Najważniejsze jest słowo!

rozmowa z Robertem Rumasem

Wywiad z Robertem Rumasem, scenografem spektaklu "Trzy po trzy", którego premiera odbyła się 10 stycznia w Teatrze Śląskim w Katowicach

Aleksandra Skiba: Jak Pan ocenia przestrzeń Dużej Sceny w Teatrze Śląskim? W trakcie ubiegłorocznego festiwalu "Interpretacje" pojawiały się liczne głosy, czy wręcz narzekania, że Scena jest zbyt mała.

Robert Rumas: Scena jest taka jak w każdym teatrze. Zostałem zaproszony, żeby wspomóc pewne przedsięwzięcie artystyczne. I myślę, że scena została wykorzystana maksymalnie. Może różni się światłami, proscenium. Ale to są niewielkie różnice.

A.S.: Jakby Pan opisał swoją scenografię do spektaklu "Trzy po trzy". Jaki wpływ na tę scenografię miały Pana wcześniejsze doświadczenia w różnych dziedzinach sztuki?

R.R.: Związałem się z teatrem trzy lata temu. Wszystkie moje projekty układów przestrzennych są budowane wspólnie z reżyserem i choreografem. Dla mnie najważniejsze jest, aby tę przestrzeń uruchomić! Przedstawienia, przy których miałem możliwość współpracować, zawsze traktowałem otwarcie. Tak samo jest tutaj. Wprowadziłem pewnego rodzaju umowność. Scenografia jest właściwie minimalna. Kostiumy-mundury są stylizowane na bazie ikonografii wojennej z czasów Napoleona. Pozwalają wrócić do czasów Fredry, a jednocześnie łączą się z elementami współczesności. Pomysł inscenizacyjny był taki, że najważniejsze jest słowo. I ta przestrzeń ma pomóc temu, aby to słowo znalazło swoje odpowiednie miejsce.

A.S.: Czy Pana zdaniem współczesna scenografia polska przeżywa kryzys? Czy to nie jest tak, że tzw. "techniki autorskie" zamiast wyrażać zastępują wizję artystyczną, wskutek czego bardzo często mamy do czynienia z "pustą przestrzenią" w dosłownym znaczeniu?

R.R.: Trudno mi oceniać dokonania innych. Nie jestem zawodowym scenografem i trochę inaczej na to wszystko patrzę. Mam za sobą dwudziestoletnie związki ze sztukami plastycznymi, ale nigdy nie szukałem żadnych inspiracji. Zaproszono mnie kilka razy do współpracy w teatrze. Czy mamy kryzys? Myślę, że nie ma co się oglądać wstecz.

A.S.: Z wykształcenia jest Pan malarzem. Dlaczego Pana zdaniem polscy scenografowie w przeważającej większości są malarzami?

R.R.: Nie wiem. Ja skończyłem malarstwo w Gdańsku. Nie było tam wtedy pracowni intermedialnej. Stanąłem przed pewnym wyborem i w końcu musiałem zrobić dyplom na wydziale malarstwa. Ale całe moje doświadczenie jest doświadczeniem wyjścia w przestrzeń. Dlatego to, co tworzę, powstaje bardziej z punktu widzenia artysty niż scenografa. W Polsce scenograf traktowany jest jak dekorator, a to nie o to chodzi. Miałem przyjemność pracować z takimi ludźmi, z którymi dochodziło do dialogu i wymiany myśli. I to jest wspólne dochodzenie do pewnych rozwiązań w scenografii. Może to wynika z tego, że rola scenografa w Polsce jest to rola służalcza. Ja dekoracją się nie zajmuję.

A.S.: Jak Pan ocenia samą ideę Katowickiego Karnawału Komedii?

R.R.: Każdy pomysł, który ściąga ludzi do teatru, jest dobry. Zastanawia mnie tylko to, że w innych teatrach, kiedy gra się jakąś premierę, to gra się ją przez cały tydzień. Natomiast tutaj premierę gra się tylko dwa dni. No, ale może to jest jakiś specjalny zamysł.

A.S.: Dziękuję za rozmowę.

Robert Rumas (rocznik 1966) Rzeźbiarz, twórca obiektów, instalacji, akcji artystycznych, autor scenografii i fotografii, kurator wystaw; z wykształcenia malarz (ukończył PWST w Gdańsku) Atakował religijny kicz i powierzchowny katolicyzm. Zasłynął m.in. figurami Matki Boskiej i Jezusa Chrystusa zatapianymi w akwariach. Jego prace to nieustająca polemika z polską mitologią.

Aleksandra Skiba
Dziennik Teatralny Katowice
10 stycznia 2009
Portrety
Robert Rumas

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...