Najważniejsze to się nie poddać, wyjść do ludzi

rozmowa z Ewą Błaszczyk

Na fotelach siedzą dwie rezolutne dziewczynki. Ola i Mania. Obie uśmiechnięte, u obu jasne grzywki opadają na czoła. Ten pogodny obrazek utrwalony na rodzinnej fotografii i dwa puste dzisiaj fotele wywołują w aktorce Ewie Błaszczyk wspomnienia, które będą jej towarzyszyć już do końca życia - pisze Danuta Pawlicka

Co z tego, że upłynęło od tamtej jednej chwili ponad dziesięć lat. Czas nie ma znaczenia, a pamięć przechowuje każdą sekundę, każdy grymas na buzi sześcioletniej Oli. I ten jej krzyk, który z takim samym natężeniem dzwoni w uszach. Nic nie zapowiadało, że coś może pójść nie tak. Dzień zaczął się jak zwykle. Bliźniaczki Ola i Mania (ta druga dziś nie chce siadać bez siostry na fotelach) były lekko przeziębione. Nic szczególnego. Obie dostały do połknięcia tabletki. Ola się zakrztusiła i przez kilka pierwszych sekund nie było zapowiedzi dramatu, jakim zakończył się dziecięcy kaszel. Odcięcie dopływu powietrza do płuc, a w konsekwencji tlenu do mózgu doprowadziło Olę na granicę życia i śmierci.

Ola zapadła w śpiączkę trwającą do dzisiaj. Ewa Błaszczyk, jej matka, mogła pogrążyć się w rozpaczy. Codziennie rozdrapywać niegojącą się ranę. Zastanawiać nad każdą czynnością, która mogłaby przebiegać inaczej. To było łatwe. Nikt by się nie dziwił, nie zadawał pytań o samopoczucie. Zaledwie 100 dni wcześniej straciła partnera życiowego, Jacka Janczarskiego. Jego nagłe odejście ciągle było świeże. A potem sześcioletnia córka:

- Analizowanie i przeżywanie tego, co się stało, do niczego nie prowadzi, a wręcz pogarsza sytuację. Swoje traumatyczne doświadczenia staram się przekuć na pozytywne działanie. Tak naprawdę to chyba nigdy nie zaakceptowałam tego, co się stało, wciąż walczę. Na pewno dzisiaj mam większą wiedzę o tym, co się przydarzyło Oli, ale okoliczności tamtego wypadku były trudne do przewidzenia i nawet z tym, co dzisiaj wiem, mogłabym się spóźnić - tłumaczy mi podczas niedawnego spotkania w Poznaniu. 

Skąd czerpie nadludzkie siły? Przecież nie godzi się na stan Oli. Nie przyjmuje do wiadomości diagnozy, która może każdego porazić: kilkuminutowe niedotlenienie mózgu uszkodziło system nerwowy dziecka. Obrzęk płuc i mózgu był stanem faktycznym, nie domysłem lekarzy, a w konsekwencji - coma, śpiączka. Na potrzeby medyków ustalona skala Glasgow nie wyjaśnia wszystkiego. Nie odpowiada na wszystkie pytania o szanse, nadzieje i cuda, których nawet medycyna nie wyklucza w stosunku do tych przypadków, których nie potrafi wyjaśnić. Ewa Błaszczyk trzyma się tej jednej wątłej nici, która daje jej siłę w walce o życie córki. Ktoś kiedyś powiedział, że bardziej nas motywuje walka o drugiego człowieka niż o nas samych. Czy tak jest w jej przypadku?

Danuta Pawlicka
Dziennik Zachodni
28 grudnia 2011
Portrety
Ewa Błaszczyk

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia