze. Bardzo bym chciał, aby kierunek ten stał się specjalizacją w ramach magisterskich studiów reżyserskich, jakie w programie ma krakowska PWST. Wtedy mielibyśmy więcej czasu, a nie jedynie dwa lata. 

- Czego by Pan życzył dyplomantom? 

- Jestem głęboko przekonany, że każdy z nich na swój sposób zaistnieje w teatrze muzycznym. Będę bardzo szczęśliwy, gdy przy następnych przedstawieniach będę mógł powiedzieć: jestem dumny, że byli moimi słuchaczami. I tego im (i sobie) życzę. 

Rozmawiała: Agnieszka Malatyńska-Stankiewicz

Agnieszka Malatynska-Stankiewicz
Dziennik Polski
9 kwietnia 2011
Portrety
Józef Opalski

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia